[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wał. Mali miała szczerą nadzieję, że nigdy więcej kołyski do izby
jÄ…c jej ramienia. - Ale ja to jestem ja, mamo, nigdy o tym nie za­
nie trzeba będzie znosić. Nie chcę więcej dzieci, myślała. Nigdy
pominaj. Może będziesz z tego powodu nieszczęśliwa - dodał
więcej!
dorośle. - Bardziej nieszczęśliwa, niż jesteś teraz.
W ciÄ…gu ostatnich miesiÄ™cy kochali siÄ™ z Havardem wielo­
Mali wstaÅ‚a, wciąż patrzÄ…c na syna. Ze zdumieniem. Niespo­
krotnie. I nigdy wtedy Mali o dzieciach nie myÅ›laÅ‚a. Szukali na­
kojnie.
wzajem swojej bliskości i pociechy, ale nie przychodziło jej do
- Co ty mówisz, dziecko? - wykrztusiÅ‚a. - Ja nie rozu­
gÅ‚owy, że z tego mogÄ… być dzieci. Nie zachodzi siÄ™ przecież w ciÄ…­
miem...
żę tak zaraz po porodzie? Teraz myśl o tym wzbudziła w niej
- Nikt nie może posiadać drugiego człowieka - powiedział
niepokój. Pojęcia nie miała, jakby zniosła kolejną ciążę i znowu
Sivert wolno. - Tylko to myślałem.
ten strach, że coÅ› może być nie tak. Chociaż nie piÅ‚aby żadne­
go zioÅ‚owego wywaru, nigdy nawet nie tknÄ™ czegoÅ› takiego, po­
myÅ›laÅ‚a z drżeniem. Nigdy! Nigdy, cokolwiek by siÄ™ dziaÅ‚o. Z po­
wodu własnego egoizmu i tchórzostwa zabiła już jedno dziecko.
O jedno za dużo.
RozÅ‚ożyÅ‚a maÅ‚Ä… koÅ‚derkÄ™. StaÅ‚a, trzymajÄ…c jÄ… w rÄ™kach, i pa­
trzyÅ‚a przed siebie przez zasÅ‚onÄ™ z Å‚ez. Powoli przyÅ‚ożyÅ‚a koÅ‚­
derkę do twarzy. Poczuła zapach małego Havarda. Wchłaniała
w siebie zapach zmarłego synka, a łzy same spływały jej po twa-
165
rzy. On pachniaÅ‚ inaczej niż pozostaÅ‚e dzieci. Tamte miaÅ‚y ów Zycie w Stornes zaczęło siÄ™ toczyć swoim rytmem. Oja i Ruth by­
charakterystyczny, kwaÅ›nawy zapach niemowlÄ™cia, coÅ› takiego, li bardzo mali i zapomnieli szybko. Tyle innych rzeczy zaprzÄ…ta­
co otacza tylko caÅ‚kiem maÅ‚e dzieci. Havard natomiast nigdy Å‚o ich uwagÄ™, nie myÅ›leli o zmarÅ‚ym mÅ‚odszym braciszku, z któ­
tak nie pachniaÅ‚, dopiero teraz zdaÅ‚a sobie z tego sprawÄ™. Od po­ rym przecież i tak nigdy nie nawiÄ…zali kontaktu.
czÄ…tku unosiÅ‚a siÄ™ nad nim jakby woÅ„ Å›mierci. A może to moje Sivert z pewnoÅ›ciÄ… dÅ‚użej pamiÄ™taÅ‚ o maÅ‚ym Havardzie. Ma­
nieczyste sumienie sprawiało, że coś takiego czułam, pomyślała li to widziała. Ale dni mijały, zmieniały się w tygodnie, również
i skuliła się. Sivert odzyskiwał apetyt i dobry humor. Jego oczy ze złotymi
plamkami lÅ›niÅ‚y, kiedy siÄ™ uÅ›miechaÅ‚, a robiÅ‚ to czÄ™sto. Mali sÄ…­
dziła, że ma to jakiś związek z Trygvem. Spędził on niemal całe
lato u córki w Rindalen, więc Sivert nie miał lekcji. Teraz jednak
Mali usiadÅ‚a na krzeÅ›le przy oknie i popatrzyÅ‚a w stronÄ™ szo­
Trygve wrócił i co środę Sivert uszczęśliwiony biegł do niego ze
py na łodzie. To tam na dole wszystko się zaczęło. Przymknęła
skrzypcami pod pachÄ….
piekące oczy i oparła głowę na rękach. Pod powiekami zaczęły
przepÅ‚ywać obrazy z ostatnich siedmiu lat jej życia: katastrofal­ Wielu Å‚udzi zwróciÅ‚o uwagÄ™ na piÄ™knÄ… grÄ™ chÅ‚opca podczas
na sytuacja rodziców, podróż do koÅ›cioÅ‚a, gdzie miaÅ‚a brać Å›lub, żaÅ‚obnego czuwania przy maÅ‚ym Havardzie. I wieÅ›ci o tym mu­
Å‚odzie na lÅ›niÄ…cej, nieruchomej wodzie fiordu, noc poÅ›lubna, siaÅ‚y siÄ™ szybko rozejść po caÅ‚ej okolicy, bo coraz bardziej otwar­
upokarzajÄ…ce i nieszczęśliwe życie z Johanem. I potem pojawiÅ‚ cie ludzie gadali, że maÅ‚y dziedzic Stornes jest niezwykle utalen­
się Jo. Przez krótką chwilę zdawało jej się, że czuje słony zapach towanym skrzypkiem.
morza i wodorostów, poczuła na karku jego ciepłą rękę. Było to
- No tak, nigdy nasza okolica nie wydaÅ‚a naprawdÄ™ wiel­
takie wyraziste, że dostała gęsiej skórki z wrażenia.
kiego muzyka - powiedział gospodarz z Innstad pewnego dnia,
kiedy Mali pojechała tam z dziećmi. - Oczywiście, jest Trygve,
Razem z Jo do jej życia przyszła miłość, a potem również
tyle że jego muzykowania wystarczy na wesela i inne uroczy­
grzech. Przez kilka krótkich, cudownych tygodni Mali żyÅ‚a. %7Å‚y­
stości, to jednak nie jest wielka muzyka. Ale żeby prawdziwy
Å‚a i kochaÅ‚a! A potem musiaÅ‚a za to wszystko pokutować. Otar­
skrzypek...
ła dłonią zapłakaną twarz. Cena okazała się wysoka. Nigdy nie
zdoła jej do końca spłacić. - Och, nie wiem, czy Sivert jest taki uzdolniony - odparła
WstaÅ‚a gwaÅ‚townie i poÅ‚ożyÅ‚a dzieciÄ™cÄ… koÅ‚derkÄ™ na koÅ‚y­ Mali wymijajÄ…co. - PojÄ™cia nie mam, co z niego wyroÅ›nie - do­
sce. Dotychczas jej siÄ™ udawaÅ‚o. Nikt jeszcze nie odkryÅ‚ tego, daÅ‚a. - Może mu siÄ™ znudzi to caÅ‚e granie, zanim siÄ™ obejrzy­
co Mali pragnęła zachować w tajemnicy. Teraz trzeba wszystkie my.
bolesne doÅ›wiadczenia zostawić za sobÄ… i iść dalej. Znowu wy­ - O nie, nie. Sivertowi siÄ™ nie znudzi - wtrÄ…ciÅ‚a Margrethe [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl