[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jestem, że muszę aż tak żebrać o opiekę?
Odwrócił się do niej plecami. Przez chwilę miała nadzieję, że jednak jej odpowie.
 Jesteś tu bezpieczna, Aleksandro.
Jednak nie odpowiedział. Za to powiedział coś, o co nawet nie wiedziała, że powinna
zapytać.
 Zrobiłem z tego domu prawdziwą fortecę  mówił. Nie była pewna czy do niej, czy do
siebie.  Nie przypuszczałem, że będę się musiał zabezpieczać w taki sposób, a jednak teraz
się zabezpieczyłem. Niestety zrobiłem to za pózno, chociaż lepiej pózno niż wcale. Muszę
jechać i nie mogę cię zabrać ze sobą, ale szybko wrócę. Najdalej za trzy dni.
Leksi zdołała opanować szalejące emocje. Udało jej się schować w niepamięci wizję,
która tak bardzo ją przeraziła.
Musiał istnieć jakiś powód, dla którego nie pamiętała przeszłości. Powtarzano jej to przez
wiele tygodni, lecz dopiero teraz przekonała się, że nikt jej nie okłamywał. To, co pozbawiło
ją pamięci, było zbyt przerażające, żeby chciała się z tym mocować.
Czy na pewno muszę temu stawić czoło? Przecież teraz niczego się nie boję. Czy nie
mogłabym po prostu przyjąć do wiadomości, że moje życie było w pewnym sensie podobne
do życia Marii, którą Richard opisał w swojej ostatniej książce? Tamto wspomnienie o
dzieciach, fakt, że lubię tropikalny wystrój oranżerii, nawet to, że tak dobrze czuję się w
wodzie... Chyba rzeczywiście byłam podobna do Marii. Jeśli tak, to mój ojciec nie żyje. A to
oznacza, że nie mam żadnej rodziny oprócz Richarda. Czy opłakiwałam ojca? A może
właśnie z tego powodu straciłam pamięć? Skąd się wzięły w moich snach te schody i
telefony? Czy to reakcja na przenosiny z prymitywnej wioski do tego... do tego domu
przypominającego grobowiec?
Ubrała się pośpiesznie, ale nawet ciepły wełniany sweter nie chronił przed dojmującym
chłodem. Dręczyły ją niejasne wizje. Wodziły po apartamencie, aż w końcu doprowadziły
przed zamknięte drzwi znajdujące się w łazience.
Zamknięte. Tylko drzwi do sypialni zajętych przez gości były zamknięte. Oprócz tego
jeszcze dwoje drzwi. I jedne, i drugie prowadziły do tego samego skrzydła domu.
Richard powiedział, że to niebezpieczne, przypomniała sobie. To znaczy że nie
powinnam tam wchodzić, bo coś mi się może stać. Richard niewiele mi mówi, ale nigdy mnie
nie okłamuje. Muszę w to wierzyć. Wierzę!
Odwróciła się plecami do zamkniętych drzwi.
Kiedy weszła do pokoju śniadaniowego, Greg i Helena siedzieli już na swoich miejscach.
Helena obrzuciła ją lodowatym spojrzeniem, lecz nic nie powiedziała.
Twarz Grega była ściągnięta i miała szary odcień. Często tak wyglądał. Zawsze wtedy,
kiedy bardzo cierpiał.
Leksi spojrzała na puste miejsce obok niego. Usta Grega wykrzywiły się w parodii
uśmiechu.
 Mamy ze sobą wiele wspólnego, Aleksandro. Wciąż ci to powtarzam, ale ty mnie nie
słuchasz.
Zamarła z dłonią na oparciu krzesła.
 Znów są razem. Moja żona i twój mąż. Znów wyjechali razem w kolejną  niezbędną
podróż.
Dłoń Leksi sama zacisnęła się na oparciu krzesła.
 Siadaj wreszcie i nie dramatyzuj  powiedziała Helena, odsuwając się od stołu.  Chyba
sama nie wierzysz w to, że Richard się tobą zainteresuje. Choć osobiście nie rozumiem,
dlaczego Melissa woli jego. Jest inteligentna, wykształcona...
 Woli jego, ponieważ on jest cały i zdrowy  wpadł matce w słowo Greg.  A wszystko
dlatego, że jakiś debil się pomylił. To jego chcieli porwać!
 Nie rozumiem, dlaczego nie umarł. Nie powinien był przeżyć tej katastrofy. Jesteś jego
bratem. Oprócz nas nie ma żadnej rodziny. Bez niego...
 Przestań!
Krzyk Leksi tak ich zaskoczył, że zamilkli. Zakryła dłonią usta, żeby powstrzymać słowa,
które same cisnęły się na usta. Spojrzała na tych dwoje ludzi. Byli jego krewnymi i powinni
się cieszyć z ozdrowienia Richarda. A oni...
Wybiegła z pokoju. Do bezpieczeństwa i normalności. Do kuchni Ewy Handly.
Zatrzasnęła drzwi i oparła się o nie plecami. Ewa właśnie nalewała kawę jednemu z tych
przerażających ludzi, którzy remontowali jadalnię. Popatrzyła na Leksi, potem na robotnika.
Podała mu filiżankę. Mężczyzna ukłonił się Leksi, po czym wyszedł z kuchni drzwiami dla
służby.
 Nie czekali długo, żeby znów zacząć się nad tobą pastwić.
Leksi odetchnęła. Nawet nie zauważyła, że Ewa przestała mówić do niej  pani , ale
poczuła, że jest jej dobrze, bo czuje się bezpieczna.
 Tym razem nie tylko mnie się czepiali  powiedziała drżącym głosem.  Richarda też.
Myślałam, że on przesadza albo że zle rozumie Helenę. Teraz już wiem, że ona naprawdę go
nie kocha.
Ewa pokręciła głową. Wyjęła z kredensu filiżankę, napełniła ją i postawiła na stole.
 Siadaj, proszę.
Leksi usiadła. Objęła filiżankę zziębniętymi dłońmi.
 Helena Knapp nie potrafi kochać. Nikogo.
 A Greg?
 Jego też nie kocha. Ona ma tylko jedną miłość: ten dom. Greg jest dla niej tylko
wymówką, pretekstem, żeby mogła tu mieszkać. Dobrze wie, że Richard jej stąd nie wyrzuci,
bo nie będzie miał sumienia oddzielać matki od syna. Tak samo jak wiedziała, że ty jej nie
wyrzucisz, kiedy przyjedzie, żeby tutaj czekać na wieści od synów. Ale wtedy nie
wiedzieliśmy wiele o Helenie Knapp. Oprócz tego, że jest matką Richarda. Ja też, tak samo
jak ty, nie mogłam uwierzyć, że ona nie ma serca. Przynajmniej wtedy w to nie wierzyłam.
 A Greg?  zapytała Leksi.  Czy on naprawdę wierzy, że Richard i Melissa...
 Greg jest tak obolały, że sam nie wie, w co ma wierzyć, ale martwię się o ciebie. Czy
nie wiesz, że twój mąż jest człowiekiem honoru? Nigdy by cię nie zdradził. Ani ciebie, ani
swego brata. Nigdy nie wdałby się w taki romans.
 Nawet gdyby on i Melissa się kochali?
No właśnie. Słowo się wyrwało, zatoczyło łuk po całej kuchni, odbiło się rykoszetem,
niszcząc wszystko po drodze.
Ewa pogłaskała ramię Leksi. Potem odwróciła się i podeszła do kredensu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl