[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szanse!".
Mimo to, chcę spróbować, skoro już tutaj jestem... Patricia idzie ze mną do studia obok, żeby mnie
sfotografować.
Kiedy wracamy, mama zwraca się do mnie:  Posłuchaj Basiu, czego się właśnie dowiedziałam. To
bardzo interesujące. Oni organizują tutaj również kursy aktorskie i trening przed kamerą. Czy nie
miałabyś ochoty wziąć udziału w takim kursie? Mogłabym przywozić cię tutaj w weekendy. Co ty
na to?".
Patricia wyjaśnia mi, że pomiędzy graniem na scenie a graniem przed kamerą istnieje wielka
różnica, i że taki kurs przygotowuje właśnie do pracy na planie filmowym.
278
Przytakuję zachwycona:  Ależ oczywiście, bardzo chciałabym wziąć udział w czymś takim!".
Słysząc to, Patricia prosi mnie, żebym wypełniła w inter-necie formularz zgłoszeniowy. -  Następny
kurs dla dzieci w twoim wieku odbędzie się trzydziestego listopada. Kilka dni wcześniej otrzymasz
od nas maila z dokładnymi informacjami" - mówi na zakończenie.
Kiedy już stoję w drzwiach, mruga do mnie porozumiewawczo i dodaje:  I pamiętaj, nie bądz
smutna, jeśli nie od razu się odezwiemy. Czasem warto trochę poczekać!".
W drodze powrotnej do Ulm po raz pierwszy złoszczę się na moją glacę. Jeśli nie dostałam żadnej
propozycji zagrania w filmie, to tylko i wyłącznie z jej powodu!
Mama jest innego zdania; uważa, że moja ogolona na zero głowa może być również dużą zaletą,
ponieważ można na nią nasadzić każdą perukę. Dzięki temu mogę mieć dokładnie taką fryzurę, jaką
reżyser czy też kostiumolog wymyślili sobie dla odtwórczyni jakiejś roli. Ale ja i tak wiem swoje -
mama chce tylko mnie pocieszyć.
Czwartek, 7 listopada 2002
Basia
Dzisiaj znowu wielkie badanie. Cztery bloki chemii mam już za sobą i w dalszym ciągu czuję się po
prostu wspaniale. Pomimo to, znów będą mnie sprawdzać od stóp do głów. No cóż, jeśli tak
trzeba... Lekarze chcą wiedzieć, czy chemioterapia zadziałała w odpowiedni sposób, czy wszystkie
moje wewnętrzne organy nadal prawidłowo funkcjonują,
279
i oczywiście, jak przedstawia się moja morfologia, która zawsze jest centralnym punktem
programu.
A zatem, komu w drogę... Znów pielgrzymujemy przez całą klinikę. Rentgen, ultrasonograf i
obowiÄ…zkowa morfologia. W trakcie pobierania krwi z mojego  hicky", doktor Classen informuje
nas, że na tym nie koniec. Musimy jeszcze pojechać do kliniki przy Elsenberg na tomografię. O nie,
tylko nie to, wzdycham w głębi duszy. Wszystko, tylko nie ta piekielna rura, w której trzeba leżeć w
nieskończoność, nie ruszając nawet małym palcem u nogi! A przedtem czekać całe wieki, aż środek
kontrastowy rozejdzie się po całym ciele.
Spoglądam znacząco na mamę. Czy domyśla się, co chcę jej powiedzieć? Moje spojrzenie jest aż
nadto czytelne: możemy dzisiaj zapomnieć z pewnością o Wiley'sie...
Mama spogląda na zegarek - to znaczy, że zrozumiała! -a następnie kiwa uspokajająco głową. -
 Dziesiąta godzina! W takim razie, jeśli chcemy zdążyć jeszcze na nasz obiad, to musimy się
pospieszyć. Nie traćmy więc czasu!" - mówi mama półgłosem i ściąga mnie z leżanki. Doktor
Classen śledzi nasz pospieszny wymarsz, kręcąc głową ze zdziwieniem.  Badanie macie dopiero o
jedenastej!" - woła za nami.
 Wszystko jedno, idziemy!" - ponagla mnie mama, ignorując nawoływania doktora.  Jeśli
będziemy tam trochę wcześniej, to może przyjmą nas poza kolejnością. A w twoim ukochanym
 Wiley'sie" wydają obiady do drugiej. Jeśli szczęście nam dopisze, zdążymy!".
Troska, żeby nie przegapić naszego  rytualnego" już obiadu u  Wiley'sa" zajmuje mnie tak bardzo,
że całkiem zapominam o strachu przed tym głupim tomografem. Teraz jestem przynajmniej ciepło
ubrana, bo na dworze niezle wieje już chłodem. Dzięki solidnemu, kilkuwarstwowemu
280
przyodziewkowi przynajmniej nie zamarznę w tej lodówce, nazywanej szumnie gabinetem badań!
Niestety, pomimo grubego, czerwonego golfa z owczej wełny, ciepłych skarpetek i długich spodni,
już po kilku minutach zaczynam się trząść z zimna. Czuję się dokładnie tak samo jak poprzednio.
Tym razem przyświeca mi jedna myśl:  Basiu, nie pękaj, za pół godzinki odbijesz to sobie w
Wiley'sie. Przez cały czas staram się wyobrażać sobie, co też dzisiaj znajdzie się na moim talerzu i
zaciskam zęby, żeby nie szczękały mi z zimna.
O pierwszej jesteśmy gotowe. Wybiegamy na szpitalny dziedziniec, wskakujemy do samochodu i
jazda! Mama demonstruje mi swoje kwalifikacje kierowcy wyścigowego, jadąc setką przez miasto,
żeby zdążyć jeszcze na czas do Neu-Ulm. I rzeczywiście, zdążyłyśmy!
Poniedziałek, 11 listopada 2002 Basia
Pierwszy dzień piątego i przedostatniego bloku chemii!
Kiedy punktualnie o dziewiÄ…tej rano pojawiamy siÄ™ w klinice, zwarte i gotowe na kolejny seans
chemii dożylnej, w drzwiach wejściowych wita nas sam lekarz naczelny, doktor Stahnke. Pan
doktor promienieje jak piernikowy konik na miodzie, wyciąga rękę na powitanie i mówi
uroczystym tonem:  GratulujÄ™, Basiu!".
Zdziwiona i lekko zmieszana rozglądam się na wszystkie strony. Czy może jest tutaj jeszcze jakaś
inna Basia? Ale nie ma nikogo. -  Panie doktorze, nie bardzo wiem, co powiedzieć... Ja nie mam
dzisiaj urodzin" - próbuję wyjaśnić nie-
281 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl