[ Pobierz całość w formacie PDF ]
my dosiada ich konia. Jeśli chcesz ciągnął obojętnym to-
nem - zawsze możemy wymienić się uzdami.
Deanna zamknęła oczy. Pragnęła, żeby ziemia rozstąpiła
S
R
się i pochłonęła ją natychmiast. Spodziewała się, że lada
moment Vaughn wypowie upokarzające ją słowa: A nie
mówiłem!". Dlaczego rodzina Leightonów musiała doświad-
czać dobroci Vaughna na własnej skórze?
Nie otworzyła oczu. Nie musiała błagać o karę niebios.
Utrata własnej godności była wystarczającą pokutą.
Nagle poczuła na ramionach dłonie mężczyzny.
Zdumiona uniosła powieki. Cofnęła się odruchowo.
Od razu spostrzegła, że mięśnie rozluzniają się pod doty-
kiem ciepłych rąk. Poczuła się cudownie.
- Lepiej? - spytał zadowolony J.D. po paru minutach.
Deanna z westchnieniem wyprostowała ręce. Ramiona
wciąż bolały, ale przynajmniej mogła nimi poruszać.
- O wiele lepiej. Dziękuję.
-Moją siostrę często bolały ramiona od łapania bydła na
lasso. Sierra wolałaby umrzeć, niż przyznać się do bólu czy
prosić o pomoc. Była najtwardsza z nas wszystkich. Taka jak
ty.
J.D. podniósł się z klęczek i pomógł wstać Deannie.
- Przypominam ci siostrÄ™?
Omiótł ją pełnym podziwu, niemal zalotnym wzrokiem.
Zwlekał z odpowiedzią.
- No cóż... niezupełnie.
Wyszarpnęła rękę z jego dłoni. Nie mogła mu puścić pła-
zem bezwstydnego tupetu.
- Lubisz kuć żelazo póki gorące, co?
W oczach Vaughna zamigotały iskierki.
- Tak mnie uczono.
- Nie lubiÄ™, kiedy ktoÅ› mi siÄ™ narzuca. PotrafiÄ™ natomiast
przyznać się do błędu. Miałeś rację co do Rustlera. Nigdy
wcześniej nie odbywałam takich długich przejażdżek, więc
nie zdawałam sobie sprawy z problemu.
S
R
J.D. spojrzał z aprobatą.
- Wobec tego zamieńmy się końmi na resztę dnia.
Wieczorem wprowadzę ulepszenia w twojej uzdzie, a już ju-
tro wsiądziesz na Rustlera. Będziesz zaskoczona różnicą.
- Dziękuję za propozycję. Jestem ci wdzięczna.
Zabrzmiał sygnał trąbki przewodnika rajdu..J.D. podniósł
wzrok.
- Pora jechać. Przyprowadzę wierzchowca. Niech twoje
ramiona odpocznÄ… jeszcze trochÄ™.
- Na litość boską, przecież nie umieram! odparła ostro. -
Pójdę z tobą.
- Chętnie na to przystanę.
MusnÄ…Å‚ palcem jej wargi. Z jego oczu zniknÄ…Å‚ wyraz roz-
bawienia. Patrzył teraz inaczej, tak jak wtedy, gdy wspólnie
wypuścili węża i gdy ją pocałował.
Odwaga opuściła Deannę. Znów usiadła na trawie.
- Rozmyśliłam się - powiedziała.
Vaughn nie nalegał, więc poczuła się rozczarowana, wręcz
znieważona. Widać jej kobiece wdzięki nie były wystarczają-
co atrakcyjne. Nie zależało jej na wzbudzeniu zainteresowa-
nia Vaughna, ale...
- Cieszę się, że wam dwojgu lepiej się układa.
Na dzwięk głosu Kathy, Deanna podskoczyła jak oparzo-
na.
- Znów na mnie naskakujesz?
-A gdzieżbym śmiała! Skaczące siedemdziesiąt kilo żywej
wagi, cha, cha! - Kathy zerknęła na Vaughna prowadzącego
oba konie. -Wiesz, Deanna, on na pewno smali do ciebie cho-
lewki.
- Raczej do Rustlera.
- Nie, do ciebie. Na milę umiem rozpoznać, kiedy facet jest
zainteresowany kobietÄ….
S
R
Deanna w skrytości ducha pragnęła, aby Kathy mówiła
prawdę, nie mogła się jednak zdradzić przed przyjaciółką.
- Jakbym słyszała moją matkę!
- Bo może obie mamy rację?
- Ho, ho! Jeśli to prawda, to dlaczego Vaughn zamierza
przez resztę dnia jechać na Rustlerze?
Na twarzy Kathy malowało się bezbrzeżne zdumienie.
- Chodzi mu tylko o przejażdżkę na Rustlerze?...
Prysł cały romantyzm sytuacji.
- Już ci mówiłam, że on się mną nie interesuje -
powiedziała Deanna, czując się trochę winna, że nie opowie-
działa Kathy wszystkiego.
Musiałaby wyznać, że J.D. dał jej aspirynę, aby złagodzić
ból mięśni, zrobił masaż ramion, a potem zaproponował za-
mianÄ™ koni i naprawÄ™ wadliwej uzdy. Kto wie, do jakich sza-
lonych wniosków doszłaby romantyczna przyjaciółka?
Półprawda była zdecydowanie lepszym rozwiązaniem,
przynajmniej na razie.
- Nie przejmuj się - pocieszyła zawiedzioną Kathy. -Nie
wszyscy mają takie szczęście do mężczyzn jak ty.
- To nie kwestia szczęścia. Po prostu byłam bystra na tyle,
aby odpowiedzieć na zainteresowanie mojego przyszłego
męża. Ty postępujesz wręcz odwrotnie. Odrzucasz taką
świetną partię jak J.D. Czysty obłęd!
-Jestem dla niego bardzo uprzejma odrzekła Deanna obo-
jętnym tonem. - Z pewnością Vaughn nie skarży się na moje
towarzystwo. ProszÄ™ ciÄ™ jednak: nie odgrywaj roli swatki.
Wystarczy mi atmosfera w domu.
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy.
W nie lepszym nastroju dosiadła wierzchowca Vaughna.
Pistol Pete był tak spokojnym koniem, że Deanna mogłaby
bezpiecznie zdrzemnąć się w siodle.
S
R
Uderzający kontrast między wałachem a jej ogierem uświa-
domił Deannie, jak wiele Rustler powinien się jeszcze na-
uczyć i jak wielka praca ją czeka. Popisała się głupotą sądząc,
że wiedza podręcznikowa uczyni z niej dobrego jezdzca.
J.D. natomiast był wspaniałym jezdzcem. Rustler spróbo-
wał wszystkich swoich sztuczek i zorientował się, że trafiła
kosa na kamień. J.D. prowadził go delikatnie, lecz stanow-
czo. Ogier zirytował się, następnie rozzłościł, a wreszcie
poddał się. Odzyskał dobry humor, a do nowego pana nabrał
szacunku.
Im dłużej Deanna obserwowała tę parę, tym gorszy ogar-
niał ją nastrój. Biblia nie myliła się. Duma zapowiada zawsze
upadek. Jej duma poniosła tego dnia sromotną klęskę. Zbesz-
tała życzliwą jej, Bogu ducha winną przyjaciółkę, a w dodat-
ku musiała przyznać, że marny z niej trener koni.
- Dobrze się czujesz? - spytał J.D.
-W porządku - odparła wyrwana z niewesołych myśli.
- Chyba nie bardzo. WyglÄ…dasz na... smutnÄ….
Deanna zmrużyła oczy i wyprostowała się w siodle.
- Czuję się świetnie. Naprawdę.
- Na pewno?
- Jestem trochę zmęczona, to wszystko.
- O czwartej zatrzymamy się. Rozbijemy obóz zjemy coś.
To już niedługo.
Deanna kiwnęła głową i odwróciła wzrok. Monotonny kra-
jobraz, tumany kurzu wzbijane przez wozy i oślepiający
blask słońca odbitego od skał wszystko to wpływało na nią
przygnębiająco.
- Słuchaj, mam jeszcze aspirynę, jeśli dręczy cię ból ra-
mion - zaproponował J.D. -To żaden kłopot. Pete niesie torbę
z lekami.
Deanna spojrzała na mężczyznę, zaskoczona troską w jego
S
R
głosie. Twarz Vaughna również wyrażała zaniepokojenie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
Anne McCaffrey Pern 17 SS Runners of Pern
Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
Anne McCaffrey Ship 05 The Ship Who Won
Anne Hampson Wings of Night [HP 16, MBS 187, MB 545] (pdf)
Anne Norton Leo Strauss and the Politics of American Empire (2004)
Laurie King Anne Weverley 01 The Birth Of A New Moon
Long Julie Anne Pennyroyal Green 06 Gra o markiza
Baby for the Billionaire series 5 The Lost Tycoon Melody Anne
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 07 Zdrada
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 19 Kusiciel