[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cież nie miała matki... Zdecydowała się więc na drugie,
najlepsze w tej sytuacji, wyjście: na odwiedzenie ciotki
Cii. Na pewno zdąży jeszcze przed północą dojechać
do Nowego Orleanu.
Każdy inny skrzyczałby Zanę za wizytę o tak póznej
porze, ale nie Cii. Gdy Zana zadzwoniła do niej z drogi,
korzystajÄ…c z przygodnej budki telefonicznej przy szo­
sie, usłyszała w odpowiedzi, że będzie mile widziana.
Dobrze, że mimo podniecenia miała jeszcze na tyle
zdrowego rozsÄ…dku, żeby zawiadomić ciotkÄ™ o plano­
wanym przyjezdzie. Nie na miejscu byłoby dobijać się
do drzwi ciotki w środku nocy, nie uprzedziwszy jej
wcześniej o wizycie.
Gdzieś w połowie drogi do Nowego Orleanu Zana
zaczęła się uspokajać. Potrafiła już myśleć bardziej
racjonalnie i mogła krytycznie odnieść się do swej
dziecinnej chÄ™ci ucieczki. Brian zaproponowaÅ‚ jej maÅ‚­
żeÅ„stwo, którego przecież pragnęła, czemu wiÄ™c zarea­
gowała tak, jakby zagroził jej dożywotnią niewolą.
Pewnie oczekiwał, że padnie mu w ramiona, a nie
że od niego ucieknie. Chyba się teraz o nią martwi...
Dręczyły ją wyrzuty sumienia. Powinna była od razu
powiedzieć  tak". Przecież Brian miał rację. Od dawna
już go kochała, nawet jeśli z początku nie umiała
nazwać tego uczucia po imieniu, nie zdawała sobie
sprawy, że to miłość. Ale czy miłość to wszystko? Czy
wystarczy, że go kocha, skoro uczuciu temu towarzyszy
tyle zastrzeżeń i wątpliwości?
Przede wszystkim nie była pewna, jak się ułoży jej
przyszła praca zawodowa. Nie chciałaby na dobre
zrezygnować z taÅ„ca. Czy Brian zgodzi siÄ™, by kon­
tynuowała pracę?
142
Ale nie to stanowiÅ‚o najpoważniejszy dla niej prob­
lem. NiepokoiÅ‚a siÄ™ o najbliższych, o swojÄ… wielo­
pokoleniową rodzinę. Brian powiedział, że ją kocha i to
by zupełnie wystarczyło, gdyby chodziło tylko o nich
dwoje. Musiała jednak myśleć także o Russellu i Caro-
line. Co by się z nimi stało, gdyby na przykład Brian
pewnego dnia z nią zerwał? Jak by to wpłynęło na
małżeństwo ich rodziców?
Cóż więc ma robić? Może ciotka pomoże jej znalezć
odpowiedz na dręczące ją pytania. Szczęśliwie udało jej
się zaparkować tuż przed dobrze oświetloną kamienicą,
w której mieszkała Cil
SiedziaÅ‚y przy kuchennym stole, piÅ‚y herbatÄ™ z ru­
mianku i sÅ‚uchaÅ‚y cichego mruczenia kota. Brian za­
dzwonił do Cil, zanim jeszcze Zana do niej dotarła.
 Szalał ze strachu o ciebie" - wyznała ciotka.
- Nie mogÄ™ ci powiedzieć, jak masz postÄ…pić, kocha­
nie. Taką decyzję każdy musi podjąć sam. Ja nie
miaÅ‚am z tym żadnych trudnoÅ›ci, gdy chodziÅ‚o o maÅ‚­
żeństwo z Justinem. Kochaliśmy się i wszyscy nasi
bliscy popierali ten związek. %7łałowałam tylko, że twój
ojciec opuścił już nasze strony i nie byl na moim weselu.
Ale szybko straciłam męża. Przez kilka pierwszych lat
po tej stracie myślałam, że oszaleję z bólu. No cóż?
Mogę ci tylko tyle powiedzieć, że chętnie jeszcze raz
naraziłabym się na te wszystkie cierpienia, bylebym
mogÅ‚a choć jednÄ… godzinÄ™ spÄ™dzić z Justinem. - GÅ‚as­
kała Zanę po ręce, ale jej oczy były nieobecne. Myślami
była przy ukochanym mężu. - Niestety, miłość nie daje
gwarancji szczęścia. Chyba o tym wiesz. Może dlatego,
że straciłaś matkę, boisz się znowu pokochać?
- Cil! Przecież ja go kocham...
- A więc masz już odpowiedz, na jaką czekałaś.
- Uśmiechnęła się do Zany.
Zana odpowiedziała jej uśmiechem i od razu minęła
caÅ‚a niepewność. Już siÄ™ nie wahaÅ‚a. Doskonale wie­
działa, co ma robić.
143
Droga powrotna do N atchez okropnie jej siÄ™ dÅ‚uży­
ła, jakby musiała pokonać nie trzysta, a trzy tysiące
kilometrów Wciąż patrzyła na szybkościomierz i za
każdym razem zauważała, że jedzie za szybko. Zbliżał
się świt, a ona tej nocy nawet nie zmrużyła oka. Teraz
nie grało to już roli. Najważniejsze, by wróciła jak
najszybciej do Briana.
Rezydencja wydawała się głęboko uśpiona, gdy
Zana otworzyła frontowe drzwi i weszła do środka.
Najpierw sprawdziła, czy Briana nie ma na dole,
a potem pobiegła do jego pokoju i zapukała. Odgłosy,
jakie usłyszała z drugiej strony drzwi, świadczyły, że
Brian pędzi, by je otworzyć. Wreszcie zobaczyła go: stał
w otwartych drzwiach rozczochrany, nie ogolony, bez
koszuli i w tych samych dżinsach, które nosiÅ‚ poprzed­
niego wieczoru, ale jej wydał się cudowny.
Brian! wołała już z daleka. Zgadzam się! Chcę
wyjść za ciebie! I rzuciła się w jego ramiona.
- Wiedziałam, że tak będzie - zwierzała im się
Lucille, udając, że dopiero dziś usłyszała tę nowinę.
- Wiedziałam od dnia, gdy zjawiliście się na moim
progu, szukajÄ…c Russella i Caroline. Tak, naprawdÄ™
już wtedy wiedziaÅ‚am... OczywiÅ›cie trochÄ™ nas wszyst­
kich przestraszyliście tym wspólnym mieszkaniem...
- Objęła Zanę, potem Briana i tak wylewnie ich
ściskała, że omal nie zadusiła. - To będzie wydarzenie
sezonu... Zamiast planowanego balu, urzÄ…dzimy we­
sele. Co za szczęście, że jeszcze nie zamówiliÅ›my za­
proszeń. Wezmiecie ślub w rezydencji, tak jak nasi
rodzice.
Cil odstawiła koszyk z Sidem na podłogę i zdjęła
kapelusz bogato ozdobiony kolorowymi piórami.
Zgromadzili się wszyscy w holu i tu właśnie Zana
i Brian uroczyście powiadomili rodziców i Cil o swoich
zaręczynach.
Russell objÄ…Å‚ córkÄ™ i Å›ciskaÅ‚ rÄ™kÄ™ Brianowi. WyglÄ…­
dał na bardzo szczęśliwego. Także Lucille promieniała
144 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl