[ Pobierz całość w formacie PDF ]

czasu. Zarezerwowaliśmy już nawet miejsca w hotelu w Górach Błękitnych.
- Na pewno będziecie się świetnie bawić - ucieszyła się Rebeka, a Grace bez przekonania skinęła głową.
- Mam takÄ… nadziejÄ™.
Teraz jednak ojciec znów nawiązywał do nieszczęsnej pani Tran.
- Fakt, że nie wspomniałaś na ten temat ani słowem... - zaczął ostrożnie, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
- Nie chciałam ci po prostu zawracać głowy. Nie myśl, że celowo ukryłam przed tobą ten incydent. Panią Tran
widziałam wtedy po raz pierwszy w życiu, dlatego sytuacja potoczyła się w taki, a nie inny sposób. Na początku
jednak bardzo się tym przejęłam, potem nie chciałam cię nudzić. Gniewasz się? Jeśli ci na tym zależy, mogę cię
w przyszłości informować o wszystkich popełnionych błędach...
- Spokojnie, Cyganko - przerwał jej Marsh. - Wcale się nie gniewam. Ale na pewno nie znudzą mnie opowieści
o twoich porażkach czy sukcesach.
- Tych ostatnich na razie jakoś nie odnotowałam.
- Ratowanie życia to często zajęcie o wiele mniej dramatyczne, niż się wydaje - zauważył. - Ale podobno Ron
Agnew przyrzekł, że rzuci palenie?
- Owszem. Nie wiem jednak, czy dotrzyma słowa.
RS
Jeden do zera dla mnie, Harry, pomyślała. Koniec wykładów o zbyt długich wizytach. Jak widać nie darmo
poświęcam swoim pacjentom tyle czasu.
Przez resztÄ™ jazdy rozmawiali na neutralne tematy.
- Zaprosiłem na wieczór Harry'ego - oświadczył Marsh, gdy skręcali w Anzac Parade.
- Nic mi o tym nie mówił - wykrztusiła.
Po ostatnim spotkaniu z Harrym, kiedy to poniosły ich emocje, zupełnie nie miała ochoty go oglądać.
- Zaprosiłbym również Grace - ciągnął ojciec - ale wyjechała. Kupimy po prostu coś chińskiego. Harry nie
przyjdzie zresztą wcześniej niż o ósmej.
- To znaczy za pół godziny - zauważyła Rebeka. - Skoro jednak nie trzeba przygotowywać jedzenia, to może
chociaż trochę posprzątam.
- Nie rób sobie kłopotu.
- Przecież i tak nie mogę na to poświęcić wiele czasu!
Przebrała się szybko w dżinsy, wiśniową koszulkę i sandały w tym samym kolorze, przetarła szybko podłogę w
obu łazienkach oraz na schodach, ułożyła poduszki na kozetce i nakryła do stołu. Tuż przed ósmą poprawiła
włosy i umalowała usta, po czym - przejrzawszy się w lustrze -doszła do wniosku, że dżinsy i koszulka nie
ucierpiały specjalnie podczas sprzątania i nie musi się przebierać. Harry nie ma prawa myśleć, że specjalnie się
przyszykowała z powodu jego wizyty. Usiadła więc z książką na werandzie i czekała.
Kiedy pięć minut pózniej przyjechał Harry, na odgłos jego energicznych kroków natychmiast podniosła wzrok.
Trzymał na rękach Gusa, co przywiodło jej na myśl ich pierwsze spotkanie. Chciała właśnie zażartować, lecz
gdy spojrzała na jego twarz, poczuła dziwne ukłucie w sercu.
- Rebeko... - zaczął Harry. Dopiero teraz dostrzegła, że Gus w ogóle się nie rusza.
- Boże! Gus!
- Znalazłem go na podwórku u sąsiadów. Gus machnął lekko koniuszkiem ogona.
- Myślałam, że przejechał go samochód!
- Nie, ale on jest bardzo chory, kochanie.
- Chory?
- Wydaje mi się, że ma zator w drogach moczowych. Możesz zresztą to sama wyczuć. Pęcherz jest rozdęty i
twardy jak kamień. Kastrowane koty są niezwykle podatne na to schorzenie. Gus bardzo cierpi i potrzebuje
pomocy.
- To uleczalne? - spytała, jakby uznała nagle Harry'ego za autorytet w dziedzinie weterynarii.
- Można go cewnikować, ale tylko w znieczuleniu ogólnym. A poza tym ten stan będzie się i tak powtarzał. W
tej sytuacji...
- On ma już ponad osiemnaście lat.
- Właśnie, dlatego sądzę, że najlepiej...
- Nie, nie. Chodzi mi o to, że Gus jest z nami już od urodzenia. Nie jestem w stanie myśleć.
- Ale musisz. Wiem, że to trudne, ale on cierpi.
- O czym ty mówisz?
- Sądzę, że należy go uśpić. To jedyna słuszna decyzja.
- Tak po prostu?
- Nie, nie tak po prostu.
RS
- Ale mówisz o tym tak, jakby to był stary płaszcz, który trzeba wyrzucić.
- Twierdzę tylko, że nie powinien cierpieć.
- Ja też! Myślisz, że chcę...
- Słuchaj. Tu nie chodzi o ciebie, tylko o niego, prawda? Miał rację.
- Pójdę porozmawiać z tatą - szepnęła ze ściśniętym sercem i wyciągnęła ręce po Gusa. - Po godzinach nasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl