[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 & i będziemy musiały skoczyć? Rozumiesz? Dziecko skinęło głową.
 Potrafisz to zrobić? Dziecko znowu skinęło głową.
 Postaraj się nie bać  powiedziała Helen i uścisnęła dziewczynkę za ramię.
Kolejne kiwnięcie główką i dziewczynka powiedziała:
 Ty też.
Helen wzięła głęboki oddech, weszła do wieży, przerzuciła dzwignię. Koła zębate
poszły w ruch i pierwsze skrzydło zaczęło się uchylać.
 Biegiem!  wrzasnęła łapiąc dziewczynkę za rękę i wśród krzyków, dymu i
kanonady powiodła ją wąską, ruchomą kładką.
Wrota powoli zaczęły się rozchylać, lecz %7łeglarz wiedział, że trimaran się nie
przeciśnie, dopóki drugie skrzydło również się nie otworzy. Nie spuszczając oka z
kobiety i dziecka posuwających się ruchomym pomostem, sterował z pochyloną
głową. Kule dziobały wodę i rykoszetowały z gwizdem od metalowych części łodzi.
To będzie cud, jeśli jakiś pocisk go nie dosięgnie.
Usłyszał za sobą hałas. Odwrócił się i zobaczył Dymiarza, który skoczył z wodnego
skutera na jeden z kadłubów trimaranu. Dzwigał się na nogi trzymając broń w ręce.
%7łeglarz skoczył i kopnięciem w gębę pozbył się Dymiarza, strącając go do laguny.
Ale skuter pozbawiony kierowcy nadal parł do przodu  prawdę mówiąc, frunął  i
rozbił się akurat o zamknięte skrzydło bramy.
 Szybciej!  zawołał %7łeglarz do kobiety i dziewczynki.
Zatrzymały się na skraju kładki, u jej końca, który oddalał się od drugiej części wraz
z drugim skrzydłem.
 Skaczcie!  wrzasnÄ…Å‚ %7Å‚eglarz.
Skoczyły, ale w tym momencie zabłąkana kula trafiła we wrak skutera i przeszyła
zbiornik z sokiem pędnym. Wybuchł jak minipiorun kulisty i zakołysał wrotami. Helen
i Enola straciły równowagę i spadły z kładki.
Dziecko krzyknęło przerazliwie.
Helen obiema rękami złapała się skraju kładki. Dziecko przylgnęło do kobiety.
Niebezpiecznie kołysały się w powietrzu. Dym unosił się z resztek w dole.
Gdy się rozwiał, %7łeglarz ujrzał, że dolna połowa bramy została roztrzaskana. Dziura
nie była na tyle duża, by mógł przez nią przeprowadzić trimaran, ale i tak skierował
się ku niej, pozwalając, by łódz zahaczyła masztem o resztki skrzydła w górze.
Wdrapał się na maszt i wskoczył na kładkę.
 Dzięki bogom!  powiedziała Helen. Dziecko wisiało jej na szyi jak żywy naszyjnik.
Ale %7łeglarz przeskoczył nad nimi i pobiegł do otwartych drzwi wieży. Znalazł
dzwignię i wrota  lub to, co z nich zostało  zaczęły się z wolna, opornie rozwierać.
Wrócił biegiem ruchomą rampą do kobiety. Miała na twarzy ulgę& dopóki %7łeglarz
nie skoczył w odwrotnym kierunku niż poprzednio, rzucił się do masztu trimaranu i
ześliznął na pokład.
 Ty draniu!  wrzasnęła kobieta.
Był już przy sterze. Prowadził łódz w fontannę z dział wodnych. Najbliższy wyłom w
murze wykorzystali Dymiarze i gnali nim, wyraznie kierujÄ…c siÄ™ ku %7Å‚eglarzowi.
Maszt zadygotał, gdy kobieta, z dzieckiem nadal uwieszonym u szyi, spadła na
żagiel i zjechała w dół, lądując na pokładzie z sieci w niezgrabnym kłębowisku rąk i
nóg. Ale i tak nie mogły już wyglądać gorzej niż poprzednio.
Wbiła wściekły wzrok w %7łeglarza. Odpowiedział jej beznamiętnym spojrzeniem. Na
chwilę rzucił ster i skoczył w jej kierunku. Myślała, że chce jej coś powiedzieć, ale on
jedynie wcześniej zauważył krzak pomidora podskakujący na wodzie wśród różnych
odpadków i teraz chciał go wyłowić.
Wrócił do steru kierując łódz na otwarte morze. Zorientował się w sytuacji i z ulgą
skonstatował, że kanonierka Dymiarzy  dysponująca potężnym karabinem
maszynowym, który siał takie zniszczenie tego przedpołudnia  płynie z tyłu i broń
jest wycelowana na inny fragment murów atolu.
Ale skonstatował też, że przed nimi jest inna jednostka  obszerna, pokryta
mrowiem Dymiarzy barka, przy której skutery wodne i motorówki uzupełniały zapasy
soku pędnego.
Na pokładzie zbiornikowca Diakon w łaskawym usposobienia rozdawał dymne
patyki swoim żołnierzom. Rozradowani Dymiarze zapalali je blisko łatwo palnego
płynu i zaciągali się tymi tytoniowymi medalami za odwagę nawet wtedy, gdy
miłosierny nastrój Diakona zmienił się diametralnie.
 A to co za jednostka?!  zacharczał.
Przed jego nosem płynęła trzykadłubowa łódz. Oddalała się od atolu z takim
spokojem, jakby wyruszała w jakąś miłą wycieczkę.
 Czy któryś z naszych komenderuje tą łodzią?  Walnął Spauldingiem o pokład i
jego ludzie podskoczyli.  Nie przypominam sobie, żebym pozwolił komuś odpływać
w środku bitwy! Czy dałem takie pozwolenie?
Nikt nie umiał odpowiedzieć na to pytanie i rozradowanie na twarzach Dymiarzy
ustąpiło zbaranieniu.
Diakon wyrwał dymny patyk z ust sygnalisty.
 Przekaż  Ogniowi Piekielnemu , ty kretynie! Powiedz, niech rozpierniczy w cholerę
tę łajbę! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl