[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez przeciwnika&
Czas p³yn¹³, a zawodnicy, jak s¹dzono, nie robili nic& Jedno
uderzenie serca, drugie, trzecie&
Conan nie wytrzyma³ nerwowo: nie lubi³ nieokreSlonych sytu-
acji i zawsze jako pierwszy stara³ siê zak³Ã³ciæ równowagê si³ bez
wzglêdu na nastêpstwa&
61
Skok do przodu, b³yskawiczny cios (odbity brzegiem tarczy
Amina), obrona i skrêt cia³em.
Teraz Turañczyk i Cymmerianin zamienili siê miejscami, ale
w dalszym ci¹gu ¿aden z nich nie odniós³ najl¿ejszej rany.
Obaj wiedzieli, ¿e zwyciê¿yæ mo¿na tylko zmêczywszy prze-
ciwnika seri¹ b³yskawicznych ataków i kontrataków, a nastêpnie za-
daæ szybki i nieoczekiwany cios& Ale ¿aden z nich nie siê spieszy³.
Amin zrobi³ krok w prawo, jak jego odbicie w lustrze Conan
st¹pi³ w lewo. Ale teraz s³oñce Swieci³o barbarzyñcy prosto w oczy
i on zrobi³ dwa kroki w lewo, ¿eby jak poprzednio mieæ s³oñce z bo-
ku. Amin powtórzy³ jego manewr, utrzymuj¹c bezpieczn¹ odleg³oSæ.
Ka¿dy nerw Cymmerianina dr¿a³ od napiêcia w oczekiwaniu na na-
g³y cios. Przenikliwy wzrok Turañczyka pali³ go, przenika³ do jego
mózgu i bez trudu czyta³ jego mySli. Diabelskie sztuczki prze-
mknê³o przez g³owê barbarzyñcy. On rzuca na mnie czar. Czarow-
nik?& .
Zbieraj¹cy pieni¹dze z zak³adów padali z nóg: ¿aden z widzów
nie by³ pewien zwyciêstwa swojego wybrañca i stawki bez przerwy
ros³y. To stra¿nik znajdowa³ siê na grzbiecie fali stawek, to barba-
rzyñca.
Który z gladiatorów pierwszy rozpocz¹³ kolejny atak, nie poj¹³
nikt, nawet chyba sami walcz¹cy. Po prostu w pewnej chwili arena
zajaSnia³a wSciekle jaskrawym pasmem oSlepiaj¹cych zygzaków i b³y-
sków to zamigota³y odbite promienie s³oñca na ostrzach miecza
i siekiery. Arenê wype³ni³a kakofonia dxwiêków szczêka³a i zgrzy-
ta³a broñ wojowników zadaj¹cych ciosy, których ludzkie oko nie by³o
w stanie Sledziæ. Siekiera Amina zaczepi³a o biodro barbarzyñcy,
pozostawiaj¹c g³êbokie ciêcie, które natychmiast wype³ni³o siê krwi¹;
miecz Cymmerianina zrani³ bok Turañczyka. Ani jeden, ani drugi
nie poczuli bólu.
Conan odbi³ tarcz¹ kolejny atak, rzuci³ siê do przodu, mierz¹c
w pierS stra¿nika. Przecz¹c wszelkim prawom inercji, siekiera mo-
mentalnie przerwa³a swój lot i pomknê³a w przeciwnym kierunku,
odbijaj¹c cios Cymmerianina. ¯eby nie wpaSæ pod spadaj¹ce ostrze,
Conan zrobi³ jeszcze dwa kroki, stan¹³ ty³em do przeciwnika, os³oni³
plecy mieczem, unosz¹c go za g³ow¹ ostrzem w dó³. I w tym mo-
mencie na jego klingê spad³ mia¿d¿¹cy cios, palce barbarzyñcy na
chwilê straci³y czucie. Conan odwróci³ siê gwa³townie i tarcz¹ odbi³
kolejny atak przeciwnika. Stal zadxwiêcza³a i siê zaiskrzy³a. Widz¹c,
¿e szyja Amina jest nie os³oniêta, Conan z rozmachu koniuszkiem
62
miecza wykreSli³ ³uk, ale ochroniarz jakby na to w³aSnie czeka³
ostrze napotka³o metalow¹ rêkojeSæ siekiery i zamar³o. Amin spró-
bowa³ przewróciæ Cymmerianina tarcz¹, ale ten odgad³ jego zamiar
i szybko wyrzuci³ w przód lew¹ rêkê, na której trzyma³ swoj¹ tarczê.
Nad aren¹ po raz kolejny rozleg³ siê dxwiêk stali.
Walcz¹cy na sekundê zastygli: tarcze zetkniête, broñ skrzy¿o-
wana, twarze blisko siebie.
Rwist twojego miecza przypomina wiatr w ska³ach zasycza³
Amin przez zaciSniête zêby i jego g³os jak rozpalona ig³a wbi³ siê
w mózg Cymmerianina. To dobrze: ju¿ dawno nie s³ysza³em tak
wirtuozowskiego dxwiêku. JesteS dobrym wojownikiem i podoba mi
siê granie z tob¹ w Smieræ.
I ¿ycie, i Smieræ to gra. W takim razie, jaka ró¿nica, w co siê
gra? odpowiedzia³ Conan w miarê mo¿noSci jak najbardziej obo-
jêtnie, mimo ¿e ka¿dy miêsieñ b³aga³ o odpoczynek, a z niezbyt g³ê-
bokich, lecz bolesnych ran przez ca³y czas s¹czy³a siê krew. Tylko
jedno dodawa³o mu wiary: nieow³osione cia³o Amina by³o zlane
potem, a z³owieszcze b³yski czerwonych xrenic przygas³y. Obaj byli
bardzo zmêczeni i obaj nie mieli zamiaru siê poddaæ.
Wobec tego pograjmy jeszcze trochê powiedzia³ Amin i na-
gle os³ab³ nacisk jego lewej rêki&
Naprzód! Zabij go wreszcie! Rozerwij na kawa³ki tego dziku-
sa! zarycza³ szach D¿umal, w podnieceniu zapominaj¹c o opano-
waniu. Jego piêSci siê zacisnê³y.
Haszyd równie¿ by³ ca³kowicie poch³oniêty pojedynkiem. Nie
zwracaj¹c uwagi na to, co dzieje siê wokó³ niego, wpatrywa³ siê w za-
styg³ych na arenie gigantów, w mySli rozkazuj¹c swojemu niewolni-
kowi zabiæ s³ugusa D¿umala.
¯aden z wielmo¿Ã³w nie patrzy³ na czarownika Aj-Bereka.
A szkoda: na jego twarzy nagle pojawi³ siê taki wyraz, jakby mag
przypomnia³ sobie o czymS niezwykle wa¿nym, a w chwilê póxniej
odmalowa³ siê szaleñczy niepokój. Aj-Berek ju¿ otworzy³ usta, ¿eby
powiedzieæ coS swojemu w³adcy, ale widz¹c, jak bardzo ten poch³o-
niêty jest widowiskiem, zawaha³ siê. Niepokój na twarzy maga za-
st¹pi³ paniczny strach.
A co bêdzie, jeSli zwyciê¿y drugi? wyszepta³a Minolia,
mówi¹c do samej siebie. Tak jak jej towarzysz, nie odrywa³a wzroku
od zalanej s³oñcem areny i nie oczekiwa³a od Vellacha odpowiedzi:
przecie¿ on te¿ nie wiedzia³, co siê wtedy stanie. Czy mo¿liwe,
¿eby przepowiednia k³ama³a&
63
Vellach jej nie s³ysza³. Nie us³ysza³by nawet huku gromu. Ca³a
jego uwaga skupiona by³a na arenie. Przecie¿ od wyniku tego poje-
dynku zale¿a³o nie tylko istnienie górskiego klasztoru, ale równie¿
ca³ego Swiata&
& Nagle os³ab³ nacisk lewej rêki Amina tej, która Sciska³a tar-
czê i nie spodziewaj¹cy siê tego, zahipnotyzowany dxwiêkiem jego
g³osu, Conan na chwilê straci³ równowagê.
Turañczykowi to wystarczy³o ledwie Cymmerianin siê zachwia³
i mimo woli zrobi³ krok do przodu, ¿eby zachowaæ równowagê, gdy
silne uderzenie pod goleñ przewróci³o go na piasek.
Conan upad³, przekrêci³ siê na plecy i turla³ siê dalej, dopóki,
jak s¹dzi³, nie znalaz³ siê w bezpiecznej odleg³oSci od Amina.
Gdy tylko jednak spróbowa³ zerwaæ siê na nogi, w powietrzu
zalSni³o ostrze siekiery, które w niewiarygodny sposób pojawi³o siê
nad nim. Barbarzyñca uniós³ miecz i stal znowu zadxwiêcza³a.
Ciosy sypa³y siê na Conana ze wszystkich stron, ledwie zd¹¿a³
je parowaæ, co w pozycji le¿¹cej by³o prawie niemo¿liwe, Amin zaS
nie pozwala³ mu siê podnieSæ. W dodatku Cymmerianin upad³ ple-
cami do s³oñca i dziesi¹tki, setki s³onecznych zaj¹czków na wypole-
rowanych p³ytkach zbroi wroga przeszkadza³y mu w odpieraniu ata-
ków. Przed oczami zatañczy³y niebiesko-bia³e krêgi, postaæ
przeciwnika zamieni³a siê w rozp³ywaj¹c¹ mozaikê jaskrawych b³y-
sków i Conan nie wiedzia³ ju¿, nie umia³ odgadn¹æ, z której strony
padnie ostatni, Smiertelny cios.
Trybuny zawy³y w powszechnym porywie, widzowie zrozumie-
li, ¿e walka za chwilê siê rozstrzygnie. Haszyd na tarasie wSciekle
zarycza³.
Nie poddawaj siê, przeklêty barbarzyñco, nie poddawaj siê!
Musisz zwyciê¿yæ!&
Widz¹c, ¿e jego stra¿nik ju¿ za chwilê zakoñczy walkê, D¿umal
wybuchn¹³ g³oSnym Smiechem.
IX
RwiadomoSæ Cymmerianina cofnê³a siê o kilka lat. To siê na-
zywa m³ynek dobieg³ go z g³êbin wspomnieñ widmowy g³os.
Pojêcia nie mam, kto to wymySli³, ale rzeczywiScie niewiele osób go
zna. Patrz: bardzo wa¿ne, ¿eby ostrze twojego miecza znalaz³o siê
64
z prawej strony ostrza przeciwnika. Rozumiesz? Potem wyci¹gasz
miecz pionowo, o tak, przekrêcasz w lewo, dalej, dalej i broñ prze-
ciwnika wypada z rêki. Najwa¿niejsza jest szybkoSæ. Rozumiesz?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zdrowieiuroda.opx.pl
Doyle, Sir Arthur Conan The Lost World
Conan Doyle Arthur Pies Baskerville'Ä‚Å‚w
Arthur Conan Doyle Pies Baskerville'Ä‚Å‚w
C Anderson Poul Conan buntownik
Howard Robert E Conan ryzykant
C Howard Robert Conan najemnik
C Howard Robert Conan z Cimmerii
Wagner Karl Edward Kane Tom 1 Pajęczyna Utkana z Ciemności
świat nocy 2 Anioł‚ Ciemności,...(całość)