[ Pobierz całość w formacie PDF ]

osób dołączało do chóru pochlebców i wkrótce cały plac pokładał się ze śmiechu.
Przybysz sączył piwo i czekał aż skończą.
 Ma prawo do próby walki  podjął, kiedy zapadła cisza.
Baron spojrzał na niego zaskoczony.
 Do próby walki?  powtórzył z niedowierzaniem.  Wszak to. . . wie-
śniak!
 To nie przeszkoda. W kodeksie rycerskim ustanowionym z woli Imperatora
Magnusa w roku 2325. przeczytasz, że prawo do próby walki przysługuje każde-
mu, kto posiada własną białą broń.  Mężczyzna w czerni pociągnął łyk piwa,
po czym zwrócił się do Konrada.  Masz własną białą broń, chłopcze?  spytał.
Konrad nie bardzo rozumiał, co się wokół niego dzieje. Był wciąż ogłuszony
wydanym przez barona wyrokiem śmierci.
 Tak  odparł automatycznie.
 Nie  zawołał Heinz.
 Nie  podchwycił Carl.
 No?  powiedział baron.  Komu dać wiarę? Dwójce moich najzacniej-
szych poddanych czy kłusownikowi i złodziejowi? Dla mnie to jasne.
 Skoro nie miał białej broni  nie ustępował mężczyzna  to czym oprawił
królika? Zębami?
 Miał białą broń?  spytał baron.
 Eeee. . .  zajÄ…knÄ…Å‚ siÄ™ Heinz.
 Nooo. . .  stropił się Carl i pokazał nóż Konrada  . . . miał.
85
 No tak. No tak  wymruczał baron. Wpatrywał się w dziwne ostrze no-
ża.  Ale skąd u wieśniaka taki nóż? Musiał go ukraść.
W samej rzeczy, pomyślał Konrad.
 Posiada białą broń  powiedział mężczyzna w czarnym hełmie  a zatem
ma prawo do próby walki.
 Nie!  zaprotestował baron.  Kodeks rycerski określa zasady staczania
pojedynków pomiędzy ludzmi honoru, rycerzami, szlachetnie urodzonymi. Nie
stosuje się do chłopstwa. A biała broń to miecz, nie nóż!
 Biała broń to biała broń  powiedział przybysz.  Oskarżony ma prawo
do próby walki. Albo puścisz go wolno, albo pozwolisz skorzystać z przysługują-
cego mu prawa. Innego wyjścia nie ma. Nie wolno ci go powiesić.
 Nie ty mi będziesz mówił, co mi wolno, a czego nie!  krzyknął gniewnie
baron.
Sięgnął po miecz, strącając przy tym sokoła z nadgarstka. Ptak, piszcząc i trze-
począc rozpaczliwie skrzydłami, zwisł łebkiem do dołu na łańcuszku, którym był
przykuty za łapkę do rękawicy barona. Podbiegł jeden z piechurów z orszaku i po-
sadził go sobie na nadgarstku zabezpieczonym skórkowym ochraniaczem; baron
pozwolił mu odpiąć łańcuszek od swojej rękawicy.
 Radziłem ci tylko, żebyś trzymał się ściśle litery prawa  powiedział męż-
czyzna w czerni.  Ale jeśli się boisz. . .
 Boję się? Ja?!  Baron parsknął wymuszonym śmiechem.  A czegóż to
miałbym się bać?  Wyprostował się w siodle i powiódł wyniosłym spojrzeniem
po twarzach mieszkańców miasta, swojego miasta.
 Imperator mianował cię swoim przedstawicielem na ten region, a więc two-
im obowiązkiem jest pilnowanie, by prawo było tu ściśle respektowane. Oskarżo-
ny ma prawo do próby walki, a zatem musisz przyjąć wyzwanie.
 Ja? Chcesz przez to powiedzieć, że mam walczyć. . . z nim?  Baron po-
gardliwym gestem wskazał na Konrada.
 Nie musisz  odparł mężczyzna w czerni.  Możesz wyznaczyć prze-
ciwnika z urzędu. Ale jestem przekonany, że będziesz wolał sprawować swoje
sędziowskie powinności osobiście. Wybór broni należy, rzecz jasna, do ciebie.
Twoja sława sięga daleko, baronie, zdaje się, że byłeś swego czasu niepokonanym
pojedynkowiczem. Zabiłeś piętnastu ludzi, o ile się nie mylę?
 Szesnastu  poprawił go baron.
 Naturalnie byłeś wtedy młodszy i nie tak. . .  Mężczyzna nie musiał koń-
czyć; aluzja do tuszy barona była oczywista.
 Każdemu dotrzymam pola!  nastroszył się baron.  A co dopiero wie-
śniakowi, ha!  Machnął pogardliwie ręką.
 A zatem przyjmujesz wyzwanie?
86
 Tak, tak, tak! Załatwmy to od razu. Zabiję tego złodzieja i zdążę jeszcze
zapolować przed obiadem.  Skinął na najbliższego żołnierza.  Daj temu ło-
trzykowi swój miecz.
Konrada podniesiono z klęczek i rozcięto mu wieży na rękach. %7łołnierz podał
mu swój miecz.
Baron z trudem zsunął się z konia. Dobył miecza i ruszył wolno na Konrada.
 Jeśli czcisz jakiegoś boga, to się do niego pomódl.
 Chwileczkę, baronie, jeśli łaska  odezwał się przybysz.  Ty zrezy-
gnowałeś z wyznaczenia swojego zastępcy, ale oskarżonemu również przysługuje
prawo do wskazania takiego.
Baron nachmurzył się i pokręcił głową.
 Mam po dziurki w nosie twojego wtrącania się do nie swoich spraw. Próbu-
jesz odwlekać wymierzenie sprawiedliwości. Nie ma tu takiego, który zgodziłby
się go zastąpić. Daj mi go wreszcie zabić, bo szkoda czasu.
 A co ty na to, chłopcze?  zwrócił się mężczyzna do Konrada.
 Chcesz walczyć, czy wolałbyś wyznaczyć zastępcę?
Konrad spojrzał na miecz, który trzymał w ręku, spojrzał na barona, spojrzał
na nieznajomego w czerni i nagle dotarło doń, co ten mu sugeruje.
 Wyznaczam ciebie  powiedział.
 Zgadzam siÄ™.
 Hej, zaraz  zaperzył się baron, odwracając się do mężczyzny.  A coś
ty w ogóle za jeden?
W odpowiedzi przybysz zdjął z głowy czarny hełm. Miał krótko przycięte
śnieżnobiałe włosy i śnieżnobiałą gęstą brodę. Całą jego twarz, poczynając od linii
brody, pokrywał tatuaż, czarne linie wryte trwale w skórę i nadające mu wygląd
zwierzęcia  psa, a może lisa. Nie  wilka. . .
 To ty!  krzyknął baron, robiąc kilka kroków w tył.
 A ja  przytaknął wytatuowany mężczyzna.  Rad jestem, że nie za-
pomniałeś, Otto. Powiedziałem, że się jeszcze spotkamy, i wiem, jak byłbyś za-
wiedziony, gdybym nie dotrzymał obietnicy. W odróżnieniu od ciebie dotrzymuję
danego raz słowa.
Baron rozejrzał się dookoła szybko, niespokojnie, jakby wypatrywał drogi
ucieczki. Zatrzymał wzrok na swoich żołnierzach. Widać było, że najchętniej we-
zwałby ich na pomoc, a nie czyni tego tylko z obawy, że mieszkańcy miasta uznają
to za oznakę słabości.
 Wilk  powiedział, chowając miecz do pochwy i podchodząc do siwobro-
dego mężczyzny  cóż za radość ujrzeć cię znowu po tylu latach. Dochodziło
między nami w przeszłości do nieporozumień i, proszę, historia się powtarza! 
Roześmiał się nerwowo.
87
Wilk położył swój hełm na ziemi i dobył miecza. Głownia wykuta była z meta-
lu tak samo czarnego jak reszta jego rynsztunku. PociÄ…gnÄ…Å‚ Å‚yk piwa z trzymanego
wciąż w lewym ręku kufla.
 Chodzmy gdzieś i dogadajmy się  zaproponował baron. Zniżył głos, żeby
ciżba go nie słyszała, ale Konrad stał najbliżej i nie umknęło mu ani jedno słowo.
 Spłacę cię  ciągnął baron.  Spłacę z nawiązką, z dużą nawiązką.
Wszystko ci wytłumaczę, obiecuję. Chyba nie mówisz poważnie? Nie zamierzasz
ze mną walczyć w imieniu jakiegoś kłusownika!
 Nie.
Baron odprężył się nieco.
 Wiedziałem, żeś rozsądny, Wilku.
 Będę z tobą walczył we własnym imieniu. Pomódl się do Ulryka, jeśli to ci
coś da. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl