[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przenieść się do Anglii, gdzie umarłabym z nudów?
- Przesadzasz.
- Wcale nie przesadzam. Mac, przecież ty jesteś tutaj
tylko cieniem samego siebie! Tam, w Australii, byłeś
żywym człowiekiem, a tutaj... - Potrząsnęła głową. -
Straciłeś entuzjazm. Czy dlatego piszesz ten doktorat?
%7łeby go odzyskać?
- Moim zdaniem niczym nie zasłużyłem na ten atak -
oznajmił Sebastian lodowatym tonem.
S
R
- Przecież ja cię nie atakuję!
- Owszem, robisz to. Czujesz siÄ™ bezradna wobec
przypadku Maisy, więc wyładowujesz swoją frustrację na
mnie.
- To nie jest atak. To są moje spostrzeżenia. Nie je-
steś tu szczęśliwy. Pomyśl o tym - dodała błagalnym
tonem. - Pojedz ze mną do Australii! W ten sposób oca-
lisz i siebie, i mnie.
Zapadła długa cisza. Potem Sebastian przesunął dłonią
po czole.
- Nie mogę - odrzekł zdecydowanym tonem.
- Przecież ja cię kocham!
Spojrzał jej w oczy, ale nie poruszył się z miejsca.
- Nie mogÄ™.
Danny zagryzła wargi, by nie wybuchnąć płaczem.
Nie oglądając się za siebie, wyszła z pokoju.
Tym razem wiedziała, że wszystko jest skończone.
Z ciężkim sercem otworzył drzwi swego domu i
wszedł do saloniku. Wiedział, że nie zastanie w nim
Danny. Nie musiał zaglądać do jej pokoju. Dannyella
wyjechała.
Wyjechała na zawsze.
Wszedł do kuchni i włączył czajnik, a potem nacisnął
guzik telefonu, by odsłuchać wiadomości nagrane na
automatyczną sekretarkę. Miał blady cień nadziei, że
usłyszy jej głos. %7łe zmieniła plany i nadal jest w Anglii.
Ale dotarł do niego tylko afektowany głos jego matki.
- Musimy porozmawiać, Sebastianie. Zamierzam cię
odwiedzić, gdy tylko ta Australijka wyjedzie. Mam
wobec ciebie pewne plany i...
S
R
Nacisnął guzik, by ją uciszyć.
-  Ta Australijka" - mruknął do siebie niechętnie. -
Jak ona śmie tak mówić o Danny? Czy naprawdę nie
rozumie, że ją kocham?
Poczuł mocne bicie serca i zdał sobie sprawę z tego,
co powiedział. Kocham ją! - pomyślał. Kocham Danny!
Dlaczego nie uświadomiłem sobie tego wcześniej?
Dlaczego nie powiedziałem jej, co czuję? Bo jestem
idiotÄ…!
Ruszył w kierunku sypialni, by położyć się, zasnąć i
zapomnieć o wszystkim.
W progu stanÄ…Å‚ jak wryty.
Na poduszce leżał jego tropikalny kapelusz, z którego
zwisały na nitkach kawałki korka.
Jak ja mogłem być tak głupi? - myślał gorączkowo.
Przecież ona ma rację. Nic nie zatrzymuje mnie w Anglii.
Ani pacjenci, ani przyjaciele, ani członkowie rodziny.
Widok kapelusza przypomniał mu szczęśliwe chwile,
jakie przeżył w Dingo Creek. Tam po raz pierwszy od
dawna czułem, że żyję, pomyślał. Byłem pogodny i we-
soły. Ona mi pokazała, że najważniejszą rzeczą w życiu
człowieka jest bliski związek z ludzmi, którzy go na-
prawdÄ™ kochajÄ… i troszczÄ… siÄ™ o jego los!
Został wychowany w atmosferze, w której brakowało
prawdziwych uczuć. Ale nie zamierzał powtarzać tego
błędu w swojej własnej rodzinie. W rodzinie, którą wraz
z Danny założy w Dingo Creek!
Ale jak ją przekonać, że zrozumiał wreszcie swój błąd
i zmienił zdanie?
Danny wskoczyła do chłodnego stawu i wyciągnęła
S
R
się w wodzie. Bądz co bądz przybyła tu po to, by się
zrelaksować i odpocząć.
- Wyjedz stąd poleciła jej Maisy tego ranka. - Choć-
by na dwa dni. Nosisz zawsze ze sobą ten swój telefon,
więc w razie potrzeby każdy będzie się mógł z tobą
skontaktować.
- Kiedy ja nie chcę wyjeżdżać - zaprotestowała.
- Zabieraj się stąd i nie gadaj. Nie mogę już patrzeć
na twoją zrozpaczoną minę. Odkąd wysiadłaś z samolotu
w Darwin, harujesz bez przerwy jak wół, a kiedy prze-
stajesz pracować, zaczynasz się zamartwiać.
- To nieprawda - zaoponowała Danny. - Po prostu
niepokoiłam się o twoje zdrowie.
- Bzdura. Wiesz dobrze, że nic mi nie jest. Bob
opiekuje się mną jak kwoka pisklęciem, i to mi zupełnie
wystarczy.
- Widzę, że wasza znajomość zaczyna nabierać po-
ważnego charakteru.
- Zgadłaś, kochanie. - Maisy mrugnęła do niej poro-
zumiewawczo. - Niedługo będę miała następnego męża.
To ja powinnam martwić się o ciebie. Nie wiem, kiedy
ten Sebastian odzyska rozum, ale jeśli nie zrobi tego
szybko, sama się tym zajmę. A na razie masz wyjechać i
odpocząć.
Zanurkowała w wodzie, by ochłodzić swe rozgrzane,
zmęczone ciało. Kiedy wypłynęła na powierzchnię, zda-
wało jej się, że słyszy warkot śmigłowca. Ponieważ nie
było w tym nic niezwykłego, ponownie zanurzyła się w
wodzie i zaczęła płynąć.
Muszę zapomnieć o Sebastianie, myślała. Prędzej czy
S
R
pózniej muszę o nim zapomnieć. Nie skontaktował się ze
mną od chwili rozstania, nie wysłał nawet e-maila. Prze-
płakałam ostatnie siedem tygodni, ale teraz muszę pogo-
dzić się z rzeczywistością.
Zaczęła energicznie poruszać rękami i nogami, by się
zmęczyć i zapewnić sobie normalny sen. Po kilkunastu
minutach wyszła na brzeg i owinęła się cienkim szlaf-
rokiem.
Nagle usłyszała tuż obok siebie trzask jakiejś gałązki.
Na chwilę zastygła w bezruchu, a potem szybko od-
wróciła głowę... i spojrzała prosto w niebieskie oczy Se-
bastiana.
Miał na sobie niebieskie dżinsy, białą sportową koszu-
lę oraz swój tropikalny kapelusz. Wydał jej się niezwykle
przystojny. Wyglądał na człowieka, który czuje się w
australijskim buszu jak u siebie w domu.
- Przepraszam, jeśli cię wystraszyłem - powiedział,
ruszajÄ…c w jej stronÄ™.
- Wcale mnie nie przestraszyłeś.
Podszedł jeszcze bliżej, a ona poczuła przyspieszone
bicie serca.
- Miałaś rację, Dannyello - oznajmił cichym głosem.
- W jakiej sprawie?
- Miałaś rację, mówiąc, że nie jestem szczęśliwy w
Anglii.
- Ale dlaczego przyjechałeś tutaj?
- Dlatego, że za tobą tęskniłem. Dlatego, że... że cię
kocham. Zachowałem się jak kompletny dureń. Jak mo-
głem być tak głupi, tak ślepy, tak...
- Tępy?
Sebastian uśmiechnął się szeroko.
S
R
- Owszem. Tak tępy, żeby wypuścić cię z rąk. -
Chwycił oburącz jej dłonie. - Kocham cię, Danny, i nig- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl