[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Marcin tylko smutno pokiwał głową.
- Trzeba rozmówić się z Batura - byłem zdecydowany.
- Nie mamy dowodów - zwrócił mi uwagę Marcin. - Bez tego nie zainteresujemy
organów ścigania, a tylko one mogą nam w tej chwili pomóc. Musimy odnalezć jakiś ślad
Olbrzyma, Pawła, ich motocykl.
Postanowiliśmy najpierw przejechać kawałek asfaltowej drogi i sprawdzić, czy
Olbrzym nie uciekł gdzieś w boczną drogę. Poszukiwania te utrudniał deszcz, który cały czas
siąpił.
Ruszyliśmy w stronę Orłowa. Przejechaliśmy przez mostek i skręciliśmy drogą w
lewo, gdy nagle Marcin zahamował. Widziałem, że Maciek za kierownicą Rosynanta ledwo
zdążył wcisnąć hamulec.
- Sprawdzimy jedną rzecz - rzucił Marcin. - Olbrzym kocha bunkry, zna chyba
wszystkie w okolicy. Tu stoi taki jeden, w sam raz na kryjówkę.
Marcin zawrócił i skręcił przed lasem. W świetle reflektorów zaczerniły się otwory
strzelnicze betonowego schronu. Całą grupą obeszliśmy budowlę z prawej strony. Zajrzeliśmy
przez szerokie drzwi.
- Oj, działo się... - Leszek nagle spoważniał.
Marcin tylko zaklął, a Maciek i Gustlik spuścili głowy.
- Jest tam kto?! - krzyknąłem w czeluść bunkra.
Nie odpowiedziało mi nawet echo. Przed nami stał wrak motocykla z bocznym
koszem. W kilku miejscach widniały dziury po kulach. Marcin pierwszy zareagował i z
latarką w ręku obejrzał wnętrze schronu.
- Ani śladu krwi - pocieszył nas.
- Pewnie tu ich dopadli i zabrali ze sobą - orzekł Leszek.
- Musimy dowiedzieć się dokąd - stwierdziłem twardo. - Dowiem się tego od Batury,
choćbym miał mu tę informację wydrzeć z gardła.
- Trzeba użyć podstępu - nieśmiało zaproponował Maciek.
- Co masz na myśli? - zapytałem.
- Siłą od Batury i Milionera niczego się nie dowiemy - tłumaczył. - Musimy
sprawdzić, gdzie mieszkają w Aańsku, podsłuchać, wezwać pomoc. W ostateczności można
by spróbować podejść i zastraszyć bandę Kurzawy wykorzystując jego dziewczyny, które
pewnie śpią na polu biwakowym w Kociaku.
- Jak chcesz wykiwać komandosów Milionera? - Marcin miał wątpliwości. - Jak
chcesz wejść do Aańska, pilnie strzeżonego ośrodka, gdzie warty trzymają żołnierze jednostek
nadwiślańskich, a może, jeśli to prawda, że jest tu ważny minister, nawet i  borowiki ?
 Borowikami Marcin nazwał funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu zajmujących się,
jak sama nazwa wskazuje, ochranianiem najważniejszych osób w państwie.
Maciek nie dał zbić się z tropu. Zapytał o coś Leszka, a ten przytaknął. Potem harcerz
przedstawił nam swój plan.
Była już druga w nocy. Deszcz bębnił o dach Rosynanta. Trzymałem ręce na
kierownicy, a stopę na pedale gazu. Ruchami kierownicy, a na wodzie - steru i zwiększaniem
gazu mogłem utrzymywać samochód w miejscu. Pogoda nie była najlepsza. Teraz nad nami
przewalała się jedna burza za drugą. Bałem się, że uderzy w nas piorun. Musiałem jednak za
wszelką cenę utrzymać auto w tej samej pozycji. Leszek mimo deszczu sterczał wychylony
przez szyberdach. Cały czas coś sprawdzał na maleńkiej konsolecie. Z każdym podmuchem
wiatru do wnętrza wlewała się fala wody. Czułem się jak na okręcie podwodnym, gotowym w
każdej chwili do zanurzenia. Po części tak było w rzeczywistości. Tkwiliśmy na środku
Jeziora Aańskiego, dwieście metrów od brzegu. Nikt nie miał nas prawa spostrzec, ponieważ
przezornie zmieniłem barwę Rosynanta na ciemnoszarą. Na przedniej szybie włączyłem
noktowizor. Nawet z tej odległości widziałem Milionera i Baturę siedzących na ganku
ogromnej wilii w kompleksie dawnego Aańskiego Imperium.
Jeszcze niedawno temu było to państwo w państwie. Przeciętny człowiek nie miał tu
prawa wstępu. Na zaproszenie władców PRL-u bywali tu wielcy tego świata. Odbywały się tu
polowania, mniej lub bardziej huczne przyjęcia. Nowa władza chciała otworzyć ośrodek dla
wszystkich, ale do dziś na drogach dojazdowych wiszą zakazy wjazdu i napisy:  Nie dotyczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl