[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W przeciwieństwie do niektórych. Nie mam zwyczaju
spać do południa.
- Ostatnio rzadko mi się zdarza pózno wstawać. Cho-
dziłam na lekcje na dziewiątą. Bycie dorosłą czasami jest
trudne.
- Czasami. - Uśmiechnął się blado.
Carrie usiadła obok niego z gracją, która ciągle go za-
dziwiała. Gdzieś w głębi duszy ciągle miał przed oczyma
wysokÄ…, chudÄ… dziewczynkÄ™ patrzÄ…cÄ… na niego wielkimi
oczyma, gdy wrócił z pogrzebu ojca.
Teraz nie wydawała mu się doroślej sza. Ciągle rzucała
się w nurt życia w oszałamiającym tempie.
- Co cię wyciągnęło z łóżka o świcie?
Wzruszyła ramionami i sięgnęła po jego kubek.
S
R
- Nikt nie robi takiej kawy jak ty. Dlaczego jesteÅ› taki
smutny?
- Nie jestem smutny.
- Jesteś nieszczęśliwy i wyglądasz tak, jakbyś za chwilę
miał zacząć obgryzać paznokcie.
Carrie zawsze go wyczuwała. Miała ku temu szczególny
talent. Szczególnie denerwujący.
- Wszystko w porządku. Możesz mi oddać mój kubek?
- Coś ci leży na sercu. A może ktoś?
- Nie będziemy rozmawiać o mnie. Wolę pogadać
o twoim szalonym pomyśle wyjazdu do Hollywood.
- Emma namówiła mnie, żebym spróbowała studiować
przynajmniej przez rok.
- Jak jej się to udało?
- Powiedziała, że jeżeli mam prawdziwy talent, to rok
nic nie zmieni. A jeżeli aktorstwo nie jest dla mnie, szkoda,
żebym tak wcześnie rezygnowała z innych możliwości. Mo-
gę poczekać rok, żeby czegoś się o sobie dowiedzieć -
uśmiechnęła się. - Lubię Emmę.
- Ona też cię lubi. Bóg jeden wie, dlaczego - mruknął.
- Słuchaj, Carrie, jeżeli chcesz studiować wiedzę o filmie
albo teatrologiÄ™, to nie mam nic przeciwko temu... - Flynno-
wi od tego pomysłu robiło się niedobrze. Show-biznes w
krótkim czasie potrafi pozbawić każdego złudzeń i niewin-
ności. Ale cokolwiek byś wybrała, skończ szkołę, proszę.
- Tak naprawdę nigdy nie przestajemy się uczyć, pra-
wda? Kiedy Emma ci powiedziała, że mnie lubi? Przecież
wczoraj położyłeś się, zanim my poszłyśmy spać.
- Obudziła się w nocy i mieliśmy okazję porozmawiać
- wyjaśnił, spodziewając się dalszego przesłuchania.
S
R
- Pamiętasz, czego mi życzyłeś na Boże Narodzenie,
gdy miałam dziewięć lat?
- Nie.
Pamiętał tylko, że pózno w nocy znalazł ją siedzącą pod
choinką. To było rok po śmierci ojca. Aż trzęsła się od pła-
czu. Ale to był płacz wściekłości, nie smutku. Wściekłości
w stosunku do Boga, Flynna, ojca. Do wszystkich zmian,
które zaszły w jej życiu.
Carrie uśmiechnęła się.
- Powiedziałeś, że z niektórymi zmianami możemy wal-
czyć, a z innymi nie. I że robimy sobie krzywdę, gdy zbyt
długo staramy się walczyć z tym, czego nie da się prze-
zwyciężyć.
Wstała i położyła mu rękę na ramieniu. - Nie walcz zbyt
długo ani zbyt uparcie, dobrze?
Czy to nie podobne do niej? Powtórzyła mu jego własne
słowa, jak gdyby zawierały jakąś głęboką mądrość. Ale nie
miały żadnego związku z obecną sytuacją. Nie walczył
z czymś, co już się stało. Miał wybór. Mógł zgodzić się na
zmiany w swoim życiu lub nie.
Owszem, czuł się zagubiony. Ale to dlatego, że nie był
pewien swoich celów. Istniała ogromna różnica pomiędzy
ustanowieniem odpowiednich celów a zmaganiem z czymś,
co już miało miejsce.
Zniechęcony Flynn przełknął resztkę kawy i skierował
się w stronę domu. Był w połowie drogi, gdy na ganek wy-
szła Emma. Flynn zamarł.
Nie widziała go. Może to z powodu światła, a może była
zajęta własnymi myślami. W każdym razie nie zauważyła
go, choć on widział ją doskonale. Jej twarz jaśniała.
S
R
Uśmiechnął się. Była połowa maja, a ona nuciła kolędę.
Dookoła ćwierkały ptaki. Promienie słońca przedzierały się
przez korony drzew. I nagle wszystko zrozumiał.
Rzeczywiście miał wybór. Musiał podjąć decyzje, lecz
wcale nie te, z którymi dotąd walczył. Nie musiał się de-
cydować, czy uciec, czy też zostać.
Teraz już wiedział. Kochał Emmę. A to wszystko zmie-
niało.
Mimo wysiłków Flynna Carrie nie wyjechała przed po-
łudniem. Emmie to nie przeszkadzało. Przyglądanie się ro-
dzeństwu sprawiało jej przyjemność.
- Masz ze sobą komórkę? - zapytał Flynn, nachylając
siÄ™ do siedzÄ…cej w samochodzie Carrie.
- Tak. Nawet włączoną.
- Dobrze. Zadzwoń, jak tylko dojedziesz.
- Flynn, mam już dziewiętnaście lat, nie dziewięć.
- Zadzwoń. I nie zapomnij zatankować w Marble Falls.
Nie chcesz chyba, żeby ci zabrakło paliwa na autostradzie.
Niech też sprawdzą ciśnienie w kołach. Lewe tylne wyglą-
da...
Carrie złapała go za szyję i dała mu głośnego całusa.
- Do widzenia, Flynn. Zadzwonię, gdy będę w domu.
Emma uśmiechnęła się, choć poczuła nagły ból.
Flynn myślał, że pragnie wolności. Ten głuptas naprawdę
myślał* że jest wolny. Nie miał pojęcia, jak to naprawdę
jest, gdy człowiek nie jest z nikim związany, za nic odpo-
wiedzialny. Nie ma nikogo, kogo mógłby kochać, kto by
się o niego martwił... Nie wiedział, że samotność może obu-
dzić kogoś w środku nocy, zapierać dech w piersiach...
S
R
Emma wiedziała. Jedną rękę położyła na brzuchu, drugą
pomachała odjeżdżającej Carrie.
Zanim samochód zniknął z pola widzenia, Flynn odwró-
cił się do Emmy. Jego oczy wydawały się bardziej zielone
niż zazwyczaj.
- Myślałem, że nigdy sobie nie pojedzie.
Zarzuciła mu ręce na ramiona. Czuła się przy nim tak
bezpiecznie.
- Flynn, szalejesz na punkcie swojej siostry.
- Tak. I co z tego? - Ugryzł ją w ucho. - Ale tego nie
mogłem robić, gdy była w pobliżu. A miałem na to ochotę
przez cały ranek. I na to też... - Złapał ją za pierś.
- Czy to przyroda tak ciÄ™ nastraja?
- Zbyt dużo świeżego powietrza. - Pocałował ją w usta.
- Człowiek ma więcej energii.
- Podoba mi się ta energia. - Potwierdziła to całusem.
Jego usta smakowały tak bosko, że schyliła się po dokładkę.
Chyba też mu się to podobało, ale nagle ją odsunął.
- Zaczekaj, kwiatuszku. Zdaje się, że mamy towarzy-
stwo.
Ogarnęła ją panika, ale zaraz się rozluzniła. Do domu
zbliżał się samochód dostawczy. - Ja nic nie zamawiałam.
- Ja też nie, ale to chyba coś od twojej mamy. Maude
wspomniała, że Miranda chciała nam coś przysłać.
- Och! - Emma postarała się zwalczyć instynktowną
niechęć. - Kiedy ostatnio do mnie dzwoniła, nic o tym nie
wspomniała. Mam nadzieje, że to nic drogiego. Jej prezenty
sprawiają, że czuję się niezręcznie.
- Z powodu ceny? Czy dlatego, że wyrażają coś, czego
nie chcesz przyjąć do wiadomości.
S
R
- Przestań bawić się w psychoanalityka - mruknęła.
Przesyłka pochodziła od Mirandy i była kosztowna.
Emma dotknęła kołderki niemowlęcej. Materiał był
miękki jak westchnienie, a każdy kwadrat ozdobiony
ręcznym haftem. Sowa w okularach przyglądała się
srebrnemu księżycowi, żółte słoneczko uśmiechało się do
trzech małych kotków.
- Czy kiedyś widziałeś coś równie niepraktycznego? -
zapytała Flynna. Zawstydziła się własnego tonu, więc za-
częła składać kołderkę. Co z oczu, to z serca. - Nie wspo-
minając o cenie. To jest ręczna robota.
- NaprawdÄ™?
- O, tak. Spójrz tylko na ten haft. Trzeba by to nosić
do pralni chemicznej. Cóż, Miranda może sobie na to po-
zwolić. Ja będę musiała to zwrócić - ale jej palce nie chciały
wypuścić kołderki. Była taka miękka, jak skóra niemow-
lęcia.
- Dlaczego? Przecież bardzo ci się podoba.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tlonastrone.pev.pl
Lil Gibson Feline Predators of Ganz 1 Zorroc
Nantes 2012 PENNETIER Cardiologie
dalai lama das.buch.der.menschlichkeit
Benford, Gregory Galactic Center 6 Sailing the Bright Eternity
Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
Bukkyo Dendo Kyokai Nauka Buddy
Darkborn Darkborn Trilogy_Book 1 Alison Sinclair
Arnold Judith MiśÂ‚osc na caśÂ‚e śźycie