[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Pozwoli pan kapitan, że go sam odniosę do nawigacyjnej?
- KochAAAny mój! Dziękuję ci bardzo!
W nawigacyjnej oficerowie rzucili się z ciekawością, by zobaczyć, jaką wysokość otrzymał
kapitan. Nikt nie miał wątpliwości, że kapitan jej w ogóle nie odmierzał, przyjmując średnią, która
była zgodna z liczbą podaną przez starszego oficera. Wysokość na sekstancie kapitana wynosiła
sześćdziesiąt dwa stopnie i dziesięć minut. Kapitan nic nie obserwował, całkowicie polegając na
swoich kochaaa-nych oficerach .
Kapitanowi chodziło tylko o to, by oczarować pasażerów naszym statkiem, żeby chcieli nim na
przyszłość podróżować.
*
W ostatnim, grudniowym rejsie 1935 roku, gdy Piłsudski zbliżał się do cieśniny Pentland,
pomiędzy Szkocją a Orkadami (Orkney Islands) rozszalała się śnieżyca.
Statkom o słabszych maszynach i małej prędkości locje radzą iść górą, nad Orkadami, nawet przy
dobrej pogodzie, by swymi wrakami na rafach nie powiększyły dekoracji brzegów cieśniny.
Natomiast podczas śnieżyc niebezpiecznie jest wchodzić w cieśninę nawet statkom o prędkości
ponad dziesięć węzłów. Z powodu silnych prądów bowiem mogą mieć duże trudności w razie
koniecznego zmniejszenia prędkości lub zatrzymania maszyn przy spotkaniu z innymi statkami
przechodzącymi przez cieśninę.
Mimo śnieżycy kapitan Eustazy nie kazał zmienić kursu, by jak zwykle w takich wypadkach iść
nad Orkadami, i postanowił przejść Pentland. Przepisowo należało zmniejszyć prędkość - z powodu
ograniczonej widoczności, a właściwie w ogóle jej braku, bo w dodatku była noc - ale i to nie
wchodziło w grę.
Trzeci oficer pocił się, wreszcie zdrętwiał ze strachu, zadając sobie tylko jedno i to samo
pytanie: Czym się to skończy? Skończyła się śnieżyca, skończyła się cieśnina.
Oficer nawigacyjny nie wytrzymał i spytał kapitana:
- Co kapitan miał zamiar zrobić, gdybyśmy spotkali jakieś statki w Pentlandzie w tej śnieżycy?
- KochAAAny mój! Jeśli pytasz, to nie masz do mnie zaufania! -odpowiedział kapitan. - Przecież
nic nie może grozić statkowi, którym JA dowodzę! - Potem dodał, ale tak, jak gdyby mówił sam do
siebie: - Skąd by się mógł znalezć w cieśninie jakiś inny statek? Który kapitan zechciałby
przechodzić Pentland podczas śnieżycy?...
Chmura naukowo
Dziwny to był dzień grudniowy roku 1935: jasne, czyste słońce na bladoniebieskim niebie i
przesuwające się po błękicie kuliste, ciemne obłoki z sypiącym się z nich śniegiem.
Piłsudski zbliżał się do Bornholmu. Na mostku pełnił służbę jedyny już pozostały oficer
pokładowy z tych będących jeszcze na budowie statku w Monfalcone we Włoszech. Koledzy oficera
nawigacyjnego kolejno zeszli z jego burty po objęciu dowództwa przez kapitana Borkowskiego w
zastępstwie chorego Stankiewicza.
Nawigacyjny przyglądał się przedziwnym obłokom, tworzącym miniatury wielkich śnieżyc na
przestrzeni zaledwie paru mil kwadratowych. Dookoła widnokręgu było kilka takich obłoków.
Wydawały się połączone z morzem przy pomocy ciemnych smug gęsto padającego śniegu.
Była to ostatnia wachta oficera nawigacyjnego w tym roku i na tym statku. Już dzisiaj będą w
Gdyni. Cała załoga żyje myślą: ZWITA W DOMU! Podczas postoju w Nowym Jorku statek
szykował się do tej uroczystości. W kabinach załogi zwiększała się co dzień liczba jaskrawych
pudełek, przewiązanych złotymi i srebrnymi wstęgami. Oplatały one podarunki świąteczne nabyte w
sklepach nowojorskich. Prezenty piętrzyły się na stolikach i półkach jako widomy przejaw uczuć ich
właścicieli do najbliższych. Marzyli oni o zobaczeniu jak najszybciej PARADY SERC -matki, żony i
dzieci posuwajÄ…ce siÄ™ szeregiem po trapie z lÄ…du na statek.
Myśl o paradzie usuwała w cień zmorę wiszącą nad statkiem od momentu jego wodowania.
Atlantyk ze swymi sztormami, mgłami i zimowymi polami lodowymi był już tylko wspomnieniem w
tym roku, a więc zmalała i zmora. Jej zródłem była przepowiednia, że w 1935 roku umrze w Polsce
największy człowiek i w tym roku zatonie największy polski statek . Pierwsza część przepowiedni
spełniła się 12 maja 1935 roku. %7łyć przestał ten, którego imię nosił nasz nowy, największy
transatlantyk.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]