[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mięso armatnie - mruknął Alex. Dowódca pokręcił głową.
- Owszem, nie są zawodowcami, ale jakiś trening przeszli. Będą słuchali rozkazów. Trzeba
tylko załatwić im krótką unitarkę.
- A kto się tym zajmie? - spytał podejrzliwie Alex. - Ffillips? Przerobi ich na komandosów?
Zabraknie czasu.
- Może Vosberh - podsunął usłużnie Sten.
- Nie, to byłaby już zupełna głupota.
- W takim razie mamy odpowiedz. - Pułkownik uśmiechnął się szeroko.
- Ja? - krzyknął Alex, wskazując mięsistym kciukiem na swoją pierś. - Chyba nie mówisz
poważnie?
- Wydało mi się, że do tego właśnie zmierzasz - powiedział Sten, wręczając przyjacielowi
dyskietkę z wszystkimi danymi kompanów. - Jeśli mogę coś zasugerować, to sławny Red Rory
powinien zacząć od...
ROZDZIAA DWUDZIESTY SZÓSTY
Alex włączył mikrofon.
- Miejcie oczy otwarte. Pilnować przedpola. Pięćdziesięciu kompanów Mathiasa tkwiło w
okopach na zalesionym wzgórzu. Cel ćwiczenia wciąż pozostawał dla nich tajemnicą.
Alex zamyślił sobie oduczyć ich bohaterstwa. Schował się za krzak, gdy z drugiej strony
rzadko porośniętej polany pojawiła się standardowa imperialna tyraliera złożona z drugiej
pięćdziesiątki kompanów.
Kilgour ziewnął i podrapał się, czekając, aż żołnierze podejdą bliżej. Młodzieniec tuż obok
uniósł karabin bez komendy. Alex palnął gorliwca dłonią w szczyt hełmu. Widząc, że chłopak padł
nieprzytomny, Szkot skarcił się w duchu. Z tymi cherlakami trzeba postępować nieco ostrożniej.
Jeszcze chwilę... W końcu Alex wcisnął guzik syreny. Wycie poniosło się po wzgórzu i
kompani w okopach otworzyli ogień.
Strzelali, rzecz jasna, ślepakami.
Zaskoczeni na otwartej przestrzeni żołnierze rzucili się w poszukiwaniu ukrycia, część
jednak ryknęła entuzjastycznie i z zapałem pogoniła wprost pod lufy.
Ogień nasilił się. Alex dał strzelcom jeszcze sześć sekund, po czym wyszedł z mikrofonem
zza krzaka.
- Przerwać ogień! Dość, wy krwi złaknione bestie! Strzelanina umilkła. Ci na polu zastygli
w bezruchu, zgodnie zresztÄ… z instrukcjÄ….
Alex skinął na kompanów z okopów, by wyszli i utworzyli dwa plutony. Każdy niósł tarczę
strzelniczą z sylwetką człowieka. Teraz zacznie się prawdziwa zabawa, zachichotał potomek Red
Rory'ego.
Ruszyli przez pole, tarczami zastępując ukrytych wojaków. W przypadku dobrze
zakamuflowanego żołnierza stawiali na jego miejscu kawał dykty przedstawiający jedynie głowę.
Tam gdzie osłoną był krzak, w takim terenie całkiem przydatny, pojawiało się popiersie.
Obdarzeni gorszym refleksem lub po prostu głupi, którzy tylko rozpłaszczyli się na ziemi
lub, co gorsza, sterczeli wyprostowani jak kołki, otrzymali pełnowymiarowych zastępców.
Na końcu usunięto tych rozwrzeszczanych, z pieprzem w tyłku. Zamiast nich stanęły tarcze
dwa razy większe od naturalnych celów.
Kiedy wszyscy członkowie kompanii zgromadzili się u stóp wzgórza, Alex kazał im odejść
poza linię okopów i zająć pozycje strzeleckie.
Dowódcy zaczęli rozdawać ostrą amunicję.
- Zabezpieczyć broń! Wpiąć magazynki! Odbezpieczyć! Przeładować! - krzyczał Alex. - Na
rozkaz... ognia!
Wzgórze splunęło ołowiem. Tym razem Alex odczekał, aż wszyscy wystrzelają zawartość
magazynków. Nie trwało to długo, gdyż do broni używanej przez najemników i kompanów
stosowano półokrągłe magazynki z pięćdziesięcioma ładunkami. Daleko więc było tym karabinom
do standardu uzbrojenia Gwardii Imperialnej.
Potem, dla wszelkiej pewności, Kilgour kazał żołnierzom wyjść z okopów i sprawdził, czy
magazynki zostały wyczepione, komory zamkowe opróżnione, broń zabezpieczona. Dopiero wtedy
sprowadził całe towarzystwo z powrotem na pole. Gdybyśmy tak otrzymali od Boga dar
spoglądania na siebie oczami innych, westchnął w myślach lubiący poetyzować Alex, wiodąc setkę
rekrutów od jednego celu do drugiego.
- Teraz sami widzicie, co stałoby się z tymi, którzy nie poszukali sobie ukrycia - wyjaśnił. -
No i co, chłopcze? Schowałeś tylko łeb, więc odstrzelili ci tyłek.
%7łołnierz spojrzał na sponiewieraną dyktę, z wysiłkiem przełknął ślinę i przytaknął.
Największych fanatyków Alex zachował sobie na deser. Przystanął przy szczątkach jednej z
dużych tarcz.
- Nie potępiam odwagi - powiedział. - Ale bohater, który daje się zabić, zanim w ogóle
zbliży się do przeciwnika, to dupa, nie bohater.
Kompani, którzy ujrzeli, ile by z nich zostało po zmasowanym ataku strzelców, wracali do
obozu dziwnie zamyśleni.
Mina kosmiczna z czterdziestego stulecia przypominała meteor. Zwykłą cierpliwie czekać
na odpowiednio duży cel, po czym oznajmiała światu swoje istnienie.
W przypadku min największa trudność zawsze polegała na zapamiętaniu, gdzie sieje
umieściło, by móc odłowić wszystkie po skończonej wojnie. Jednak tym razem najemnicy Stena
nie zawracali sobie głowy katalogowaniem. Nie zamierzali zostać w Gromadzie Wilka ani sekundę
dłużej niż to konieczne.
Mieszany pluton złożony z ludzi pani major i Vosberha rozrzucił z pół setki ładunków w
pobliżu patrolowych satelitów nieprzyjaciela. Szczegóły o orbitach uzyskali z komputera Egana.
Potem statek Bhorów wycofał się równie cicho i dyskretnie, jak przybył.
Pierwsza mina znalazła cel po niecałym tygodniu. Szczęśliwym trafem padło na tankowiec
pełen paliwa, który akurat podchodził do satelity. Mały ładunek nuklearny unicestwił nie tylko
tankowiec, ale również dwie jednostki eskorty i pilotówkę z satelity.
Dobrze postawione miny potrafią być naprawdę efektywne.
Alexowi nie przeszkadzało, że przy każdym przemarszu kompani śpiewają ile sił w
płucach. Drażnił go tylko ich repertuar - same płaczliwe hymny na zmianę z pełnymi patosu
pieśniami opisującymi jak to będzie wspaniale spotkać wreszcie Jannów i zginąć za najjaśniejszego
pana.
Ale niech tam, uznał w końcu. Skoro to lubią... Ostatecznie tworzą w ten sposób swoją
własną historię i nic mi do tego.
- Siedemdziesiąt sekund - powiedział jeden z poruczników Ffillips. Egan i jego
zapracowani komputerowcy puścili kwestię mimo uszu.
Całą dwunastką zajęli się urządzeniami znalezionymi na obserwacyjnym satelicie Jannów.
Gimnazjalistów osłaniała drużyna złożona z ludzi pani major. Trzech Jannów, pierwotną obsługa
stacji, przeniosło się już do krainy wiecznych modłów.
Drużyna Egana wypełniła centralę satelity masą różnych przewodów, przekazników i
włókien optycznych. Ostatecznie podłączyli własny moduł. Egan kończył już robotę. Wystukał
kilka ostatnich poleceń na metrowej szerokości klawiaturze, którą przytargał tu ze statku.
- Załatwione - powiedział, odłączając sprzęt od sieci. - Można wysadzać.
Gang kilkunastolatków włamał się przez ten terminal do głównego militarnego komputera
Jannów. Usunęli z niego wszystkie zapisy o akcjach najemników.
Egan uznał, że w ten sposób wróg będzie miał niejakie trudności z dokonywaniem analizy
sytuacji taktycznej. Dobra robota, pomyślał, i skierował się do przycumowanego statku Bhorów.
Nie wspomniał nikomu o fakcie, że wymazał również informacje dotyczące całej
gimnazjalnej gromadki. Wpisał komendę ZAPOMNIJ na wypadek, gdyby ktoś kiedyś usiłował
jeszcze wprowadzić jakieś dane. Ostatecznie dobry żołnierz powinien chronić swoje cztery litery,
szczególnie gdy zwycięstwo jego strony nie jest jeszcze przesądzone.
Działalność najemników nie ustawała. Z czasem nagłe zniknięcia patrolowców lub
paniczne wezwania o pomoc z rychło milknących placówek stały się dla Jannów elementem
codzienności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zdrowieiuroda.opx.pl
Carpenter Leonard Conan Tom 48 Conan Nieokiełznany
86. Karst Iga Pan Samochodzik Tom 86 Podziemia Wrocławia
Camp L. Sprague de & Carter Lin Conan Tom 25 Conan Bukanier
Christy Poff [Internet Bonds 03] Charlotte Mastered (pdf)
Feehan Christine Mrok 11 Mroczne zejście
Montella Christian Graal 01 Bezimienny rycerz
Hans.Christian.Andersen Basnie.(osloskop.net)
Christina James Make A Wish and Blow [WR] (pdf)
Christopher Pike [Thirst 03] The Eternal Dawn
Rimmer Christine Rezydencja na wzgĂłrzu (117)