[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie odpowiedział Wasin. Połączyły się, ale nie same. To ja przeniosłem jedną
Kulę do drugiej. Dlaczego? Ja tego nie chciałem.
A dlaczego wylądował pan statkiem w jedynym na planecie skupisku Kul? Bardzo
proste. W czasie przeciwnie ukierunkowanym pan wylatuje, zostawiwszy po sobie to skupisko
t potomków przywiezionej przez pana Kuli. Pan nie może lądować w innym miejscu. Dokładniej
na tej samej zasadzie Kule musiały się zlać ze sobą. I zmusiły pana do pomocy. Prawdopodobnie
to jest jedyne wyjście. Kule musiały się zlać, to znaczy, że pan musiał im pomóc.
Czyli istnieje jakiś związek? Ale jaki jest jego mechanizm?
Niech pan nie myśli, że ja rzeczywiście wiem wszystko uśmiechnął się Zamojski.
Nauka, o której mówiłem, twierdzi, że dowolną porcję materii charakteryzuje i prosty, i
odwrotnie ukierunkowany rozwój. Na przykład inercja traktowana jest jako pamięć o przyszłości
obiekt pamięta , gdzie dopiero co się znajdował w odwrotnie ukierunkowanym czasie.
Człowiek nie jest wyjątkiem: jest on jakby dwoma istotami, włożonymi jedna w drugą. Prosty
człowiek uosobiony jest w pamięci; odwrotnie ukierunkowany w instynktach i intuicji,
które także są rodzajami pamięci o przyszłości zaciskającymi w zorganizowanej materii
właściwość inercji. Kula żyjąca w odwrotnie ukierunkowanym czasie oddziałuje na nasze
instynkty, także należące do odwrotnie ukierunkowanego czasu, i człowiek postępuje tak, żeby w
prostym czasie Kule się połączyły. Pamięć, broniąc psychiki, zachowuje zniekształcony odbiór
podobny do widzenia sennego. Nawiasem mówiąc, są ludzie, którzy uważają, że we śnie
przemieszane są w równym stopniu przeszłe i przyszłe doświadczenia. Oto chyba wszystko.
Raptem wszystko! wykrzyknął Wasin.
Tak. Kiedy tak długo się nad tym rozmyśla, wszystko wydaje się oczywiste.
Właściwości Kul, wyglądające tak tajemniczo, nie powinny nas peszyć. Dla Kul człowiek
prawdopodobnie też jest ośrodkiem przesądów. Pana praca z ich punktu widzenia tak wygląda.
Na planecie, zaludnionej przez Kule, pojawia się zagadkowy przedmiot ziemski zwiadowca.
Jedna z Kul przenika na pokład statku i odlatuje. Zwiadowca dostarcza ją na pustą planetę o
znośnej atmosferze, gdzie niedawno jeszcze mieszkali ludzie. Kula zaczyna wchłaniać powietrze
i rozmnażać się. Zwiadowca odlatuje, lecz wraca,, kiedy Kul jest już dużo. Jedna z nich znowu
przedostaje się na pokład i cykl się powtarza. Nam wydaje się, że my zaludniamy kosmos.
A w rzeczywistości one?
Co bywa wcześniej: dzień czy noc? uśmiechnął się Zamojski. Są to dwie strony
jednego zjawiska. Nie wolno ich rozdzielać.
Cóż zatem jest wolnością?
Jest pan wolny, dopóki nie wtrącają się Kule. One też są wolne, dopóki pan nie
przeszkadza. Przy tym myślę, że istnieją nie tylko one. Prawdopodobnie codziennie spotykamy
się ze znacznie mniej egzotycznymi istotami, żyjącymi w odwrotnie ukierunkowanym czasie.
Niekiedy wydaje mi się, że wszystkie przedmioty martwe w jakiś sposób są podobne do
Czarnych Kul. My coś z nimi robimy; a jeśli w odwrotnie ukierunkowanym strumieniu czasu to
one właśnie robią coś z nami? Jestem przekonany, że życie to symbioza. Dialektyka. Zmaganie
się dwóch różnych porządków.
No, dobrze zgodził się Wasin. Trzeba to przemyśleć.
11
Wasin patrzył na pulpit sterowniczy. Czarna Kula słabo migotała. Mrugnął do niej i
nacisnął starter.
Zamojski został na Elionie. Wasin znowu ruszył na wolne poszukiwanie . Wszystko było
jak przedtem, lecz coś niecoś się zmieniło.
Wasin patrzył na Czarną Kulę. Wszystko będzie jak ma być. Wiezie Kulę do jej
przeszłości, a przeszłość Kuli związana jest z planetą Kul. Z planetą niezbędną ludziom.
Ależ dziwny jest ten los.
Przełożył Wacław Mucha
Michaił Puchow
PRZYPADKOWE NASTPSTWO
1
Er 17 szedł z przodu. Na jego czarnych, wypolerowanych plecach Grekow łowił swoje
powykrzywiane odbicie. Kowalski w lustrze pieców się nie mieścił, zasłaniał mu je Grekow.
Szedł jednak z tyłu, prawie obok i Grekow słyszał, jak pod jego butami chrzęszczą kamienie.
Sam Grekow, a jeszcze bardziej robot, szli prawie bezszelestnie i było wyraznie słychać, jak
wiatr wyje wśród skał i szeleści w koronach drzew.
Wiatr się nasilał. Spod nóg Grekowa, idącego z przodu robota i Kowalskiego, który szedł z
tyłu, unosił się biały pył i ulatywał do przodu zlewając się w skłębiony, przyciśnięty do ziemi
długi obłok wskazujący im drogę. Wiatr był południowy. Stopniowo się wzmagał i wiał wzdłuż
żlebu w plecy ułatwiając wspinaczkę. Nie byłoby dobrze, jeśli nie jest to tylko zwykły wiatr, a
poczerniałe nad południowym horyzontem niebo zapowiada polarną burzę.
Oglądanie się nie miało sensu. %7łleb, którym szli, był kręty i horyzont przysłaniały zielone
od drzew szczyty skał. Oczywiście można się wdrapać na wierzchołek, na jakiś wysoki występ
skalny, ale na to trzeba czasu. A jeśli zbliża .się huragan, to czas jest najcenniejszy.
Grekow dotknął pasa, na którym zgodnie z instrukcją powinien się znajdować blaster.
Blastera jednak nie było. Blaster waży dwa kilogramy, a świt był dzisiaj zwyczajny, zielony, bez
różowo czerwonych przebłysków zapowiadających południowy sztorm. Dobrze, że chociaż
Kowalski jest uzbrojony. To dobrze, że ci nowi posiadają znakomitą potrzebę obwieszania się
bronią zawsze, kiedy im się tylko na to pozwoli.
Kowalski przybył na Gammę dopiero dwa dni temu i idący z przodu robot Er 17 był
pierwszym, jakiego mieli wyprawić do Tunelu razem. Ostatnie sześć miesięcy Grekow był
jedynym człowiekiem wysyłającym do Tunelu roboty i odbierającym je, jeżeli wracały. Wracała
mniej więcej połowa.
Teraz wchodzili coraz wyżej po dnie wąskiego żlebu wyrytego przez ściekający tędy
kiedyś lodowiec. Skały po obu stronach były piękne, młode, prawie nie tknięte przez erozję.
Między nimi były przejścia, więc w razie czego można było wyjść w górę i wrócić do bazy
robiąc niewielkie koło. Szczyty skał były płaskie, wygładzone. Zieleniły się tam jęczące od
wiatru drzewa.
Maleńki oddział zbliżał się do celu.
Baza, z której wyruszyli, była usytuowana niezbyt daleko od wejścia do Tunelu. Głupstwo,
dziesięć kilometrów, chociaż można było zbudować ją bliżej, na dnie tego żlebu. Ale kiedy ją
stawiano, nikt nie podejrzewał nawet istnienia Tunelu.
Baza została zbudowana w celu badania obyczajów tubylców zamieszkujących półkulę
południową, a w bezpośredniej bliskości od wejścia do Tunelu nie ma osiedli tubylców. Na
równinie nie ma ich także budują swoje szałasy z gałęzi drzew w górach, na płaskich
szczytach skał, a nie w dolinach. Boją się Tunelu, chociaż jest przedmiotem ich religijnego kultu.
Tubylcy wierzą, że z Tunelu od czasu do czasu wychodzą bogowie i straszydła. Straszydła
pozostają tak długo, dopóki nie znajdą się bohaterowie, którzy stoczą z nimi walkę i zwyciężą.
Bogowie odchodzą sami. Tubylcy wcale się nie zdziwili, kiedy na Gammę przyszli ludzie. Teraz
czekają, kiedy wrócimy z powrotem do Tunelu.
Oczywiście, nic nie przeszkadza przenieść stację choćby teraz. Nie jest to trudniejsze, niż
regularne, dwa razy w tygodniu przejmowanie kolejnego robota zwiadowcy, jeżeli wraca, i
posyłanie do Tunelu następnego. Czasami roboty muszą długo czekać jeżeli były
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
Czechow Antoni OPOWIADANIA HUMORYSTYCZNE
opowiadania, publicystyka zerowski
antologia StaĹo siÄ jutro 16
Ebook Apolinary ZagĂłrski GawÄdy Naukowe
Antologia ZĹota podkowa 43 Kokaina i inne opowiadania
Współczesne opowiadania chińskie Tom 1 2 antologia
ćąĂÂamek Aleksander Sens ćąćËycia
795. Michaels Leigh Nowy wspólnik
0854.Rose Emilie Ten jeden raz
Brenden Laila Hannah 27 UwićÂziona