[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wpatrywała się w niego ogromnymi oczami, z
rozchylonymi wargami, z szalonym biciem serca.
On również długo patrzył na nią bez słowa. Potem znów
zaczął ją całować, powoli, namiętnie, jak gdyby żądał nie
tylko jej serca, ale i duszy.
Dopiero gdy wydawało się jej, że nie przeżyje tego
uniesienia, lord Mervyn przemówił dziwnym, nieswoim
głosem.
- Kochanie moje, jak to się stało, że budzisz we mnie
takie uczucia? Ale przecież to było nieuniknione.
Dopiero wtedy Rozella wróciła do rzeczywistości i
zrozumiała, że on był o włos od śmierci, a ocalił go jedynie
szybki refleks.
- Oni chcieli cię... zamordować - wyszeptała. Jej
zatrwożony głos zdawał się dochodzić z daleka.
- Ale im się nie udało! - odparł. - Chociaż równie dobrze
mogli trafić ciebie, moja najdroższa.
I znów ją całował, jakby chciał się upewnić, że ona żyje i
tylko pocałunkami potrafił wyrazić swą radość. Upłynęło
wiele czasu, zanim powiedział:
- To pewnie ciÄ™ boli, kochanie.
Chciał wstać, lecz Rozella powstrzymała go.
- Uważaj, może jeszcze... coś ci grozi.
- Widziałem strzelca na peronie i, dzięki Bogu,
zostawiliśmy go tam. Ale mimo to, moja śliczna, musimy być
bardzo ostrożni aż do Paryża - odpowiedział uśmiechając się.
- Nie rozumiem...
Dopiero po chwili domyśliła się, że skoro postanowili go
zgładzić, to na peronach następnych stacji mogą znajdować się
agenci.
Lord Mervyn podniósł się i pomógł wstać Rozelli.
Chwycił ją w ramiona, a gdy usiedli, znów całował ją tak
długo, aż przestała myśleć i czuć cokolwiek oprócz miłości do
niego.
Dopiero gdy wydawało się, że upojenie, którego nie
sposób wyrazić słowami, uniosło ich wysoko, w świat
doskonałości, lord Mervyn przemówił:
- Muszę poszukać konduktora, żeby dał nam inne
przedziały.
Rozella popatrzyła na niego zatrwożonym wzrokiem, więc
dodał:
- Trzeba zachować wszelką ostrożność, kochanie, ze
względu na ciebie. A poza tym oboje znamy pewną tajemnicę,
nieodzownÄ… dla zachowania pokoju w tym regionie.
Mówił z taką powagą, że Rozella z cichutkim okrzykiem
wyciągnęła ręce i przytrzymała go.
- Musisz być ostrożny, bardzo ostrożny - upominała -
gdybyś zginał...
- Czy znaczyłoby to coś dla ciebie? - przerwał.
Podniosła ku niemu przepełnione miłością oczy. Wiedział,
że widzi w tej chwili najpiękniejszą z kobiet. Włosy miała w
lekkim nieładzie, lecz migoczące żywo, jak płomienie miłości,
które czuł w sobie. Twarz dziewczyny była zarumieniona z
uniesienia, wargi zaś rozedrgane cudem pocałunków.
- Kocham cię - powiedział namiętnie. - Boże, jak ja cię
kocham.
- A ja sądziłam - głos Rozelli zadrżał - że... nienawidzisz
kobiet.
- Owszem, nienawidziłem, a do tego uważałem się za
całkowicie odpornego na wasze wdzięki i sztuczki, a także
niepodatnego na sentymentalny nastrój zwany miłością.
Dojrzał w jej oczach konsternację, więc szybko dodał: - Ale
pragnę twojej miłości, najdroższa, bardziej niż czegokolwiek
w życiu! Prawdę rzekłszy, nic się już dla mnie nie liczy
oprócz tego, czy mnie pokochasz.
- Już dawno cię kochałam, ale nie miałam o tym pojęcia,
aż uświadomiłam sobie ze zgrozą, że mogłeś zostać...
zamordowany... a potem pocałowałeś mnie.
Głos jej się nieco załamał i bezwiednie przysunęła się do
niego.
Lord Mervyn przygarnął ją mocniej i powiedział:
- To o ciebie tak się lękałem! Gdybym przyczynił się do
twojej śmierci, chyba sam zapragnąłbym umrzeć.
- Jak możesz mówić... takie rzeczy. Jak to możliwe, że
mnie pokochałeś... i to tak szybko?
- Zakochałem się, gdy ujrzałem cię po raz pierwszy -
odparł z uśmiechem.
- To niemożliwe! - zawołała Rozella. - W przebraniu
wyglądałam przecież odpychająco.
- Raczej zabawnie i niezbyt przekonująco. Zaśmiał się
króciutko, zanim dodał: - Cóż to było za żałosne przebranie!
Onieśmielona odwróciła wzrok, po czym powiedziała:
- Byłam przekonana... że dałeś się oszukać.
- Wcale nie, a to z kilku powodów. Przede wszystkim,
gdy weszłaś do pokoju wyglądałaś, przyznaję, wyjątkowo
nieatrakcyjnie, lecz moja intuicja, o której wiele może
opowiedzieć twój ojciec, podszepnęła mi, że jesteś zupełnie
inną osobą, bardzo dla mnie szczególną.
- Nie wierzÄ™!
- Ale taka jest prawda - potwierdził lord Mervyn. - Nie
widziałem odpychających strojów, w jakie się przyodziałaś,
lecz to, co ukrywałaś pod nimi. Coś do mnie przemawiało z
twojej osoby, a jeśli mam być szczery, przerażało mnie.
- Jak to przerażało?
- Obudziłaś we mnie uczucia, których się już nie
spodziewałem. A potem, kochanie, gdy przemówiłaś,
zakochałem się w twoim głosie.
- W moim... głosie? - nie dowierzała Rozella.
- Czy wiesz, jak miękki i melodyjny, a przy tym bardzo,
bardzo kobiecy masz głos?
Roześmiała się cichutko i przytuliła policzek do jego
twarzy. On zaś mówił dalej:
- Nigdy jeszcze nie słuchałem tak czarujących dzwięków,
więc wiedziałem już wtedy, zanim jeszcze to sprawdziłem, że
byłaś znacznie młodsza. A gdy zakochałem się w twoim
głosie, nie mogłem oprzeć się urokowi warg, które go wydają.
- Dotknął palcem jej brody i uniósł twarz ku sobie. - Dalej
pozostaję pod ich urokiem - przyznał i znów ją pocałował.
To był długi pocałunek, po którym Rozella nic nie
mówiła, tylko jej serce trzepotało jak szalone w wielkim
uniesieniu, które, jak czuła, ogarnęło też lorda Mervyna.
- Nie mogę uwierzyć, że mówisz mi to wszystko -
szepnęła. - Wydaje mi się, że śnię.
- W takim razie ja śnię razem z tobą. Znów ją pocałował,
po czym odsunął troszeczkę od siebie i powiedział: - Muszę
pójść poszukać konduktora. Uważaj na siebie, najdroższa!
Lękam się, że gdy tu wrócę nie znajdę cię, że znikniesz jak
miraż.
- Nie zniknę - zapewniła go Rozella. - Ale czy jesteś
zupełnie pewien, że to bezpieczne... wyjść teraz z przedziału?
- Muszę podjąć to ryzyko - odparł lord Mervyn - z tej
prostej przyczyny, że nie możemy być w tym przedziale, gdy
dojedziemy do najbliższej stacji.
Nie dodał nic więcej, a Rozella podniosła ręce do twarzy
w obawie, że miłość, jaką jej wyznał, może okazać się
wytworem jej wyobrazni.
Jak mógł pokochać ją mężczyzna cierpiący na mizogmię?
I jak: ona może kochać człowieka, którego znienawidziła po
pierwszym spotkaniu? A jednak czuła w sobie tę miłość, na
którą, wydawało jej się, czekała całe wieki.
Wreszcie lord Mervyn wrócił w towarzystwie konduktora
i Hunta.
- Wszystko w porządku - uspokoił Rozellę - w następnym
wagonie są dwa wolne przedziały, więc możemy się
przeprowadzić.
Wzięła swój kapelusz i przy pomocy lorda Mervyna, nieco
niepewnym krokiem z powodu szybkiej jazdy pociÄ…gu,
opuściła przedział.
W sąsiednim wagonie znalezli dwa identyczne przedziały.
Rozella doszła do wniosku, że jeśli zamachowcy wysłali
telegraficznie wiadomość do kogoś, kto ma ich odszukać, to
zapewne opisali dokładne położenie przedziału, a nie osobę
lorda Mervyna, co byłoby znacznie trudniejsze.
Gdy przeniesiono bagaże i zostali sami, jej towarzysz
powiedział:
- Nie patrz z takim niepokojem, najdroższa! Wedle
wszelkiego prawdopodobieństwa jesteśmy już bezpieczni,
gdyż niepodobna, aby Ayub Khan czy Ali Pasza mieli
agentów na wszystkich stacjach po drodze. - Ucałował jej dłoń
i dodał: - Ale to nie zmienia faktu, że gdy chodzi o ciebie, nie
zaniedbam żadnego środka ostrożności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radom.pev.pl
GR0555.McCauley_Barbara_Odzyskana_cĂłrka_Klub_Fortune'Ăłw_04
Barbara Dunlop PodwĂłjne Ĺźycie (Hotel Marchand 10)
15. May Karol Klasztor Della Barbara
048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
Barbara McMahon Pan biznesmen szuka Ĺźony
McMahon Barbara Wyjsc za maz z milosci
Dussler Barbara Anioły naprawdę istnieją
GR621. McCauley Barbara Podróż ku miłości
Frale Barbara Templariusze i całun turyński
Barbara Elsborg Digging Deeper (pdf)