[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziś nauczyłem...
- Dobrze się bawisz? - spytała Hannah, widząc, że mały Ole skrywa
uśmiech. Wyglądało na to, że wcale nie jest mu przykro.
- Muszę się przyznać, że tak. Ludzie zazdroszczą mi dobrobytu,
zapominając, z czego muszę w życiu rezygnować. Czy to nie zabawne?
- Skoro tak to przedstawiasz... - Hannah dotąd tego tak nie widziała. - Mam
nadzieję, że nie wszyscy ci zazdroszczą?
- Skądże znowu. - Mały Ole nagle spoważniał. - Odbyłem tu wiele
ciekawych rozmów z dawnymi znajomymi i długo je będę pamiętał. Pobyt tutaj
to sama przyjemność!
- Miło to słyszeć. - Hannah odetchnęła z ulgą. - Chcemy, by wszystkim było
u nas dobrze. - To ostatnie dodała, nie chcąc, żeby Mały Ole czul się jakoś
wyróżniany. Dobrze znała swojego dawnego przyjaciela i wiedziała, że tego nie
znosi. - Nigdy dotąd nie widziałam w Rudningen tylu ludzi! Gdyby wszyscy
jednocześnie wyszli na dziedziniec, mogliby się nie pomieścić! - zaśmiała się
Hannah do Fabiana, kiwając głową w kierunku podwórza. Muzykant właśnie
zrobił przerwę w graniu i ludzie wychodzili ze stodoły, żeby się ochłodzić. Przy
podjezdzie do stodoły stało kilku mężczyzn, rozmawiając i mocno przy tym
gestykulując. Hannah zgadła, że odgrzewane są tam dawne opowieści
myśliwskie.
Pod ścianą domostwa na ławeczkach przysiadły rzędem stare baby, a przy
letniej kuchni zgromadziła się grupka młodzieży, wachlując sobie rozgrzane
tańcami twarze. Przy strumyku leżało kilku chłopców z twarzami zanurzonymi
w wodzie. Wszędzie widać było ludzi, ale na ile Hannah mogła się
zorientować, nikt nie stał samotnie.
Emilie Skogstad stała i żartowała z dziewczętami z Jordheim, a kiedy się
śmiała, gładkie i lśniące włosy podskakiwały jej na plecach. Hannah
zazdrościła jej owych jedwabistych włosów. Pomyślała, że takie łatwiej jest
pielęgnować niż pokręcone i sterczące jak jej własne. Zaraz jednak
uświadomiła sobie, że gładkich i śliskich włosów nie sposób dobrze upiąć; nie
bez powodu zatem Emilie nosiła je rozpuszczone. Jej własne włosy miały więc
jakieÅ› zalety!
Podające kobiety napełniły koszyki placuszkami i ciastkami, a teraz chodziły
po podwórzu, częstując nimi chętnych. I już deptali im po piętach pomocnicy
karczmarza, roznoszÄ…c napitki.
- Niech pan się wreszcie poczęstuje! - zawołała Hannah do Aksela Low. Wuj
Fabiana stał razem z Lilian, Tomem i gospodarzami ze Storejordet i Kirkeboen.
- Wszystkie beczki muszą być opróżnione!
- Wtedy potrzebny będzie jeszcze jeden koń, żeby mnie zaciągnąć do domu -
zażartował Aksel, podchodząc do schodków spichlerza. Był w znakomitym
nastroju. - Nigdy dotąd tak nie świętowałem!
- Mam nadzieję, że pan dobrze się bawi. - Hannah spojrzała na niego
badawczo. Może mu przykro, ze jest tu sam, bez Charlotte?
- Uwierz mi, od lat tak nie odpoczÄ…Å‚em. - Aksel stanÄ…Å‚ przed siedzÄ…cÄ… na
schodkach trójką i zniżył głos. - Bardzo miło jest poznawać tylu ludzi bez
strachu, że Charlotte palnie coś głupiego albo wywoła jakiś skandal.
Hannah spojrzała zaskoczona na Fabiana, nie wiedząc co powiedzieć.
Zdziwiło ją, że Aksel mówi tak otwarcie o żonie, ale przypuszczalnie od dawna
już miał jej serdecznie dość.
- Cieszymy się w każdym razie, że wuj zechciał przyjechać na nasz ślub -
powiedział szybko Fabian. Nie był tak bardzo zaskoczony, bo przed wyjazdem
odbył z wujem kilka rozmów. - Wuj potrzebuje odpoczynku, kto wie, może
teraz będzie więcej okazji... Czy wuj nie interesuje się aby myślistwem?
- Owszem, bawi mnie strzelanie do ptaków. Co jesień wyjeżdżam z
pięcioma przyjaciółmi na polowanie. Ostatnim razem ustrzeliłem głuszca!
- No to mamy wspólne zainteresowania - mruknął Fabian. - Dobrze się
składa.
- Byle tylko na parę godzin wyrwać się z domu od Charlotte - westchnął
Aksel. Doskonale pojÄ…Å‚, do czego pije Fabian. - Tak, tak... %7Å‚yjÄ™ z tÄ… kobietÄ… od
tylu lat, ale dopiero niedawno zrozumiałem, jaka to intrygantka. - Potrząsnął
zrezygnowany głową i uśmiechnął się przepraszająco do Hannah.
- Dzisiaj Charlotte nie popsuje nam zabawy - powiedziała Hannah. -
Będziemy się radować jeszcze przez cały wieczór i cały jutrzejszy dzień. O,
niosą zimne piwo, chyba nikt nie odmówi?
Wzniesiono toast i wypito piwo, a po chwili podeszło kilka osób i zaczęła się
ogólna rozmowa. Nikt nie myślał już o Charlotte, zabawa trwała w najlepsze.
Knut siedział przy warsztacie jubilerskim i łamał sobie głowę nad tajemnicą
skradzionych skrzypiec. Próbował wywołać w sobie jakąś wizję, ale nic mu nie
wychodziło. Nie pomagało mu przeczucie, że rozwiązanie zagadki jest tuż-tuż,
skoro brakowało mu jakichkolwiek wskazówek. Wkrótce głosy z podwórza
stały się tak natarczywie głośne, że musiał dać sobie spokój. Czuł, jak opuszcza
go nadzieja; może powinien od razu zapomnieć o instrumencie? Przecież może
sobie sprawić nowe skrzypce, równie piękne i dobre. Ale te, które dostał w
dzień konfirmacji, były przecież szczególne... Miał świadomość, że tego dnia
jego nauczyciel, Odd Dało, oddał mu to, co miał najcenniejszego.
- Nie, nie ma mowy, żebym się z tym kiedykolwiek pogodził - mruknął Knut
do siebie i wstał, by wyjść do gości. Jeżeli to któryś z zaproszonych ukradł mu
skrzypce, w końcu znał ich wszystkich i wiedział, jak ich znalezć. Jeżeli jednak
instrument zabrał mu jakiś obcy, który wkradł się tu podstępem, na pewno był
już bardzo daleko stąd.
- Przecież nic się nie stanie, jeżeli zacznę szukać dopiero za parę dni. - Knut
mówił do siebie niczym jakiś starzec, ale takie głośne gadanie często pomagało
mu myśleć. Wyprostował się, odetchnął głęboko i wyszedł z warsztatu. Przez
resztę weselnego przyjęcia postanowił dobrze się bawić.
Emma, która chodziła po podwórzu, rozdając placuszki wszystkim, którzy
mieli na nie ochotę, zobaczyła, jak Knut wychodzi z warsztatu. Wyglądał na
zmęczonego i przygnębionego, a więc to, co słyszała o skrzypcach, musiało być
prawdą. Serce jej się ścisnęło, gdyż wyobraziła sobie, jaki musi być
zrozpaczony, więc szybkim krokiem udała się do kuchni. Szybko przygotowała
kilka ciasteczek ze śmietaną i konfiturą, a potem pobiegła do piwnicy i
przyniosła zimne piwo. Pomyślała bowiem, że to, którym częstowano na
dziedzińcu, jest już na pewno letnie.
Lekkim krokiem wybiegła na zewnątrz, tym razem niosąc w rękach piwo i
talerzyk z ciasteczkami. Szukała go przez chwilę oczami, wreszcie znalazła.
Knut stał razem z Sebjorg i ojcem, pokazując ręką w kierunku wozów.
Przypuszczalnie zastanawiali się, jak w razie konieczności wydostać te z
tylnego rzędu.
Emma ruszyła szybkim krokiem w kierunku gospodarza i jego syna, ale
nagle zauważyła Emilię. Ich spojrzenia spotkały się i przez krótką chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl