[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jenny opadła na siedzenie obok niej i wybuchnęła śmiechem.
- Ale zdążyłyśmy za to mnóstwo zrobić - rzekła zadowolona. - Mamy za sobą zwiedzanie,
zakupy i lunch.
- No właśnie, to po prostu niewiarygodne - przyznała Mali. - Kapitol jest fantastyczny. Te
wszystkie piękne budynki i ten wielki kościół, który widziałyśmy. No a sklepy... - roześmiała
się, spoglądając spod oka na Jenny. - Miałaś rację, mówiąc, że dobrze je wszystkie znasz.
Nigdy w życiu nie widziałam tylu sklepów. %7łe też ty jesteś w stanie...
- Ja po prostu mam świetny trening - śmiała się Jenny beztrosko. - Nawet ty kupiłaś dzisiaj
parę rzeczy, Mali, ale jest oczywiste, że zwykle nie chodzisz na zakupy, jeśli coś nie jest ci
potrzebne. Oceniałaś każdą rzecz z góry na dół, zanim się zdecydowałaś. Więc chyba dzisiaj
kupiłaś coś tylko dla Havarda?
Mali skinęła głową i zaczęła porządkować torby i pakunki.
- Owszem, takich koszul, jak te dwie tutaj, u nas w kraju nie ma nikt - oznajmiła. - No i
krawat... nie wiem, czy kiedykolwiek go założy.
- Z pewnością to zrobi - odparła Jenny. - Skoro jest od ciebie, to...
- I wydałam o wiele za dużo pieniędzy - przyznała Mali. - A zakupy zrobiłam również dla
siebie.
Uniosła ręce i głaskała palcami elegancki kapelusz, który miała na głowie. Miał szerokie
rondo, kolor jasnokremowy, ozdobiony był z boku pęczkiem wyszukanych kwiatów. Został
opasany piękną wstążką, zawiązaną z tyłu w kokardę.
- A przecież kupiłam kapelusz w Nowym Jorku - powiedziała jakby z poczuciem winy.
- No tak, ale to przecież był prosty kapelusz od słońca - wtrąciła Jenny. - A to jest
naprawdę elegancka kreacja. Nie możesz wyjechać stąd do domu bez porządnego kapelusza!
Mali nie wiedziała, czy będzie takiego nakrycia głowy używać w domu, ale kiedy
przymierzyła ten kapelusz, nie była w stanie się powstrzymać. Jest naprawdę elegancki, jest
też w nim coś wspólnego z samą Mali.
Wyprostowała się, przechyliła i spojrzała w lusterko. Prze moment nie mogła pojąć, że to
odbicie jej samej. No i oczywiście go kupiła. Teraz czuła się jak osoba nieodpowiedzialna,
która wydaje pieniądze na takie głupstwa.
I bielizna! Jenny zaprowadziła ją do sklepu z najdelikatniejszą bielizną. Sama chciała
kupić stanik i halkę. Mali wytrzeszczyła oczy z podziwu, kiedy dotknęła palcami jedwabistej,
zwiewnej tkaniny.
- A ty niczego nie potrzebujesz? - spytała Jenny.
Mali zaczerwieniła się na myśl o tym, co ona ma pod sukienką. Stanika nigdy nie używała,
nigdy nie miała poczucia, że czegoś takiego potrzebuje. A poza tym zamawiać tak intymne
rzeczy z katalogu... nigdy by jej to nie przyszło do głowy.
- Poczujesz się jak nowa, mając coś tak leciutkiego na sobie - szepnęła Jenny z miną
osoby, która wie, co mówi. - Kup sobie coś, dobrze ci to zrobi. Zresztą mężczyzni bardzo
sobie cenią ładną bieliznę - dodała i mrugnęła porozumiewawczo. - Kup sobie też nocną
koszulę, na pewno sprawisz radość swojemu Havardowi.
I Mali kupiła: stanik, jedwabne majtki i gładką nocną koszulę w kolorze starego złota.
Pomyślała, że do tego sklepu jeszcze wróci. Widziała tam wiele rzeczy, z których Dorbet
bardzo by się ucieszyła, a z pewnością również Herborg i Tordhild.
- Wydałam stanowczo za dużo pieniędzy - jęknęła jeszcze raz i oparła się wygodnie na
obitym skórą siedzeniu, samochód tymczasem wyjeżdżał z miasta.
- A kiedy ostatnio wydawałaś pieniądze na siebie? - dopytywała się Jenny. - Stać cię na to,
Mali. Dostaniesz sowitą zapłatę za swoje prace, wiem, bo widziałam twoje gobeliny.
Pojedziesz do domu z dużą sumą i z długą listą zamówień, zarówno od nas, jak i od innych
klientów. Wspomnisz moje słowa!
- A może powinnam była kupić również suknię na jutrzejszy wieczór? - zastanawiała się
Mali. - Miałam zamiar włożyć to, co ze sobą przywiozłam, ale...
- Zaplanowałaś sukienkę, którą sama uszyłaś?
- Wszystko przy niej zrobiłam sama  przytaknęła Mali. - Farbowałam włóczkę, tkałam
materiał, w końcu uszyłam sukienkę. Ostatnio byłam w niej na weselu mojej najmłodszej
córki, Dorbet. Kiedy jednak pomyślę, co wy wszystkie będziecie mieć na sobie, to...
- I tak ty będziesz z nas wszystkich najładniejsza w swojej sukni, tego jestem pewna -
rzekła Jenny z powagą. - Tutaj ludzie bardzo są zainteresowani rękodziełem. Absolutnie
uważam, że powinnaś włożyć tę sukienkę. A może masz coś jeszcze bardziej ludowego, co
byś mogła włożyć na otwarcie sklepu?
- Ja niestety nie mam ludowego stroju. Zresztą w Norwegii mało kto ich jeszcze używa.
- Tutaj zainteresowanie strojami ludowymi jest ogromne - rozpromieniła się Jenny. -
Będziesz zaskoczona, jak bardzo ludzie tutaj są ciekawi wszystkiego, co ich łączy ze starym
krajem, Mali. Chyba niewielu jest takich, którzy nie znają Huldy Garborg i jej ludowych
strojów.
Zdumiona Mali kręciła głową. Wiedziała, że zainteresowanie ludową sztuką i rzemiosłem
również w Norwegii jest coraz większe, tylko mało kogo na to stać. Prawdziwy strój ludowy
jest bardzo drogi, jeśli człowiek sam go sobie nie uszyje i nie wyhaftuje. Widziała w różnych
pismach fotografie wielu typów stroju ludowego i była zdumiona, jakie to piękne rzemiosło. I
staniki, i spódnice miały mnóstwo detali, uszyte były z materiałów o głębokich, pięknych
barwach. Nagle wpadła jej do głowy pewna myśl. Dorbet potrzebuje czegoś, czym mogłaby
się zająć. Jej nie wystarczy rola gospodyni. Wprawdzie wyspecjalizowała się w laniu świec,
to prawda, ale też pięknie haftuje i bardzo lubi kolory oraz detale. Tkactwem nigdy się nie
zainteresowała, ale szycie strojów ludowych, haftowanie staników i wyszywanie pięknych
ściegów na bluzkach - to może by ją bardziej uspokoiło? Poza tym Dorbet chciałaby też
zarabiać pieniądze. Jeśli już znajdzie coś, co wydawałoby jej się interesujące...
- Jakoś zamilkłaś? - Jenny dotknęła jej ramienia.
- No właśnie, siedziałam i zastanawiałam się, czy może Dorbet nie mogłaby haftować
ludowych strojów. Ona ma różne uzdolnienia artystyczne, a przede wszystkim pięknie
haftuje.
- To fantastyczne! - rozpromieniła się Jenny. - Ja zorganizuję ci kontakty. Ułoży się
wszystko znakomicie, zobaczysz! możesz przysyłać swoje tkaniny, narzuty i makatki, a
Dorbet będzie dostawać zamówienia na ludowe stroje. My je, rzecz jasna, będziemy brać do
naszego sklepu i sprzedawać je w waszym imieniu.
Mali poczuła, że robi jej się gorąco z podniecenia.
- No ale muszę ją najpierw zapytać...
- Oczywiście, naturalnie - przytakiwała Jenny. - I nie zapomnij powiedzieć, że mogłaby na
tym sporo zarabiać. Jeśli jest przynajmniej trochę podobna do matki, jeśli chodzi o
artystyczne talenty, to... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl