[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotarłam aż do autobusowego przystanku w pobliżu pani domu.
Ale nie potrafiłam zostawić dziecka. Pomyślałam, że będzie
lepiej, jeśli zaniosę Haley na policję, bo obawiałam się, że pani
już nigdy nie odda mi mojego dziecka. Ale właśnie wtedy roz-
szalała się śnieżyca i nie miałam wyboru.
Claire myślała bez przerwy o słowach dziewczyny. Czy na-
prawdę było z nią tak, jak sądziła Vivian? Czy podświadomie
marzyła o rodzinie? Mężu, dzieciach i o wspólnym, szczęśli-
wym życiu?
Poczuła na ramieniu dłoń Nicka i spojrzała mu w oczy. Wie-
działa, że znów czytał w jej myślach.
118
 Och, Nick...  wyszeptała.
Doskonale rozumiał Claire. Pocałował ją w czoło i zapytał:
 I co my z tym zrobimy?
Vivian Dixon, przekonana, że słowa policjanta odnoszą się do
jej sprawy, wpadła w panikę i rozpaczliwie krzyknęła:
 Nie możecie zabrać mi mojego dziecka! Nie możecie! Wiem,
że nie powinnam porzucać Haley, ale nie wiedziałam, co robić.
Musicie mi uwierzyć... i zaufać!
 Vivian.  Annette Graham położyła rękę na ramieniu dziew-
czyny.  Już ci mówiłam, czeka nas sporo roboty. I nie wyciągaj
pochopnych wniosków. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, jakoś
sobie poradzimy.
 Co w najgorszym razie może spotkać Haley?  spytała po-
dejrzliwie.
 Dom dziecka  odparła przedstawicielka opieki społecznej. Po
wyrazie jej twarzy można było poznać, że nie pochwalała takie-
go rozwiązania.
 Nie! Tylko nie to!  Oczy Vivian znów wypełniły się łzami. 
Nie róbcie tego! Haley jest wszystkim, co mam. Próbowałam
uczynić to, co dla niej najlepsze. A teraz już nie wiem, jak sobie
poradzić... Pomóżcie, błagam, ale nie zabierajcie mi jej...
 Wiem. T obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś
mogła sama wychować córkę  oświadczyła Annette Graham. 
Ale porzucenie dziecka to sprawa bardzo poważna. Jeśli nie
chcesz utracić Haley, będziesz musiała całkowicie zmienić swo-
je życie.
 Zrobię wszystko  oświadczyła Vivian z zapałem.  Wszyst-
ko, co uzna pani za stosowne. Proszę tylko powiedzieć, co.
 Na razie siadaj i zajmij się dzieckiem. A ja chwilę porozma-
wiam z panią doktor Wainwright i panem Campisano. Vivian
spojrzała na Claire.
 Pani doktor, bardzo dziękuję za opiekę nad Haley  powie-
119
działa z wdzięcznością.
 To dobre i miłe dziecko  stwierdziła Claire. Mimo że miało
tak okropne życie, dodała w myśli.  Mogę jeszcze raz wziąć
Haley na ręce?  spytała, prośbą tą zaskakując nawet samą sie-
bie. Na twarzy Vivian pojawił się nikły uśmiech.
 Proszę.
Claire zauważyła, że Nick i Annette wymienili między sobą
zaniepokojone spojrzenia, ale się tym nie przejęła i wzięła
dziewczynkę na ręce.
i  Jesteś słodka  szepnęła jej do uszka.  Bądz miła dla mamu-
si.  Blablabla  oświadczyło niemowlę. Uśmiechnięte, podnio-
sło rączkę i uderzyło Claire prosto w nos. Rozczulona, pocało-
wała je w czółko.
 Ona lubi panią  stwierdziła Vivian, biorąc Haley w ramiona.
 Powinna pani mieć własne dzieci. Byłaby pani wspaniałą mat-
ką.
 Najprawdziwsze słowa pod słońcem  szepnął Nick za pleca-
mi Claire. Powstrzymała się od komentarza, mimo że wciąż
myślała o tym, co przed chwilą powiedziała ta dziewczyna. 
Proszę pani...  Vivian spojrzała na przedstawicielkę opieki spo-
łecznej.  A co będzie z Donniem? Co się stanie, gdy nas od-
szuka?  spytała z przerażeniem w oczach.  On mi nie daruje.
Uważa mnie za swoją własność.
 Postaram się zdobyć dla niego sądowy zakaz zbliżania się do
ciebie i dziecka  obiecała Annette.
 Sądzę, że to nie będzie potrzebne  do rozmowy obu kobiet
wtrącił się Nick.
 Dlaczego?  spytała zdziwiona Claire.  Przecież to niebez-
pieczny człowiek.
Nick nabrał głęboko powietrza i zwrócił się do Vivian:
 Daj mi adres Donniego, a ja złożę mu krótką wizytę. I wyja-
śnię, co go spotka, gdy spróbuje choćby tknąć ciebie palcem...
120
Claire, Nick oraz Annette przeszli do innego pomieszczenia, by
porozmawiać o przyszłości młodej matki i jej córki.
Usłyszawszy o tym, co przeszła Vivian, Nick przestał ją oskar-
żać i stał się gotów bronić jej przed całym światem. Była bied-
nym, maltretowanym stworzeniem, zagubionym i samotnym, a
zarazem rozpaczliwie kochającą matką, która, by chronić swe
dziecko przed najgorszym, musiała podrzucić je obcym lu-
dziom. Campisano wzdrygnął się na myśl o tym, co ta nieszczę-
sna dziewczyna musiała przeżywać w mrozną noc pod domem
Claire.
 A więc co zamierza pani zrobić?  zapytał Annette  Dziew-
czyna wpadła w poważne tarapaty  odpowiedziała.  Zostanie
oskarżona o porzucenie dziecka i czekają rozprawa. Zazwyczaj
sąd patrzy krzywym okiem na wyrodne matki i z reguły odbiera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl