[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czuła, jak jego ramiona zaciskają się mocniej. - Ja i panna
Smythe musimy przygotować wszystko do podróży.
Wyruszamy w piątek o świcie.
- Za ciężko pracujesz, maleńka, ale masz rację.
94 GRZESZNA NAMITNOZ
Wymęczę dzieciaki tak, że dadzą ci spokój wieczorem. Będziesz
mogła pójść ze mną na kolację.
Nie o to jej chodziło, ale niech tam. Benedykt w roli opiekuna
dawał się lubić. Nie była pewna, czy chce, aby odwiedzał ją
w Londynie... Będą z tego same kłopoty. Ale jeden dzień
niczego nie zmieni. Nie powinien
- Dobrze, spotkamy siÄ™ jutro wieczorem.
- Dziękuję, Rebeko. - Delikatnie ucałował jej
nabrzmiałe wargi, po czym wziął ją pod ramię i ruszyli przed
siebie.
Jestem dojrzałą, rozsądną kobietą, a Benedykt bardzo
się zmienił, rozmyślała leżąc w łóżku. Może, jeśli powie mu
jutro o Danielu... może zostaną przyjaciółmi. Nie spodziewała się
niczego więcej. Nie śmiała...
ROZDZIAA SZÓSTY
Był niedzielny wieczór. Nazajutrz zaczynały się zajęcia
szkolne, a Rebeka była cała obolała. Z ciężkim westchnieniem
zapadła w fotel i zamknęła oczy. Spędziła trzy dni za
kierownicÄ…. W piÄ…tek z Francji do Londynu, w sobotÄ™ z
Londynu do Colbridge po Daniela i dziÅ› z powrotem do
Londynu.
Bogu dzięki, że miała to już za sobą. Daniel spał w
sąsiednim pokoju, mogła wreszcie odpocząć, a raczej mogłaby,
gdyby nie przeszkadzały jej wyrzuty sumienia. Przez pięć lat
myśląc o Benedykcie wyłącznie zle, posądzając go o to, że z
zemsty celowo złamał jej serce. W ciągu ostatniego tygodnia
dostrzegła jednak, że jego charakter jest bardziej złożony.
Niepokoił ją też list, którego nigdy nie otrzymała. Ani przez
chwilę nie wątpiła w prawdziwość jego zapewnień. Była zmuszo-
na zadać sobie pytanie, czy istotnie będzie lepiej dla Daniela,
jeśli nigdy nie pozna swego ojca. Rozmyślanie o tym wywołało w
niej poczucie winy.
Do diabła z tym! Wszystko to były czcze rozważania.
Nigdy nie zobaczy już Benedykta. Na szczęście dla niej odwołał
czwartkowe spotkanie. Była wtedy o krok od popełnienia
fatalnego błędu. Po powrocie z rejsu Dolores powiedziała jej,
że Benedykt spotkał jakąś pannę Grieves i razem odpłynęli.
Skoro uzyskał od niej przebaczenie, mógł wrócić do swojego
życia
96 GRZESZNA NAMITNOZ
z czystym sumieniem. %7łałowała swych straconych złudzeń.
Było za pózno. O pięć lat za pózno...
Wstała z trudem z fotela i poszła do kuchni zrobić sobie
kawę. Głośne pukanie do drzwi przerwało błogą ciszę. To na
pewno pani Thompson z pierwszego piętra, wdowa, która
kochała małego Daniela i zajmowała się nim, kiedy było
trzeba. Niestety, lubiła plotkować, a Rebeka nie miała dziś siły
na pogaduszki.
Otworzyła drzwi i zaniemówiła z wrażenia. W progu stał
groznie wyglÄ…dajÄ…cy Benedykt, ubrany w oficjalny, granatowy
garnitur.
-Witaj, Rebeko, nie zaprosisz starego przyjaciela?
- wycedził i zanim zdążyła odpowiedzieć, wszedł do pokoju.
- Chwileczkę! - Odzyskała głos i pobiegła za nim.
- Jak śmiesz wdzierać się do mojego domu!
- Gdzie on jest, Rebeko?
Rebeka pobladła i zacisnęła ręce w kieszeniach, by ukryć
ich drżenie. Benedykt stał przed nią i zdawało się, że wypełnia
sobą całe pomieszczenie.
- Kogo masz na myśli? - udawała, że nie rozumie. Spodziewała
się jego gniewu, ale to, co usłyszała przeszło jej oczekiwania.
- Mojego syna, ty dziwko - wycedził przez zaciśnięte zęby
- Mam ochotę udusić cię gołymi rękami.
Trudno było wątpić w prawdziwość jego słów, Rebeka
cofnęła się o krok. Zawsze się bała, że ta straszna chwila
kiedyś nastąpi, a teraz zupełnie zaniemówiła. %7ładna wymówka
ani wytłumaczenie nie przychodziły jej do głowy.
- Nie masz nic do powiedzenia? - Starał się
powstrzymywać gniew. - Jest mój, prawda, Rebeko? Daniel
Blacket-Green, urodzony...
GRZESZNA NAMITNOZ 97
Rebeka wiedziała, że nie może go okłamywać. Znał datę
urodzin Daniela. Nie miała pojęcia, skąd się o nim dowiedział.
- Kto ci powiedział? - usłyszała własny głos, drżący
ze strachu, zmieniony, jakby należał do kogoś innego. .
- Z pewnością nie ty - warknął. - Zrobiłaś z niego bękarta.
W aktach nie ma nawet imienia ojca. Jak mogłaś zrobić coś
takiego mojemu dziecku!
Rebeka spuściła głowę. Poczuła wyrzuty sumienia.
- Nie... nie pomyślałam... - urwała. Jak mogła
powiedzieć mu o bólu, wściekłości, którą budziło w niej
wspomnienie o ojcu dziecka, gdy Daniel się urodził, lęku, że
Benedykt jej go odbierze? Odeszła od niego z wysoko uniesioną
głową. Jak mogła wyjawić mu swoje prawdziwe uczucia? Od
razu zorientowałby się, jak bardzo go kochała, a do tego nie
chciała się nigdy przyznać. Skrzyżowała ręce na piersi w
geście samoobrony. Czuła, że wzbiera w nim gniew.
- Nie pomyślałaś? - Pochwycił ją za ramiona i
potrząsnął. - Nie kłam, wszystko sobie świetnie
przemyślałaś! - Wściekłość płonęła w oczach Benedykta. -
Musiałaś wiedzieć, że jesteś w ciąży, kiedy pisałem,
błagając o wybaczenie i spotkanie.
- Nigdy nie dostałam twojego listu - zaprzeczyła słabym
głosem.
- To ty tak mówisz - odetchnął ciężko. Jego palce wbijały
się w ramiona Rebeki i przez chwilę bała się, że zrobi jej
krzywdę. Zadrżała z przerażenia. Benedykt odczuł ten dreszcz i
pohamował się. -Masz rację, że się boisz. - Zaśmiał się gorzko. -
Potraktowałem cię zle, ale na Boga, zemściłaś się nie
informując mnie o tym, że mam syna!
98 GRZESZNA NAMITNOZ
- Daniel jest mój - wyrwało się Rebece. Benedykt
zlekceważył jej słowa. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl