[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
ponad dwudziestoma laty postanowienie, by nigdy nie obdarzyć żadnej kobiety uczu-
ciem, które mogłaby podeptać. Nie zamierzał więc uczynić wyjątku dla zmiennej i nie-
przewidywalnej Joey McKinley, mimo że ilekroć ją widział, ogarniało go szalone pożą-
danie!
Usiadł za swoim biurkiem, aby tego teraz nie spostrzegła, i oznajmił:
- Myślę, że powinienem zawiadomić policję i opowiedzieć o wszystkim, co wiemy.
Potem przypuszczalnie będą chcieli porozmawiać również z tobą.
- Nigdzie nie pójdę - zaprotestowała.
Chociaż zagrożenie ze strony Richarda Newmana wisiało nad nimi jak miecz Da-
moklesa, Joey czuła niejaką ulgę, że ta sprawa odwróciła jej uwagę od ich wcześniej-
szego namiętnego epizodu.
Sytuacja między nimi zaczynała wymykać się spod kontroli. Joey zastanawiała się,
czy zdoła usunąć z pamięci wspomnienie ich intymnych pieszczot. Będzie musiała to
zrobić, jeśli ma przetrwać następne trzy tygodnie bliskiej współpracy z Gideonem.
- Proponuję, żebyśmy chwilowo nie mówili o niczym Stephanie ani Jordanowi. Nic
nie mogą zrobić, a tylko się zaniepokoją.
- Mam dość inteligencji, by samemu dojść do tego wniosku - burknął.
Joey nigdy nie wątpiła w jego inteligencję, a tylko w zdolność odczuwania emocji.
Chociaż i co do tego zaczynała zmieniać zdanie po jego namiętnych pieszczotach.
Jej zdradzieckie ciało nadal domagało się zaspokojenia. Opanowała się z wysił-
kiem i energicznie skinęła głową.
- Zostawię cię, żebyś mógł zadzwonić na policję - oświadczyła i ruszyła do drzwi.
- Joey...
Zatrzymała się. Przywołała na twarz wyraz umiarkowanego zaciekawienia i dopie-
ro wtedy odwróciła się do Gideona.
- SÅ‚ucham?
- Wszystko będzie dobrze - powiedział łagodnie, z pokrzepiającym uśmiechem. -
Nie pozwolę, Newman choćby zbliżył się do ciebie - zapewnił.
R
L
T
Jego delikatność i troskliwość poruszyły ją. Mogła stawić czoło chłodowi, sarka-
zmowi i wyniosłości Gideona, a nawet jego nieoczekiwanym wybuchom namiętności,
ale delikatność to całkiem co innego.
- Zobaczymy - zdołała wydusić.
Szybko wyszła, gdyż inaczej znowu by się załamała, wpadłaby w jego opiekuńcze
ramiona i rozszlochała się jak dziecko.
R
L
T
ROZDZIAA DZIEWITY
- Nadal uważam, że to niepotrzebne - burknęła zrzędliwie.
Wysiadła z samochodu przed swoją kamienicą i odwróciła się do Gideona, który
zaparkował tuż za nią.
- Słyszałaś, co powiedzieli policjanci - odrzekł. - Grozi ci realne niebezpieczeń-
stwo. Dlatego nie zamierzam pozwolić, żebyś jezdziła samotnie do biura i z powrotem
ani nigdzie indziej, dopóki policja nie odszuka i nie przesłucha Richarda Newmana.
Tak, była obecna w gabinecie Gideona, kiedy zjawili się dwaj funkcjonariusze. Po-
traktowali sprawę poważnie i obiecali nadać jej bieg. Poradzili też, żeby Joey nigdy nie
wychodziła z domu sama, by nie dawać Newmanowi okazji do ponownych zaczepek.
Uznała to zalecenie za słuszne, jednak zupełnie czym innym było wprowadzenie go w
życie. Zwłaszcza po tym, jak Gideon towarzyszył jej dziś rano w barku kawowym, gdzie
wygłaszał niepochlebne uwagi o niedojrzałości młodzieńca za ladą, oraz pózniej, w porze
lunchu, kiedy poszła do parku zjeść kanapkę. A jeszcze teraz po pracy pojechał za nią
swoim samochodem, by się upewnić, że bezpiecznie dotarła do domu.
Jego nieustanna obecność nie ułatwiała jej zapomnienia o tym, co zaszło między
nimi dzisiejszego ranka.
Energicznie zarzuciła na ramię pasek torby.
- Jestem już w domu - oświadczyła z naciskiem.
- Zamierzasz jeszcze gdzieś dzisiaj wyjść? - spytał podejrzliwie.
- A jeśli nawet? Nie pójdziesz ze mną! - wykrzyknęła, widząc wyraz determinacji
na jego twarzy.
- To zależy od tego, dokąd się wybierasz.
Prychnęła z irytacją.
- A jeżeli idę na randkę?
Uniósł brwi.
- A idziesz?
- Tak się składa, że nie - odparła. - W piątkowe wieczory zwykle chodzę na siłow-
nię - wyjaśniła niechętnie.
R
L
T
Kiwnął głową.
- Zatem pójdziemy razem.
Westchnęła zniecierpliwiona.
- Mało prawdopodobne, by Newman mnie tam śledził. Zresztą, od dwóch dni się
nie pokazał.
- Co nie wyklucza, że mógłby znowu odszukać cię dziś wieczorem.
- To kompletny absurd!
Gideon stłumił uśmiech na widok jej złości, choć nie uważał powodu tych środków
ostrożności za zabawny. Bawiła go tylko reakcja Joey.
Najwyrazniej nie jest zachwycona tym, że przyjął na siebie rolę jej goryla. Nie wi-
dział jednak innego sposobu zapewnienia jej bezpieczeństwa. Dlatego, dopóki policja nie
odnajdzie i przynajmniej nie wypyta Richarda Newmana, oboje sÄ… na siebie skazani i
Joey musi się z tym pogodzić.
- Może pózniej zaproszę cię na kolację? - zaproponował, by ją ugłaskać.
- Czy to nie zniweczy efektu ćwiczeń na siłowni?
- Nie, jeśli zjesz coś lekkiego - odparł.
Widziała, że jawnie się z nią droczy i sprawia mu to przyjemność.
- Posłuchaj, Gideon... - zaczęła.
- Nie, to ty posłuchaj - przerwał jej spokojnie. - Wiesz, że Stephanie nigdy by mi
nie wybaczyła, gdybym dopuścił, żeby coś ci się stało.
Joey rzuciła mu gniewne spojrzenie.
Do diabła! Napomknięcie o Stephanie to z jego strony skuteczny sposób uciszenia
jej protestów.
Wzmianka o blizniaczej siostrze nasunęła jej na myśl Jordana i Gideona. Jak na
blizniaków, bardzo się różnili wyglądem i zachowaniem. Jordan to złotooki brunet, a Gi-
deon ma jasne włosy i ciemnobrązowe oczy. Jordan z łatwością zjednuje sobie ludzi, na-
tomiast Gideon ukrywa swoje zalety, a jego urok jest o wiele bardziej subtelny.
Jakiekolwiek są powody, dla których Gideon St Claire ją pociąga, Joey miała na-
dzieję, że policja wkrótce odnajdzie i przesłucha Richarda Newmana. Obawiała się bo-
R
L
T
wiem, że jeżeli nadal będą tyle przebywać ze sobą, ulegnie pożądaniu, które ją ogarniało,
ilekroć patrzyła na Gideona. To znaczy, kiedy jej nie irytował.
Skrzywiła się z dezaprobatą.
- To emocjonalny szantaż. Karygodne wykorzystywanie mojej miłości do siostry.
Gideon ani trochÄ™ nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tym zarzutem.
- I co z tego? - Wzruszył ramionami. - Ważne, że odniosło zamierzony skutek. A
teraz idz na górę się przebrać. Zaczekam tu na ciebie.
Nie podobało jej się, że będzie ją widział w siłowni zgrzaną i spoconą.
- Może wpiszę cię jako mojego gościa i będziesz też mógł poćwiczyć, zamiast tyl-
ko gapić się na mnie? - zaproponowała.
- Dobry pomysł - zgodził się. - Codziennie rano przed pracą chodzę na siłownię,
więc mam strój w bagażniku.
Powinna się była domyślić, że ćwiczy regularnie. Nie dorobił się muskularnej klat-
ki piersiowej i atletycznej sylwetki, siedząc tylko za biurkiem pięć dni w tygodniu.
- Chyba że twoim zdaniem - dodał - Jason Pickard miałby coś przeciwko temu, że
spędzimy razem wieczór?
Przyjrzała mu się podejrzliwie. Miał uprzejmie pytającą minę, ale jej nie zwiedzie!
- Powiedziałam ci już, że całkowicie się mylisz co do mojej przyjazni z Jasonem.
To nie to, co myślisz.
- Jak widzę, ogromnie ci zależy, żeby mnie o tym przekonać - zauważył.
- Ponieważ nie chcę, żebyś myślał, że pozwalam ci się całować, kiedy jestem zwią-
zana z innym mężczyzną.
Nie mogła nadużyć zaufania Jasona, wyjawiając prawdziwą naturę jego relacji z
Trevorem.
- Wcale tak nie myślałem - zaprzeczył Gideon. - Poznałem cię już na tyle, by wie-
dzieć, że dwulicowość i niewierność nie leżą w twojej naturze.
- To dlaczego ciÄ…gle wspominasz o Jasonie?
- Nie zdawałem sobie sprawy, że masz monopol na droczenie się.
Droczenie się? Chłodny, powściągliwy Gideon St Claire się z nią droczy?!
R
L
T
- Widzę, że stworzyłam potwora - mruknęła i energicznym krokiem poszła do fron-
towych drzwi kamienicy.
Gideon spoglądał za nią z uśmiechem, gdy odchodziła, kołysząc seksownie bio-
drami. Jednak po chwili uśmiech spełzł mu z twarzy. Uświadomił sobie, że zapewne tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl