[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogę zrobić tego, co planowałam.
Zamknęła za sobą drzwi. Jackson zwrócił palące spojrzenie na
Jessego.
- O co chodzi? W czym się pomyliła? Jaki plan?
- Nic ważnego. - Jesse wyprostował ramiona.
- Nic ważnego, tak? - mruknął Jackson, słysząc warkot silnika
jej ciężarówki. - Bardzo to denerwujące.
88
RS
- Nic jej nie będzie - oznajmił Jesse. - Przyniosę szczotkę i
śmietniczkę, pomogę ci to posprzątać.
Jackson został sam, wsłuchując się w milknący odgłos silnika i
rozmyślając nad niewytłumaczalną paniką.
- Czyżby, Jesse? - zastanawiał się na głos, gdy pochylił się by
zebrać potłuczone szkło. - Jest taka przerażona, czy naprawdę nic jej
nie będzie?
- Mówisz do siebie, Jacksonie?
- Tak. - Już nic nie zakłócało ciszy. W pokoju nie pozostał nawet
zapach jej włosów. - Chyba tak.
- Szkoda, że pani doktor miała randkę.
- Czy możesz przestać ględzić o jej cholernej randce? -warknął
Jackson przez zaciśnięte zęby.
Jesse nie odpowiedział. Pracowali w milczeniu. W końcu rzucił
Jacksonowi przebiegłe spojrzenie i zapytał:
- Jak zamierzasz wytłumaczyć to, że twoja buzka wygląda,
jakbyś miał zapasy z rysiem?
- Powiem, że wdałem się w zapasy z rysiem.
- Powinno wystarczyć - zachichotał Jesse. - Zwłaszcza że w tych
okolicach rysiów jest tyle, co i słoni.
89
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
- A niech to licho!
Jackson usłyszał słowa, które padły z jego własnych ust, oderwał
wzrok od opornej muszki i spojrzał w swe zdumione oczy odbite w
lustrze. Zdumione dlatego, że myślał o kobiecie innej niż ta, która w
dzień nie znikała z jego myśli, a w nocy ze snów.
Haley Garrett od wielu dni stała mu cały czas przed oczami, nie
zostawiając praktycznie miejsca na myśli o niczym innym. Tylko
teraz, przy tej muszce, myśli Jacksona, jak wszystkich osób, które
spędziły dzieciństwo w Belle Terre, zwróciły się do lady Mary i jej
wymagań dotyczących wieczorowego stroju.
Miał osiem lat, kiedy dołączył do Adamsa i Lincolna
uczęszczających na odbywające się dwa razy w tygodniu lekcje
dobrych manier. Starsza pani prowadziła je w podupadłej rezydencji,
która od ponad stu lat należała do jej rodziny. Wybuchowy Gus Cade
życzył sobie, by jego synowie opanowali maniery obowiązujące w
eleganckich sferach Belle Terre. I wbili je sobie do głowy, jeśli chcieli
uniknąć ojcowskiej kary.
- Jak zawiązać tę piekielną muszkę? - Jackson uśmiechnął się,
słysząc ze swoich ust jedyne brzydkie słowo, na które lady Mary sobie
pozwalała. Oczywiście, zdarzało się to niezwykle rzadko.
Haley pojawiła się znowu w jego myślach. Pochylił się w stronę
lustra, by przyjrzeć się prawie wygojonym śladom po jej paznokciach.
Zlady te wywoływały zainteresowanie. Zbyt duże, zwłaszcza wśród
90
RS
jego braci. Na dodatek Yancey musiał pojawić się w Belle Terre, gdy
były najlepiej widoczne.
- To sprawka rysia - mruknął pytany Jackson. Twardo trzymał
się tej wersji. Uznał, że to nie kłamstwo, bo rysica" pasowało do niej
równie dobrze, jak księżniczka. Wojowniczka i dama.
Nie zapomniał o panice i przerażeniu w jej oczach, gdy
odwróciła się do niego. Ale stawiła mu czoło - i to było najważniejsze.
- Wszystko zepsułeś, stary - powiedział do swojego ponurego
odbicia w lustrze. - Po raz pierwszy kobiecie udało się przedostać
przez mur wzniesiony wokół twojego serca i wszystko zepsułeś.
Był zbyt wściekły, by dalej się męczyć z upartą muszką. Dzisiaj
kolejny Cade pójdzie do lady Mary, wysłucha jej nagany i poczeka, aż
zawiąże mu muszkę.
- Trudno, idÄ™ do lady Mary - mruknÄ…Å‚ Jackson, odwracajÄ…c siÄ™
od lustra, i wziął swój smoking.
- Przysięgam, chłopcze, że jeśli nie przestaniesz mówić sam do
siebie, to znajdę ci pielęgniarkę - wycedził stojący w drzwiach Jesse.
Takiego współpracownika Jackson nigdy jeszcze nie widział.
- Jesse! Co ty tu robisz w takim stroju?
- Pilnuję cię, oczywiście. - Stary kowboj popatrzył na siebie z
rozbawieniem. - Co ci siÄ™ nie podoba w moim stroju?
W stroju wieczorowym Jesse wyglądał bardzo wytwornie.
- Idziesz na przyjęcie Eden na rzecz dziecięcego oddziału
szpitala?
- Trafiony! - wyszczerzył zęby Jesse. - Odpowiedz za sto
punktów.
91
RS
- Dlaczego się zdecydowałeś?
- A dlaczego nie? - Jesse nie zamierzał tłumaczyć
skomplikowanego planu, który miał dzisiaj wprowadzić w życie z
pomocą braci i przyjaciół Jacksona.
- Dotąd nigdy nie chodziłeś - zauważył Jackson.
- Dotąd nigdy nie byłem umówiony z piękną kobietą.
- Idziesz z kimÅ›?
- Co się tak dziwisz? - Jesse wykrzywił się żartobliwie.
- Nie jestem znowu taki najgorszy, zwłaszcza jak się odstawię.
Jacksona zżerała ciekawość.
- Kim jest piękna dama? - wyrwało mu się.
- Przepraszam, to chyba moja sprawa. Im szybciej uporasz siÄ™ z
tÄ… muszkÄ…, tym szybciej obaj wyjdziemy. Wtedy sam zobaczysz.
- Potrafisz wiązać muchę?
- Każdy potrafi, nie? - spytał Jesse i po chwili udowodnił, że
rzeczywiście potrafi.
Zajazd przy River Walk, kiedyś dom należący do rodziny Eden,
był pięknie udekorowany. Tego jesiennego wieczoru zebrał się w nim
spory tłum.
Jackson dostrzegł farmera, senatora, handlarza i kolekcjonera
dzieł sztuki. Niedaleko na ławce matka Jericho Riversa i lady Mary
słuchały tego, co mówiła Letitia Rivers, wielka dama Belle Terre,
słynąca z ciętego języka.
Był też Lincoln i to z nienagannie zawiązaną muszką. U jego
boku stała Linsey, żona, która dala mu syna i miłość. Za nimi stał
92
RS
Adams rozmawiający z Jeffersonem i Merrie, jednocześnie czujnie
spoglÄ…dajÄ…cy na Eden.
Jackson nigdzie nie dostrzegał Haley. Czekał, by zamienić parę
słów z Jericho i jego promienną żoną Marią w bardzo zaawansowanej
ciąży.
- Jacksonie. - Potężna łapa Jericho pochłonęła jego dłoń.
- Jak siÄ™ masz? Co siÄ™ dzieje w River Trace?
- Lepiej - odpowiedział, całując Marię w policzek i mrucząc, jak
pięknie wygląda w błogosławionym stanie. - A będzie jeszcze lepiej,
kiedy odwołasz strażników.
- Może już niedługo. Mamy pewien ślad - wyjaśnił Jericho. -
Jeśli się uda, kłopoty w River Trace skończą się definitywnie.
- Nie bardzo chce mi się wierzyć.
- Może i lepiej. - Jericho poprowadził Marię w stronę Eden.
Kiedy tłum rozstąpił się przed nimi, a tłumy zazwyczaj się rozstępują
przed mężczyzną o rozmiarach Jericho, Jackson zobaczył Haley.
Nie dostrzegł jej wcześniej, bo otaczało ją czterech mężczyzn,
wyższych od niej co najmniej o głowę. Gdyby był w lepszym
nastroju, rozbawiłby go skład tej grupki. Po jej prawej stronie stał
Daniel Corbett, Davis Cooper i Yancey byli z przodu, a po lewej
stronie stał Jesse.
- Muzyk i dyrygent, chirurg i podrywacz, niegrzeczny chłopiec i
spec od bomb - złośliwie policzył ich Jackson. - Nie wspomnę o
kowboju.
Ten ostatni, o dziwo, wydawał się być jej dzisiejszym partnerem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
James Axler Earthblood 01 Earthblood
James_Sabatina_ _Sabatina._Autobiografia_pakistańskiej_dziewczyny(1)
Flemming, Ian James Bond 12 You Only Live Twice By Ian Fleming
James Patterson Alex Cross 11 Mary Mary (V3.0)
James Alan Gardner [League Of Peoples 02] Commitment Hour
James Alan Gardner [League Of Peoples 07] Radiant
James Alan Gardner [League Of Peoples 05] Ascending
James Fenimore Cooper Wyandotte Or The Hutted Knoll, Volume 1
James Fenimore Cooper The Sea Lions [txt]
Christina James Make A Wish and Blow [WR] (pdf)