[ Pobierz całość w formacie PDF ]
być może, ustąpić mu berła. Plany Egg ległyby w gruzach. Spoglądał na nią z
serdecznym współczuciem. Tamci nie rozumieli jej, lecz on, ze swą niemal kobiecą
wrażliwością, uzmysławiał sobie w pełni jej rozterkę. Walczyła o swoje szczęście&
Co odpowie?
A zresztą, cóż miała rzec? Jakżeby mogła głośno wyrazić swe myśli? ''Niech pan
sobie idzie, zniknie nam z oczu, wszystko pan może popsuć, nie chcę tu pana& ''
Egg Lytton Gore dała jedyną możliwą odpowiedz.
Oczywiście odparła z nieznacznym uśmiechem. Będziemy zachwyceni.
ROZDZIAA CZWARTY
DORADCA
Zwietnie powiedział Poirot. Jesteśmy wiec kolegami. Eh Bien, jeśli można,
proszę mnie wprowadzić w sprawę, chciałbym być au courant.
Słuchał z wielką uwagą, gdy Satterthwaite przedstawiał po kolei kroki, jakie podjęli
po powrocie do Anglii. Satterthwaite potrafił świetnie opowiadać. Umiał stworzyć
nastrój, sugestywnie przedstawić sytuacje. Barwnie odmalował ''Abbey'', służbę,
nadinspektora policji. Poirot gorąco wyraził swe uznanie dla sir Charlesa i jego
odkrycia nie dokończonych listów w gazowym kominku.
Ah, mais c est magnifique, ça! zawoÅ‚aÅ‚ z zachwytem. Dedukcja, rekonstrukcja,
wprost doskonale! Pan powinien być wielkim detektywem, a nie wielkim aktorem, sir
Charles!
Aktor przyjął tę lawinę komplementów z odpowiednią skromnością, ze szczególną,
właściwą sobie skromnością. Miał wieloletnią praktykę w zbieraniu na scenie wyrazów
uznania i umiał je właściwie przyjmować.
Pańskie spostrzeżenie jest również bardzo słuszne Poirot zwrócił się do
Satterthwaite a. Chodzi mi o to nagłe spoufalenie się doktora z kamerdynerem.
Uważa pan, że ten pomysł z panią de Rushbridger ma ręce i nogi? spytał
gorliwie sir Charles.
To jest jakaś myśl. Sugeruje, rozumiecie państwo, sugeruje szereg różnych rzeczy.
Nie byli pewni, co to za różne rzeczy, nie chcieli jednak się z tym zdradzić i
zamruczeli coÅ› pod nosem.
Sir Charles dokończył relację. Opisał wizytę u pani Babbington, mizerny plon tego
spotkania.
Teraz jest pan na bieżąco. Wie pan, jak sprawy stoją. I jak pan to wszystko widzi?
Pochylił się do przodu z chłopięcą niecierpliwością.
Poirot milczał. Cała trójka, skupiona, wpatrywała się w niego.
Wreszcie odezwał się:
Czy pamięta pani, mademoiselle, kieliszki do porto u sir Bartholomewa?
Sir Charles wtrącił, w chwili gdy Egg przecząco kręciła głową:
Ja panu powiem.
Wstał, podszedł do kredensu i wyjął kilka ciężkich ozdobnych kieliszków do sherry.
Oczywiście te są innego kształtu, tamte były bardziej okrągłe, właściwe szkło do
porto. Tollie kupił je na wyprzedaży u starego Lammersfielda, cały zestaw. Podobały mi
się, a ponieważ miał ich za dużo, odstąpił mi kilka. Niezłe, prawda?
Poirot wziął jedną sztukę i obrócił nią w ręku.
Tak powiedział. Aadne. O takich właśnie myślałem.
Ale dlaczego? zawołała Egg.
Poirot jedynie uśmiechnął się do niej.
Tak, tak podjął swoje. Zmierć sir Bartholomewa Strange a daje się stosunkowo
łatwo wytłumaczyć. Babbingtona nastręcza więcej trudności. Och, gdybyż się stało
odwrotnie!
Jak to odwrotnie? zdziwił się Satterthwaite.
Rozważmy to, przyjacielu zwrócił się do niego Poirot. Znany lekarz może zginąć
z wielu powodów. Lekarz zna różne sekrety, przyjacielu, sekrety wielkiej wagi. Ma
władzę. Wyobrazmy sobie pacjenta, który znajduje się na granicy choroby umysłowej.
Wystarcza słówko doktora i pacjenta izoluje się od świata. Cóż to za pokusa dla
niezrównoważonej osoby. Dalej, lekarz może powziąć jakieś podejrzenia w związku z
nagłą śmiercią któregoś z chorych. Widzicie państwo sami, przytaczam motyw za
motywem.
A zatem, jak mówiłem, gdyby się stało odwrotnie. Gdyby sir Bartholomew Strange
zginął pierwszy, a wielebny Stephen Babbington w drugiej kolejności. Babbington
mógłby w takim wypadku coś wiedzieć, coś podejrzewać&
WestchnÄ…Å‚.
Ale trudno, nie można mieć takiej sprawy, jakiej by sobie człowiek życzył. Trzeba
brać ją taką, jaka jest. Chciałbym wszakże coś zasugerować. Czy jest możliwe, że
Stephen Babbington zginął przez przypadek, że truciznę (Jeżeli takowa była)
przeznaczono dla sir Bartholomewa, a zażył ją niewłaściwy człowiek?
Wielka myśl rzekł sir Charles. Twarz mu zabłysła i zaraz przygasła. To się
jednak nie zgadza. Babbington wszedł do tego pokoju na cztery mniej więcej minuty
przed atakiem. W tym czasie nie wziÄ…Å‚ niczego do ust poza cocktailem, a w cocktailu
nic nie było&
Poirot przerwał:
Już pan to mówił. Załóżmy jednak, dla dobra naszej dyskusji, że w cocktailu coś
było. Czy trunek mógł być przeznaczony dla sir Bartholomewa Strange a, a pan
Babbington wypił go przez omyłkę?
Sir Charles pokręcił głową.
Nikt, kto choć trochę znał Tollie ego, nie próbowałby go otruć za pomocą
cocktailu.
Dlaczego?
Bo nie pijał cocktailów.
Nigdy?
Nigdy.
Poirot machnął ręką zniechęcony.
Ach& w takim razie& to do niczego. Po prostu bez sensu&
Poza tym ciągnął Cartwright nie wyobrażam sobie, jak można pomylić
szklanki. Temple roznosiła je na tacy i każdy brał pierwszą z brzegu.
To prawda mruknął Poirot. Nie można wcisnąć komuś cocktailu jak karty do
gry. Jaka jest ta pańska Temple? Czy to ona wprowadziła mnie tutaj dzisiaj
wieczorem?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tlonastrone.pev.pl
Donald Robyn Romantyczne podróże 41 Upał w Waitapu
Featherstone, Charlotte Mistress of the Night (NCP)
Arthur C. Clarke Wyspa delfinow
Alan Burt Akers [Dray Prescot 22] A Victory for Kregen (pdf)
Harry Oulton A Pig Called Heather (retail) (pdf)
Travis S. Taylor One Day on Mars
Cartland Barbara śÂšwiatśÂ‚o bogów
Joel Rosenberg KOTHW 03 The Crimson Sky