[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdarza, że nasze kobiety mają owulację przez dobre sto lat po urodzeniu
dziecka. Zdarza się, ale jest to rzadkością. Shea uważa, że jest to forma kontroli
populacji, podobnie jak większość innych gatunków stworzyliśmy kontrolę.
Ponieważ Karpatianie żyją tak długo, natura albo Bóg, jeśli wolisz, stworzyła
zabezpieczenie. Savannah niedługo wróci do domu. Wróciliby natychmiast po
ich związaniu, ale Gregori, jej partner życiowy, otrzymał wiadomość od jego
zaginionej rodziny i pragnie spotkać się z nimi w pierwszej kolejności. - Głos
Raven utrzymywał się na krawędzi ekscytacji. - Gregori jest tu potrzebny. Jest
zastępcą Michaiła w dowodzeniu, bardzo potężny mężczyzna. I, oczywiście,
stęskniłam się za Savannah.
Sara zdała sobie nagle sprawę, że idą szybko przez korytarz. Paplanina
Raven oderwała ją od bólu głowy i od niebezpieczeństwa, ale przede wszystkim
od faktu, że stale poruszali się w dół, pod ziemię. Poczuła skok jej serca i
natychmiast sięgnęła do Falcona. Umysł do umysłu. Od serca do serca.
- Możemy mieć dziecko tylko raz na sto lat. - Powiedziała pierwszą rzecz,
o której pomyślała, pózniej była zażenowana, że wyszeptała sekretne marzenie,
teraz tego żałowała. Pragnęła domu pełnego dzieci. Z miłością i śmiechem. Ze
wszystkimi rzeczami, które straciła. Wszystkimi rzeczami, co zaakceptowała już
dawno temu, których nigdy nie będzie mieć.
- Mamy siedmioro dzieci, Saro, siedmioro opuszczonych, półżywych z
głodu, bardzo przerażonych dzieci. Będą nas potrzebować, aby uporządkować
ich problemy, kochać je i pomagać im z ich nieoczekiwanymi darami. Trzy
dziewczynki mogą lub nie mogą być partnerkami życiowymi dla Karpatianin w
bolesnej potrzebie, ale wszystkie będą potrzebowały pokierowania. Będziemy
- 87 -
mieć wiele dzieci do kochania w nadchodzących latach. Cokolwiek jest twoim
marzeniem, jest również moim. Będziemy mieć dom i wypełnimy go dziećmi i
śmiechem i miłością.
Znajdował się bliżej, był w drodze do niej. Sara otuliła się w jego cieple,
w jego słowach. To jest mój dar dla ciebie. Mroczne marzenie, które może
przyjąć. Wystarczy sięgnąć.
- Gdzie mnie zabieracie? - Niepokój Sary był żenujący, ale wydawało się,
że nie może utrzymać go pod kontrolą. Falcon musiał być w stanie ją znalezć.
Usłyszała zapewnienie w jego miękkim śmiechu.
- Nie ma miejsca, w które mogliby cię zabrać, gdzie nie mógłbym cię
znalezć. Jestem w tobie, tak jak ty jesteś we mnie, Saro.
- To co czujesz jest normalne, Saro - powiedziała Raven cicho. -
Partnerzy życiowi nie mogą być oddzieleni od siebie i czuć się komfortowo.
- I masz wstrząśnienie mózgu - przypomniała Shea. - Bierzemy cię tam,
gdzie będziesz bezpieczna - zapewniła ponownie, spokojnie, cierpliwie.
Korytarz wił się głęboko w ziemi. Jacques przeniósł Sarę przez coś, co
wydawało się drzwiami w litej skale, do dużej, pięknej sali. Przyjemną
niespodzianką dla Sary było to, że wyglądała jak sypialnia. Aóżko było duże i
wygodne. Zwinęła się w momencie, w którym Jacques ją położył, zamykając
oczy i chcąc po prostu iść spać. Czuła zresztą po kilku minutach, że odpoczynek
może sprawić, iż poczuje się lepiej. Kołdra była gruby i kojąca, w nietypowe
wzory. Sara zauważyła, że raz po raz śledzi symbole.
Zwiece skoczyły do życia, migocząc i tańcząc, rzucając cienie na ścianach
i napełniając pokój cudownym aromatem. Sara była ledwie świadoma
uzdrawiającego dotyku Shei z całą precyzją chirurga. Sara mogła myśleć tylko o
Falconie. Mogła tylko czekać na niego, głęboko pod ziemią, z nadzieją, że oni
wszyscy są bezpieczni, dopóki on nie przybędzie.
- 88 -
ROZDZIAA 8
ROZDZIAA 8
Atak nadszedł zaraz po zachodzie słońca. Niebo zalał ogień, smugi
czerwonych i pomarańczowych płomieni padały prosto w dół, w stronę domu i
otaczających go terenów. Długie bruzdy pojawiły się w ziemi, poruszając się
szybko, rzucając w kierunku posiadłości, macki wybuchały w pobliżu
masywnych bram i kolumn otaczających majątek. Bulwy wybuchały przez
ziemię, wypluwając kwas przy ogrodzeniu z kutego żelaza. Owady spadły z
chmur, wyciekły z drzew. Szczury rzuciły się na ogrodzenie, armia ich, okrągłe
paciorkowate oczy świeciły. Było tam tak wiele ciał, że ziemia była od nich
czarna.
Pod ziemią Jacques podniósł czujnie głowę. Jego partnerka życiowa
dokonywała swojej sztuki uzdrawiania. Jego oczy spotkały się z Raven nad
głową Sary.
- Starożytny wysłał swoją armię przed jego przybyciem. Dom jest
atakowany.
- Czy zabezpieczenia wytrzymają? - Raven zapytała ze zwykłym
spokojem. Już sięgała do Michała. Byli rozdzieleni przez wiele mil, ale jego
ciepło zalało ją natychmiast.
- Przeciwko jego służącym zabezpieczenia na pewno będą trzymać.
Starożytny stara się osłabić zabezpieczenia, aby mógł było mu łatwiej
przeniknąć naszą obronę. On wie, że Michaił i partner życiowy Sary są w
drodze. Liczy na szybkie i łatwe zwycięstwo przed ich przybyciem. - Jacques
był spokojny, jego czarne oczy stały się płaskie i zimne. Pozbywał się
wszystkich emocji w trakcie przygotowań do bitwy. Jego ramiona były owinięte
wokół talii Shei, jego ciało przyciśnięte blisko, opiekuńczo wobec niej. Pochylił
głowę by pocałować jej szyję, lekkie, krótkie pieszczoty przed odejściem.
Raven chwyciła jego rękę, uniemożliwiając mu opuszczenie pokoju.
- Michaił i Falcon powiedzieli, że ten jest niebezpieczny, prawdziwie
starożytny, Jacques. Poczekaj na nich, proszę.
Spojrzał w dół na jej rękę.
- Wszyscy są niebezpieczni, siostrzyczko. Zrobię to, co konieczne, żeby
ochronić waszą trójkę. - Bardzo delikatnie zdjął jej rękę ze swojego nadgarstka,
dał jej niezgrabne, uspokajające klepnięcie, gest sprzeczny z jego elegancją.
- 89 -
Raven uśmiechnęła się do niego.
- Kocham cię, Jacques. Tak jak Michaił. Nie mówimy ci tego
wystarczająco dużo.
- Nie ma potrzeby mówić tych słów, Raven. Shea nauczyła mnie wiele
przez lata. Więz między nami jest bardzo silna. Mam wiele do przeżycia, wiele
oczekiwań. I w końcu przekonałem moją partnerkę życiową, że dziecko jest
warte ryzyka.
Twarz Raven rozjaśniła się, oczy zabłyszczały od łez.
- Shea nie powiedziała mi ani słowa. Wiem, że zawsze chciała mieć
dziecko. CieszÄ™ siÄ™ razem z wami, naprawdÄ™.
Shea powróciła do swojego ciała, zachwiała się od intensywnego wysiłku
uzdrawiania Sary. Zatoczyła się w kierunku Jacques. Złapał ją przy sobie,
wciągnął ją delikatnie w ramiona, ukrył twarz w masie włosów koloru
czerwonego wina.
- Czy z Sarą będzie wszystko w porządku? - spytał cicho. Było wiele
dumy w jego głosie, głębokiego szacunku dla jego partnerki życiowej.
Shea oparła się o niego, przekręciła w górę głowę do pocałunku.
- Z Sarą będzie dobrze. Ona po prostu potrzebuje swojego partnera
życiowego. - Wpatrywała się w oczy Jacquesa. - Tak jak ja.
- Ani ty, ani Raven nie wydajecie się mieć dużo wiary w moje zdolności.
Jestem wstrząśnięty! - Rozgoryczone spojrzenie Jacques'a padło na obie
śmiejące się kobiety, pomimo powagi sytuacji. - Mam swojego brata, który
usiłuje ściągnąć na mnie swoje Książęce procedury, dając mi rozkazy, abym nie
zajmował się wrogiem, aż do powrotu Jego Królewskiej Mości. Moja własna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl