[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślałam, że to coś poważniejszego - mruknęła Ginny. - Cieszę się, że jest
już dobrze.
Wewnątrz aż kipiała. Ojciec oszukał ją i gotowa była iść o zakład, że Bret
również maczał w tym palce. Niech no tylko ich złapie!
- Och! - jęknęła nagle Laura.
- Co się stało? - przestraszyła się Ginny. - Masz bóle?
- Nie, spójrz tylko - Laura pokazała na budkę.
Ginny obejrzała się i zobaczyła Breta wsuwającego się ostrożnie na ławeczkę
nad beczką. Miał na sobie dżinsy i stary podkoszulek uniwersytetu Vanderbilta,
który Ginny wkładała do mycia samochodu. Najwyrazniej wrócił po ich odjezdzie.
Ginny obserwowała z zainteresowaniem, jak Bret lokuje się na ławce.
Spojrzał surowo na brata.
- Sam, ten rzut wyszedł ci przez przypadek.
- Chyba śnisz, braciszku. Nawet się nie rozgrzałem - roześmiał się Sam,
S
R
wyszukując sobie odpowiednią piłkę.
Prowadzący budkę dentysta wygłosił zachęcające przemówienie.
- Kto chce strącić nowego redaktora naczelnego Heralda"? - namawiał
gapiów. - Przekręcił twoje nazwisko? Wydrukował ci ogłoszenie na opak? A może
ujawnił wszystkim, że lubisz teściową? Oto okazja do zemsty!
Obie kobiety roześmiały się. Laura, podtrzymując swój brzuch, powiedziała
po namyśle:
- Widzisz, Ginny, ci Calhounowie nie sÄ… wcale tacy zli tylko nieco uparci i
krnąbrni. Wydaje im się, że pozjadali wszystkie rozumy.
- Tak właśnie przypuszczałam - odparła Ginny. - Potrafią również
przemilczeć pewne rzeczy - dodała, mając na myśli kostkę Laury.
- To prawda. Czasem odnoszę wrażenie, że mam do czynienia z
jaskiniowcami. Gdy upatrzą sobie jakąś kobietę, gotowi są zawlec ją za włosy do
domu.
- Niezwykle staroświeckie podejście.
- Inteligentna kobieta nie przepuściłaby żadnej okazji, żeby pogrążyć któregoś
z nich.
- W szkole zawsze byłam prymuską - zauważyła z szelmowskim uśmiechem
Ginny.
- To znaczy, że jesteś bardzo inteligentna - Laura skinęła głową w stronę
beczki. - Jak myślisz, ile razy kobiecie może trafić się taka okazja?
- Nieczęsto. To może być jedyna. Nikt nie stoi za Samem w kolejce,
powinnam więc spróbować od razu.
Ginny wstała i pomogła podnieść się Laurze. Podeszły do Sama i Laura
głośno jęknęła.
- Sam, jestem już zmęczona. Chciałabym wrócić do domu.
Sam natychmiast wrzucił piłkę z powrotem do koszyka i wziął żonę pod rękę.
Zbadał jej puls.
S
R
- Co się stało? Masz bóle? A mówiłem, że powinnaś zostać w domu - ze
zdenerwowania omal nie przeoczył Ginny. - Cześć Ginny, jak leci?
Ginny nie odpowiedziała. Najwyrazniej wcale go nie słuchała.
Kiedy Sam podtrzymując żonę zaczął prowadzić ją w stronę samochodu,
Laura obejrzała i powiedziała:
- Powodzenia. Chętnie bym to zobaczyła, ale wygląda na to, że zostanę
odstawiona do domu i tuczona.
Ginny pomachała jej. Potem sięgnęła do torebki, wyjęła banknot
pięciodolarowy i położyła go na ladzie.
- To daje mi prawo do pięciu rzutów, Sally - oświadczyła. - Jeśli nie trafię,
zjawi się wielu chętnych. Dziś dzień wypłaty.
Zdjęła sweterek i oddała go wraz z torebką na przechowanie. Potem
rozpromieniona spojrzała na Breta.
Bret pokręcił powoli głową i przesłał jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Hej, Ginny. Tak naprawdÄ™ to wcale tego nie pragniesz.
Pochyliła się nad koszykiem i wyjęła piłeczkę.
- Owszem, tak - odparła z niewinną minką. - A jak tam było na przyjęciu?
- Wspaniale - Bret uchwycił się krawędzi ławeczki. - Wiesz, że niełatwo
przestraszyć laureata nagrody MacKellara?
- Może i nie, ale trudno mi się powstrzymać na twój widok.
- Chyba nie zamierzasz mnie wykąpać?
- Ależ skąd, nie śmiałabym.
- Nigdy nie podejrzewałbym cię o takie okrucieństwo.
- Wciąż dowiadujesz się o mnie czegoś nowego.
Bret zaśmiał się, ale natychmiast spoważniał widząc, jak Ginny przerzuca
piłeczkę z ręki do ręki. Ktoś z tłumu zawołał ją. Ginny odwróciła się i cisnęła w
wołającego piłką. Zabawiała się tak przez parę minut dla rozgrzewki.
S
R
- Ginny! - zawołał Bret. - Chyba coś sobie przypomniałem.
- Co takiego?
- Czy przypadkiem nie grałaś w drużynie Sama?
- To miło, że pamiętałeś.
- Jeśli wolno spytać, na jakiej pozycji?
- Oczywiście - pochyliła się w przód i oszacowała dystans dzielący ją od
metalowej tarczy. - Byłam miotaczem.
Odchyliła się w tył, uniosła dla równowagi lewą nogę i zamachnęła się z całej
siły. Ponieważ zawsze rzucała spod ręki, chybiła o włos.
- Nie potrzebujesz okularów? - zawołał Bret.
Ginny uspokajająco podniosła rękę i wybrała następną piłkę z koszyka.
Wzięła poprawkę i tym razem piłka trafiła w tarczę. Zadzwoniły dzwonki,
rozbłysły światła, a Bret wpadł do wody.
Z tyłu rozległy się wiwaty. Ginny odwróciła się i podziękowała za nie
ukłonem. Bret wydostał się po drabince z beczki, lecz zamiast pójść do namiotu,
skierował się wprost do niej.
- Ależ... Bret - Ginny cofnęła się odruchowo.
- Chyba zapomniałem ci powiedzieć czegoś o tej zabawie.
- Tak?
- Gdy rzucajÄ…cy strÄ…ci osobÄ™ siedzÄ…cÄ… na Å‚aweczce do wody, ofiara ma prawo
pocałować oprawcę.
Ginny potrzebowała paru sekund, by dotarł do niej sens wypowiedzi Breta.
- Ale Farley nie pocałował Sama - wykrztusiła wreszcie.
- Ginny, Sam jest moim bratem, a mimo to też bym go nie pocałował.
Rozejrzała się wokół, ale zobaczyła tylko rozbawione twarze ludzi. Znikąd
ratunku.
- Nie zgadzam siÄ™.
- No cóż, zawsze mogę inaczej wykupić fant. Spędzisz ze mną wieczór na
S
R
festynie.
- Wymyśliłeś to na poczekaniu.
- Boisz siÄ™?
- Ani trochę! - nie śmiała jednak spojrzeć mu w oczy.
Popatrzyła za to na oblepiającą mu tors mokrą koszulkę i dżinsy.
Bret uśmiechnął się widząc rumieniec Ginny.
- No więc jak będzie? Spędzisz ze mną wieczór?
- Niech ci będzie - odparła niechętnie.
Nie zraziło to jednak Breta.
- Zaczekaj tutaj. Zaraz wracam - odwrócił się i poszedł do przebieralni.
Ginny zauważyła, że parę kobiet odprowadziło Breta spojrzeniem, a potem
popatrzyły na nią z zawiścią. Westchnęła, myśląc o tym, w co się pakuje. Bret
wróci dopiero za kwadrans. Powinna wykorzystać ten czas, by uzbroić się
psychiczne. Poszła odebrać torebkę i sweterek.
Pojawił się po dziesięciu minutach. Włosy miał uczesane, ale wciąż jeszcze
wilgotne. Włożył suche dżinsy i cynamonowy sweter. Mokre rzeczy niósł w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
306. Harlequin Romance Wilson Patricia Zaproszenie do Kornwalii
4 Briggs Patricia Mercedes Thompson Znak Kości
D411. Hagan Patricia Gliniarze i caluski(1)
James Fenimore Cooper Wyandotte Or The Hutted Knoll, Volume 1
McCoy Nikki Keepers Of The Gods 1 Son Of Death
048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
Dragonlance Bohaterowie II Herosi 1 Minotaur Kaz
Maberry Jonathan WilkośÂ‚ak