[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mistrz cechu podrapał się potężnymi paluchami po głowie tak mocno, że słychać było
szorowanie paznokci o grube włosy.
- Ciekawa sprawa. Ciekawa - mruknął bynajmniej nie zniechęcony trudnościami. - Rozważę
ją bardzo dokładnie. - Usiadł, a solidna ława zatrzeszczała pod jego ciężarem.
Mistrz cechu rolników uniósł nieśmiało dłoń, prosząc o głos. - Przypominam sobie, że kiedy
zostałem mistrzem cechu, natrafiłem gdzieś na wzmiankę o tym, że nasi przodkowie hodowali w
Ingen robaki piaskowe i używali ich jako środka ochrony gleby.
- Nie słyszałem, żeby w Ingen było cokolwiek pożytecznego z wyjątkiem piachu i upałów -
rzucił ktoś z sali.
- Każdy pomysł może okazać się dobry - odparł F'lar ostro, usiłując zidentyfikować
wichrzyciela. - Proszę mistrzu, żebyś odnalazł tę wzmiankę, a ciebie, lordzie Banger z Ingen, żebyś
znalazł mi kilka tych robaków!
Banger zaskoczony wiadomością, że jego jałowe grunty miały w sobie coś wartościowego,
skwapliwie przytaknÄ…Å‚.
- Dopóki nie zdobędziemy skuteczniejszego środka do unicestwienia Nici, wszyscy
mieszkańcy osad muszą się zorganizować w grupy bojowe. Odszukają one nory Nici, a następnie
będą wrzucać do nich płonący smoczy kamień. Wolałbym nie narażać ludzi na niepotrzebne
niebezpieczeństwa, ale wiemy, jak szybko Nici potrafią zaryć się w ziemię. Nie wolno nam
pozostawić żadnej, by mogła rozmnażać się bez przeszkód. Jeśli nie będziecie działać - zrobił
wymowny gest w stronę lordów - możecie stracić więcej niż inni. Strzeżcie nie tylko samych siebie,
bowiem jama po jednej stronie granicy posiadłości może powiększyć się i wejść na teren sąsiada.
Zmobilizujcie każdego mężczyznę, wszystkie kobiety, dzieci, rzemieślników i rolników. Zróbcie to
zaraz.
W Sali Obrad panowało ogromne napięcie. Wszyscy byli oszołomieni wizją
niebezpieczeństwa. Zurg, mistrz cechu tkaczy, podniósł rękę:
- Mój fach też ma coś do zaoferowania... co jest zresztą naturalne, jako że mamy do czynienia
z nićmi przez całe nasze życie - głos Zurga był cichy i oschły; spojrzenie jego głęboko osadzonych
oczu przeskakiwało szybko po twarzach zgromadzonych. Widziałem kiedyś w osadzie Ruatha, na
ścianie pałacowej komnaty, gobelin... Gdzie on teraz jest? Któż to wie? - spojrzał z szelmowskim
uśmiechem na Merona z Nabol i Bargena z Dalekich Rubieży, który był spadkobiercą tytułu i tej
posiadłości Faxa. - Dzieło to było tak stare jak rodzaj smoczy i przedstawiało, między innymi,
człowieka, który niesie na plecach dziwne urządzenie. W obu dłoniach trzymał cylindryczny
przedmiot o długości miecza, a z przedmiotu tego dobywały się języki płomieni, uderzające w
ziemię. Było to wspaniale utkane grubą nicią barwioną pomarańczowo-czerwoną farbą - nam już
nieznaną... U góry naturalnie znajdowały się smoki w zwartym szyku bojowym głównie spiżowe
smoki... dziś nie umiemy sporządzić farby oddającej wiernie kolor ich skóry. Pamiętam to dzieło z
dwóch powodów: z uwagi na wiele zapomnianych technik i dla jego treści.
- Miotacz ognia? - wykrzyknął kowal. - Miotacz ognia powtórzył cichnącym głosem. -
Miotacz ognia - wymamrotał, marszcząc silnie krzaczaste brwi w głębokim zamyśleniu. - Miotacz
jakiego ognia? Trzeba się nad tym zastanowić - opuścił nisko głowę, tak pochłonięty próbą
rozwiązania nowego problemu, że stracił zupełnie zainteresowanie dalszą dyskusją.
- Tak, to prawda, Zurg. Wiele rozmaitych sposobów, technik i receptur stosowanych w
każdym rzemiośle uległo w ostatnich Obrotach zapomnieniu - stwierdził F'lar. - Jeśli chcemy zostać
przy życiu, musimy tę wiedzę zrekonstruować... i to szybko. Chciałbym zwłaszcza odzyskać
gobelin, o którym mówił mistrz cechu, Zurg.
F'lar znacząco zawiesił wzrok na tych spośród lordów, którzy po śmierci Faxa toczyli spór o
prawa do siedmiu pozostawionych przez niego posiadłości.
- Być może pozwoli nam to uniknąć wielu strat. Proponuję, żeby wrócił na swoje miejsce do
Ruatha, albo niech siÄ™ pojawi w warsztacie Zurga lub Fandarela - jak wam wygodniej.
Wśród zgromadzonych zapanowało chwilowe poruszenie, ale nikt nie przyznał się do
posiadania dzieła.
- Zatem niechaj będzie zwrócony synowi Faxa, obecnemu lordowi z Ruatha - dopowiedział
F'lar z wymuszonym uśmiechem. Lytol fuknął pod nosem i potoczył groznym spojrzeniem po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl