[ Pobierz całość w formacie PDF ]

główne danie.
- Wie pan, wszechświat jest podzielony na dwa przeciwstawne
obozy - skomentowała, próbując rozluznić przytłaczającą atmosferę,
która panowała od chwili, gdy się nieomal pocałowali. - Tych, co
nienawidzą wątróbki i tych, którzy ją uwielbiają.
- Do której grupy należysz? - zapytał Matt, chociaż już wiedział.
Widoczna niechęć Annie do tego dania, objawiająca się
zmarszczeniem nosa podczas czytania karty, była powodem, dla
którego zamówił je. Zamierzał być bezlitosny i sprawić, by jej praca
stanie się nie do zniesienia. Postanowił dążyć do tego wszelkimi
środkami, jakie wymyśli. Szczególnie po tym prawie-pocałunku. Nigdy
wcześniej nie stracił w ten sposób samokontroli.
- Do której, Annie? Nienawidzisz czy uwielbiasz wątróbkę?
Annie wymownie wykrzywiła twarz.
- To zle, że nie spodobał ci się twój pierwszy obowiązek. Matt
uśmiechnął się życzliwie, nabił na widelec mały kawałek wątróbki,
wyciągnął rękę i zbliżył go do jej ust.
Odwróciła twarz.
- Dziękuję, nie. Moja matka przez całe lata próbowała mnie nakłonić
RS
37
do spróbowania tego, ale nie powiodło się jej.
Poza rym jest to organ, w którym gromadzi się cholesterol, i nie
wpływa to dobrze na ludzki organizm. Choć raz mama nie miała racji.
Wątróbka to nie dla mnie. Jaki obowiązek?
- Próbowanie mojej żywności, oczywiście. Nie musisz się upewnić,
czy jej nie zatruto?
Annie stłumiła śmiech.
- To dobry pomysł - rzekła po chwili.
Uzbrajając się w męstwo, pozwoliła Mattowi włożyć ohydny kęs w
otwarte usta i próbowała sobie wmówić, że to kawałek zle
przyprawionego steku, chociaż dominowało odczucie, że ma do
czynienia z obrzydliwym kleksem obtoczonym trocinami i rzuconym na
zatłuszczoną patelnię, gdzie przybiera błotnisty kolor. Wydawało jej
się, że upłynęła cała wieczność, zanim zdołała przełknąć ten kęs.
Pomimo całej samokontroli nie mogła opanować dreszczu obrzydzenia.
Wstrząśnięty przez gorąco, jakie go ogarnęło, gdy skoncentrował się
na otwartych ustach Annie, Matt uśmiechnął się złośliwie i z
satysfakcją, której nie czuł.
- Czy nie zamierzasz przytaknąć, że była to najdelikatniejsza
potrawa, jaka kiedykolwiek drażniła twoje podniebienie? - zdołał
zapytać. - Może jeszcze trochę? A do tego cebulka?
Annie wzdrygnęła się znowu, podniosła szklankę z wodą i osuszyła
jÄ… do dna.
- Nie ma potrzeby, bym próbowała więcej - odparła sztywno. -
Sądzę, że może pan bezpiecznie zjeść swój lunch.
- Dobrze - rzekł Matt, zabierając się za swoje rzekomo ulubione
danie.
 Muszę przyznać, że Annie Brentwood to twarda zawodniczka -
pomyślał - Będzie to królewska walka. Zwietnie. Moje nieuniknione
zwycięstwo stanie się przez to bardziej satysfakcjonujące".
Annie poczekała, dopóki nie przełknął z oblizywaniem ust kilku
kęsów, a potem powiedziała:
- Przy okazji, chyba się zatrułam.
Rzucił jej spojrzenie pełne kpiącego przerażenia i upuścił widelec na
talerz.
- Powiedziałaś, że mogę to jeść!
RS
38
- Rzeczywiście - odparła z uśmiechem. - Jestem głupią gęsią, skoro
zrobiłam taki błąd! - Wzruszyła ramionami. - No cóż. Każdy może się
kiedyś pomylić.
Matt roześmiał się z uznaniem.  Ta kobieta to figlarka - pomyślał. - I
wygląda na to, że nie ma pojęcia, jak jest ponętna". Decydując, że lepiej
nie zagłębiać się w rozważaniu seksowności Annie, Matt przywołał
kelnera i zamówił sobie nowe danie. Był jej wdzięczny za dostarczenie
mu wymówki. Nienawidził wątróbki.
- Jedz swoją sałatkę - powiedział, kiedy kelner odszedł
- Mój hamburger będzie tu za minutę.
Automatycznie odkładając widelec - jej poprawne maniery były zbyt
głęboko zakorzenione, żeby pozwolić jej jeść, zanim partner dostanie
lunch - Annie wpatrzyła się w niego.
- Zatem nie lubi pan wątróbki podobnie jak ja, panie Harper -
powiedziała, zdając sobie sprawę z tego, że przełknął dużo więcej niż
ona, udając, iż robi to ze smakiem. Poczuła złośliwą satysfakcję. -
Wystawił mnie pan na próbę -ciągnęła dalej, decydując się na przyjęcie
teatralnego stylu Harperów. Zacisnęła gardło i rozszerzyła oczy. -
Dobry Boże, co by się stało, gdyby jedzenie było nafaszerowane
arszenikiem albo cyjankiem? Mogłabym już nie żyć! A moim ostatnim
odczuciem byłby ten mdlący kawałek skóry ze starego siodła! Czy pan
nie ma sumienia? - Melodramatycznym gestem dotknęła czoła
wierzchem dłoni.
- Byłoby bardzo trudno zatruć mój posiłek w restauracji - rzekł Matt [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl