[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w zimie podarował, ale ja w nich nie mogłem chodzić, nie
żebym nie chciał, starałem się, ale ja, kiedy chodzę,
patrzÄ™ w ziemiÄ™, no i ten lewy bucior ciÄ…gnÄ…Å‚ mi w lewo
także prawą nogę, tak że zacząłem zle chodzić, zacząłem
się zataczać i sam sobie podstawiać nogi i przewracać się.
Ale pan Metek w nich chodził wspaniale, paradował też w
tej złotej kamizelce w cętki, bez dziurek na guziki i bez
guzików, przepasany złotym sznurem, liną, którą szarpią
w kościele przed mszą. Trzymałem ciągle tę tyczkę w
czerwone paski, tÄ™ tyczkÄ™ mierniczÄ… i nagle
uświadomiłem sobie, że pan Metek Misza to w
rzeczywistości odważny mężczyzna, który żeby nie
musiał myśleć o bezmyślności nie tylko swego, ale
każdego życia, to tak jak listowie latem, które na leśnych
parcelach litościwie przysłania jego domki i szopy, i
bałagan, tak i pan Metek każdym okazyjnym zakupem
przysłania widok na samego siebie, spojrzenie w swoją
twarz, spojrzenie, które każdego człowieka napawa
lękiem i przerażeniem, lecz od niego uciec już się nie da.
Ale tak to już chyba musi być...
W ogródku
Pan Karol leżał w swoim ogródku pod lasem, w
pobliżu ciurkał strumyk, stały wierzby, rzędy czarnej
porzeczki i agrestu, opuszczona pasieka. Leżał tak sobie
na boku, a jego wielki jak beczka brzuch spoczywał przy
nim, jedną rękę miał jak poduszkę pod głową, drugą pełł
grządkę pietruszki. Kiedy zauważył mój wzrok, wskazał
na rozwalony płot i furtkę i powiedział...
Przez tę furtkę odchodzi powoli moje życie, życie
wypełnione nie tylko pracą, ale i umiłowaniem dobrego
jadła, zawsze lubiłem dobre papu... i dużo! Mówił
pogodnie i pogodnie pełł dalej, a kiedy skończył rządek,
wziął swój olbrzymi brzuch, przesunął kawałek dalej,
położył się przy nim i pełł znowu... Chryste, jeszcze do
dziś nachodzi mnie ten piękny głód, z jakim smakiem
zjem jeszcze dziÅ› laskÄ™ serwolatki, serwolatki suszonej w
lufciku w ubikacji, ale tej kiełbasy to nigdy nie dosuszę,
bo kiedy tÄ™ laskÄ™ do suszenia kupiÄ™, to zaraz jÄ… w nocy
zeżrę, tylko raz najadłem się swojej dosuszonej kiełbasy,
za protektoratu suszyłem laskę salami, idę kiedyś do
domu i widzÄ™: w piwnicy naszego praskiego mieszkania
dozorca ma w imadle wielki kawał kiełbasy i kroi ją na
kawałki piłką do metalu, po kolorze zaraz poznałem, że to
salami, pędzę na dół i mówię: Zliny łykać nie zdążę, ile za
tę kiełbasę? kazał sobie dać dwa tysiące, no to mu dałem,
ale naprawdę, ta kiełbasa była tak twarda, że dała się
kroić tylko piłką do metalu, no to dołożyłem mu jeszcze
dwieście koron i on kroił ją piłką na plasterki, a ja się
zapomniałem i kiedy on kroił te plasterki, to ja żarłem, aż
w końcu nawet sznurek zeżarłem... powiedział pan Karol
i znów wziął ten swój olbrzymi brzuch, uniósł ciężko,
przerzucił go i obrócił się cały na drugą stronę, przełożył
ręce i pod głowę podłożył znowu ogromny biceps, gruby
jak moja noga, a wolną ręką powoli i uważnie pełł
grządkę pietruszki i ciągnął dalej, głosem cichym i
rozmarzonym... Dopiero za tydzień się połapałem!
Pędzę do spiżarki i zaraz dopadłem żonę, a pózniej
służącą, a ta się rozpłakała i powiedziała, że kiedy
sprzątały, to wisiała tam taka kiełbasa, cała zepsuta i
zapleśniała, no to ją wyrzuciła do śmietnika na podwórzu,
znaczy się dwa razy płaciłem za salami... dobrze, że
dzisiaj mnie ten głód już tak nie nachodzi, całe
szczęście... przyjacielu, ale ty wiesz, że to co mówię, to
nieprawda, ja co tydzień, zawsze przed wyjazdem do
Kerska suszę kiełbasę, kiełbasa suszona w lufciku ma
szczególny smak, od centralnego ciągnie ciepłe
powietrze, ale ja muszę kiedyś wreszcie tę kiełbasę
dosuszyć, to dla mnie wielka moralna siła, dosuszyć
kiełbasę, ale kiedyś sam siebie zwyciężę, kiedyś tę
kiełbasę dosuszę, kiedyś ją przywiozę aż tutaj, żebyście
spróbowali, jakie to delicje, taka kiełbasa suszona przez
czternaście dni, jadłem raz taką na Morawach... ale
przywiozę wtedy, jak już przestanie mnie nachodzić ten
głód, ten smak... więc tylko dla was kupię laskę kiełbasy
za trzydzieści pięć koron, tylko dla was powieszę ją w
lufciku od centralnego, wiesz, w ubikacji mam takie
drzwiczki, drzwiczki jak w wiejskiej wędzarni, tam ją
suszę, ale tylko wtedy, jak się położę, i to obżarty, no a
kiedy idę z pracy, to całą godzinę kupuję, torbę mam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
Anthony, Camille Food for the Gods Silk Vault
0281. Jordan Penny Stara miśÂ‚ośÂ›ć‡ nie rdzewieje
D B Reynolds Vampires in America 03 Rajmund
Herries Anne Dynastia Banewulfow 02 Slowo rycerza
Jeffrey Lord Blade 35 Lords of the Crimson River
Bush, George The Unauthorized Biography (English)
Ian Fleming Bond 02 (1954) Live And Let Die