[ Pobierz całość w formacie PDF ]

między kołkami. Ryba była akurat i wystarczyła na śniadanie. Conan nie miał
ochoty stać dłużej w lodowatej wodzie, zrezygnował z próby zwabienia kolejnych
ryb. Nadziany na patyk i upieczony nad razno płonącym ogniem pstrąg smakował co
najmniej tak samo dobrze, jak jego dwaj zjedzeni na surowo poprzednicy.
Ponieważ Cymmerianin miał wystarczająco duży zapas mięsa i innego
pożywienia, postanowił wykorzystać ranek na rozejrzenie się po wyspie. Gdy
niedawno wdrapał na szczyt skał, dostrzegł wyłaniającą się zza drzew granitową
kopułę i szereg kamienistych wzgórków opadających stromo w stronę kaskad i
rozlewisk w dolnym biegu rzeki. Tam, gdzie nie mogły wyrosnąć drzewa, skalne
szczeliny i zakamarki wypełniały krzaki. Conan zamierzał bez pośpiechu rozejrzeć
się właśnie po tych zakątkach. Obecne schronienie u podstawy skalnego kopca,
chociaż położone dogodnie blisko lasu i wody, było jak na jego gust zbyt
odkryte.
Cymmerianin związał ciaśniej skórzaną przepaskę na biodrach. Zabrał
włócznię, toporek i nóż - nigdy za wiele uzbrojenia - i zaczął wspinać się na
skarpę nad swoim obozowiskiem. Przeskakiwał z głazu na głaz i wspinał się po
skalnych półkach bez większych trudności. Conanowi podobało się, że dzień w
dzień może wspinać się na najwyższe wzniesienie na wyspie i schodzić na jego
przeciwległą stronę, nie zostawiając za sobą śladów. Nawet dym nie nastręczał
problemów; gdy ogień rozpalało się na wystarczającej wysokości, jeżeli wiał
wiatr, kłęby rozpraszały się szybko. Zupełnie inaczej rzecz wyglądała w
bezwietrznych zakÄ…tkach dolin.
Dotąd Conan nie natrafił na ślad ludzkiej obecności, jeżeli jednak ktoś
mieszkał w pobliżu, wolał dowiedzieć się o tym pierwszy.
W połowie drogi na szczyt zauważył parę nadających się na schronienie
płytkich rozpadlin. Gdyby ostrożnie oczyścić ich przedpola, umożliwiłoby to
dostatecznie wczesne dostrzeżenie intruzów. Powstrzymać ich, a przynajmniej
ostrzec przed zbliżaniem się niepożądanych gości mogły również sidła i
wygrzebane doły z zaostrzonymi kołkami na dnie. Z obydwóch miejsc roztaczał się
wspaniały widok na całą dolinę i dalej na wzgórza. Mimo to Conan doszedł do
wniosku, że rozpadliny są zbyt odsłonięte.
Wkrótce dotarł pod sam szczyt, nie natrafiając już na inne dogodne
kryjówki. Cała wyspa miała raptem sto kroków szerokości, więc możliwości
zaszycia się na niej były ograniczone. Zapewne lepszą strategią było częste
przenoszenie się z miejsca na miejsce z całym dobytkiem.
Cymmerianin wypatrzył w końcu pochyły, porośnięty krzewami skalny taras,
który miał kilka zalet, chociażby tę, że jego pionowe zbocza niezwykle ułatwiały
obronę. Conan ruszył w dół po granitowym stoku. Stwierdził, że taras jest
szerszy, niż mu się pierwotnie wydawało, i sięgał dość głęboko pod nawisającą
nad nim półkę z czarnych, pokrytych porostami skał. Obrzeża kryjówki porośnięte
były plątaniną gęstych krzaków, mocno wczepionymi w podłoże korzeniami. Szereg
nierównych kamiennych stopni prowadził do osłoniętej, najwyższej części tarasu -
piaszczystej, suchej galerii, do której na pewno nie docierały deszcze i zimowe
zawieje. Była to niemal jaskinia. Zapewne przed wiekami w najciemniejszym
zakątku wgłębienia masywna skalna płyta oberwała się ze sklepienia, tworząc
mroczny, trójkątny zachyłek.
Conan zbyt pózno dostrzegł swoją omyłkę. U wylotu zagłębienia leżały
rozrzucone upiorne szczątki bielejące, potrzaskane kości. Do uszu barbarzyńcy
dobiegł wściekły ryk. Z wydawałoby się zbyt wąskiej szczeliny wyłonił się
otoczony chmurą piżmowej woni jaskiniowy niedzwiedz.
Wielki stwór dorównywał rozmiarami niedużej chacie. Miał sierść
brunatną, miejscami siwiejącą i pokrytą plamami zakrzepłej krwi. Bestia
zaryczała powtórnie, obnażając żółte, ociekające śliną kły długości ludzkich
palców. Ryk w na poły zamkniętej przestrzeni był tak głośny, że Conanowi
zadzwoniło w uszach. Miał wrażenie, że skały pod stopami zadrżały. Obawiał się,
że zaraz zwali się kolejna część sklepienia jaskini.
Zrobił parę kroków w tył, nic mu to jednak nie dało. Niedzwiedz ruszył
za nim i wspiął się na zadnie łapy tak wysoko, jak pozwalało na to sklepienie
zagłębienia. Zwierzę było rozjuszone tym, że jakiś intruz dotarł tak blisko jego
legowiska. Conan domyślał się, że ogłuszające, odbijające się echem od
pobliskich zboczy porykiwanie oznacza, że bestia chroni schowaną w jaskini
niedzwiedzicę i jej młode.
Zrozumiał, że władował się w tarapaty jak ostatni głupiec. Niedzwiedz
wybrał to miejsce na legowisko, kierując się tymi samymi względami, które
zwróciły uwagę Cymmerianina. Pragnący znalezć schronienie przed dzikimi
zwierzętami barbarzyńca zawędrował wprost w pazury największego i
najgrozniejszego z drapieżników.
Conan wiedział, że nie może cofać się zbyt szybko; w ten sposób dałby
tylko bestii większą swobodę ruchów. Od razu porzucił myśl, by jak najszybciej
pierzchnąć po stromym, kruszącym się zboczu. Na otwartej przestrzeni żadne
stworzenie nie mogło prześcignąć zwalistych, lecz zdumiewająco zwinnych
niedzwiedzi, obdarzonych silnymi i sprężystymi mięśniami. Pozostanie w
szczelinie sprawiało, że mniejszy od zwierza człowiek zyskiwał czasową przewagę.
Conan błyskawicznie wyskoczył z rozpadliny i dzgnął niedzwiedzia w
przednią łapę. Wywołana zranieniem wściekłość bestii przedstawiała potworne
widowisko. Zwierz zaryczał ogłuszająco, wypuszczając z pyska ohydny smród.
Uderzeniem łapy o zakrzywionych pazurach zmiótł rosnący między nim i
Cymmerianinem krzak. Kawałki gałęzi boleśnie uderzyły w obnażone ciało
barbarzyńcy. Niedzwiedz wyciągnął naprzód rozdziawioną paszczę. Conan dzgnął w
jej stronę włócznią. Zwierz zgrabnie uchylił łeb - uderzył jednak bokiem w
twarde granitowe zbocze. Ogłuszony rozstawił szeroko nogi i zakołysał łbem, po
czym podjÄ…Å‚ atak na nowo.
Conan znów dzgnął włócznią, prawie trafiając bestię w pysk. Kamienny
grot ześlizgnął się, nie wyrządzając żadnej szkody. Cymme-rianin błyskawicznie
cofnął broń. Jeden cios masywnej łapy wystarczyłby, by strzaskać ją na kawałki,
masywne szczęki z łatwością mogły zgruchotać drewno i kamień. Włócznia okazała
się niewiele dłuższa niż zasięg łap niedzwiedzia, więc Conan musiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl