[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeśli nie ukradną silnika, to zabiorą kable i prostownik.
- Nie licz, że pomogę ci zapchać go na podwórze. W ta
kim razie zostaw go tu do rana, a sam wróć do domu innym.
- Chcesz, żebym jechał po nocy takim rzucającym się
w oczy samochodem, bez dokumentów?
- Czyżbyś miał na sumieniu kradzież samochodu? Za to
trafiłeś do szkoły wojskowej? Chcesz, wypiszę ci zaświad
czenie...
- Dobrze, powiem ci, w czym rzecz. O tej porze wolÄ™ nie
eksperymentować z kolejnym nieznanym samochodem.
- Nie ma problemu. Wez forda.
RS
- Musiałabyś obudzić psa, przesiąść się i wracać wyzię
bionym autem.
- To dla mnie nie pierwszyzna.
- Ja cię odwiozę - zaproponował.
- Już ci tłumaczyłam, że rano będzie mi potrzebny samo
chód. Wsiadaj, odwiozę cię do domu.
Nawet nie drgnÄ…Å‚.
- Mieszkam na południu - powiedział.
Na południu. Czyli co najmniej pół godziny jazdy w jedną
stronę. I po co się tak wyrywałam? - zbeształa się w duchu.
Westchnęła. Trudno, już przepadło.
- Powiedziałam, że cię odwiozę, więc to zrobię.
- Zadzwonię po taksówkę.
- I będziesz czekać nie krócej niż na kogoś z obsługi.
Jeśli w ogóle tu trafi. Przyjdzie ci siedzieć na zimnie.
- To wejdę do środka.
- Wyatt, przestańmy się spierać. Nim coś zdziałasz, zrobi
siÄ™ widno.
Scruffy podniósł nos i zawył cichutko.
- On już chce do domu - zauważył Wyatt.
- Ja też. Mam pomysł. Przenocuj u mnie.
Wyatt uniósł brwi.
- Nie skomplikuję ci życia?
Melanie uśmiechnęła się.
- Szczerze? Wolę cię przenocować, niż odwozić do domu.
Rano pracownicy zajmÄ… siÄ™ twojÄ… baritsÄ….
Nawet nie mrugnÄ…Å‚. Chyba powoli zaczyna siÄ™ przesta
wiać, stwierdziła w duchu. Szkoda, bo chętnie jeszcze by się
z nim podroczyła.
Okrążył forda, wsiadł do środka.
RS
- Warsztat jest czynny w soboty?
- Przez pół dnia. W soboty zwykle przychodzą hobbyści,
którzy potrzebują części.
Do domku Melanie było ledwie kilka kilometrów. Gdy
podjechali, Scruffy podniósł się i westchnął z ulgą.
W słabym świetle księżyca niewielki bungalow wydawał
się wymarły. Jeszcze nie zrobiła wiosennych porządków.
Sterty zeschłych liści ścieliły się przy podmurówce, na klom
bie przy podjezdzie smutno sterczały resztki uschniętych
chryzantem. Dzisiaj domek sprawiał wrażenie jeszcze bar
dziej opuszczonego i zaniedbanego niż zwykle. Może przez
te spowijające go ciemności.
- Nie wiedziałem, że mieszkasz w domku - rzekł Wyatt.
- Po śmierci mamy zastanawiałam się, czy go nie sprzedać
- odparła Melanie. - Jest z nim sporo zachodu, zwłaszcza
z utrzymaniem ogródka. Na jedną osobę jest za duży. Ale trudno
znalezć mieszkanie, w którym można trzymać zwierzaki.
- Masz nie tylko psa?
- Moja mama była kociarą. - Melanie otworzyła drzwi
i dwa syjamskie koty, wygodnie umoszczone na miękkim
fotelu, popatrzyły na wchodzących. Jeden ziewnął szeroko,
drugi z powrotem wtulił się w poduszkę.
- Mam gościnną sypialnię - powiedziała Melanie. - Po
wlekę tylko pościel i...
- Daj spokój. Idz spać. Prześpię się na kanapie.
- Chcesz, żeby obsiadły cię koty i pies?
- Przynajmniej nie będę sam.
Nie nalegała. Zaczęła wchodzić na górę. Czuła się dziw
nie. Od śmierci mamy mieszkała sama. Pierwszy raz ktoś
będzie nocował.
RS
Czułaby się jeszcze bardziej dziwnie, gdyby Wyatt po-
szedł z nią na górę. Dziwnie i nieswojo.
Miło z jego strony, że wykazał się takim wyczuciem. Je
den problem mniej. Chyba że nie miał na względzie jej uczuć,
a swoje.
Jasne, zakpiła z siebie. Wyatt panicznie się boi, że chcesz
go wciągnąć na górę i uwieść!
Ranek wstał szary i ponury. Koty nawet nie drgnęły, gdy
Wyatt wypuszczał psa do ogródka. Nastawił ekspres, wpuścił
psiaka z powrotem. Usiadł i wypił gorącą kawę. W domku
panowała niezmącona cisza. Dochodziła dziewiąta, a Mela
nie ciągle spała.
Napełnił kawą drugą filiżankę i ruszył na górę.
Czuł się trochę niepewnie, wchodząc na piętro bez zapro
szenia. Pocieszał się, że przecież nie robi nic złego. Może
Melanie zle się czuje? Może potrzebuje pomocy?
Znalazł się w niewielkim przedpokoju. Wszystkie drzwi
zamknięte. Zastukał w pierwsze z brzegu, uchylił je.
Bielizniarka. Dopiero teraz spostrzegł, że Scruffy też wszedł
na górę i stanął przy drzwiach w dalszej części korytarzyka.
Wyciągał rękę, by zastukać, gdy piesek podskoczył i pod
bił łepkiem klamkę. Drzwi otworzyły się i Scruffy wpadł do
środka. Rozległ się zduszony odgłos.
W pokoju panował półmrok. Okna przesłonięte storami,
z nocnej lampki w kształcie muszli sączyło się słabe światło.
Pod kołdrą rysował się niewyrazny kształt.
- Melanie?
Koty, które zostawił na dole, musiały przyjść, gdy otwierał
bielizniarkę, bo teraz jeden z nich z cichym prychnięciem
RS
przemknął pod jego uniesioną nogą, a drugi wskoczył do
środka, niechcący ściągając dywanik przy łóżku.
Desperacko próbował nie nastąpić na kota; oparł stopę
o usuwający się spod nóg dywanik i stracił równowagę. Ude
rzył łokciami o łóżko. Wprawdzie utrzymał filiżankę, jednak
jej zawartość chlusnęła na śpiącą dziewczynę.
Melanie poderwała się gwałtownie.
W półmroku widział ciemne strugi spływające jej po wło-
sach, opadające na rzęsy i białą piżamę.
No, Reynolds, teraz dostaniesz za swoje, przygotował się
w duchu na najgorsze. Kawa nie jest taka gorąca, żeby opa
rzyć, ale...
- Dziękuję. - Rozespany głos Melanie miał zmienione,
zmysłowe brzmienie. - Właśnie tego mi było trzeba. Kawa
i prysznic, dwa w jednym. Pięknie to połączyłeś.
RS
ROZDZIAA PITY
Wyatt zaczął ją przepraszać - a może tłumaczyć się z tego,
co zaszło, ale nie chciała go teraz słuchać. Rogiem kołdry
otarła kawę z rzęs.
- Domyślam się, że to ciekawa historia, ale nie teraz.
Jestem cała mokra.
Wyatt przesunął wzrokiem po jej pochlapanej kawą piża
mie, pokręcił głową.
- Wcale nie jesteś mokra, ledwie trochę zmoczona - rzekł
z lekkim rozczarowaniem.
- Następnym razem wez większy kubek - skrzywiła się
Melanie. - A teraz, bądz tak łaskaw i zejdz z mojego łóżka.
- Oczywiście - zmieszał się. - Poczekam na dole.
Podniósł się, materac zakołysał się pod jego ciężarem.
Poczuła się jakoś dziwnie.
Gdy tylko zniknął za drzwiami, zerwała się z łóżka. Zdjęła
pochlapaną pościel z myślą, że jeszcze przed wyjściem na
stawi pranie. Jednak gdy wyszła spod prysznica i spojrzała
na zegarek, zapomniała o pralce.
Jak mogła tak zaspać? Coś takiego dawno jej się nie zda
rzyło. Zbiegła do kuchni.
- Dlaczego nie powiedziałeś, że już tak pózno?
- Właśnie miałem to zrobić, ale twoje koty pomieszały
RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tlonastrone.pev.pl
Moorcock_Michael_ _Sniace_miasto_ _Sagi_o_Elryku_Tom_IV
Sean Michael Velvet Glove Volume III
Connelly Michael Harry Bosch Miasto kości
Sean Michael A Hammer Novel 2 Groceries
Jack Yeovil Dark Future 1 Demon Download
Joel Rosenberg KOTHW 03 The Crimson Sky
T. K. F. Weisskopf Cosmic Tales 02 Adventures In Far Futures
0219. Knoll Patricia Najprawdziwsza McCoy