[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziecko!
On jest istotą myślącą. Nauczyłam go myśleć samodzielnie.
Innymi słowy, kochać ciebie i nikogo więcej! Pozwalasz mu traktować mnie jak obcą.
I to mnie!
Mary milczała przez kilka sekund i odrzekła:
Tak, jesteś dla niego obca, Polly. A teraz proszę cię, zmieńmy temat.
Polly wzruszyła ramionami. Zrozumiała jednak, że na przyszłość trzeba być ostrożniej-
szą, jeżeli chodzi o Johna.
Nie po raz pierwszy Mary zauważyła, że Polly jej zazdrości. Jej pierścionki, perły, bran-
soletki, wszystko to wywoływało krytyczne uwagi młodszej siostry. Polly dawno musiała wy-
przedać swoją biżuterię. Skromne, lecz drogie ubrania Mary i jej gust staruszki" wywoływały
drwiny siostry. Gdy Polly wpadała w taki nastrój, Mary pozostawiała ją samą i udawała się na
daleki spacer z chłopcem. Polly spacerowała często sama po wybrzeżu.
Gdy się spotykały przy obiedzie, Polly była znów uprzejma i miła. Dziecko! myślała
Mary. Dziecko, którego nie poprawią żadne cierpienia...
Pewnego razu Mary spotkała ją na ulicy w towarzystwie obcego mężczyzny. Nieznajomy
był młody, dobrze ubrany i z prawdziwym zachwytem patrzył na roześmianą Polly. Wieczorem
Mary o nic nie pytała, lecz Polly sama oświadczyła, że spotkała znajomego z Los Angeles.
Mary udała, że jej wierzy. Lecz to, co widziała, dało jej powód do zastanowienia.
Minęły trzy tygodnie. Mary wciąż mieszkała w Atlantic City. Nie miała planów na przy-
szłość. Zdawało się, że pozostawiła to samemu losowi do rozstrzygnięcia. Napisała do Beatry-
cze na papierze hotelowym, lecz prosiła przyjaciółkę, by nikomu nie dawała jej adresu. W od-
powiedzi przyszedł list pełen radości życia. Beatrycze zapewniała, że w Waszyngtonie wszyst-
ko w porządku, gorąca obrona Mary przez nią poskutkowała i o plotkach zaczynają zapominać.
Steve'a Edwardsa widywała rzadko, lecz słyszała od jego sekretarza, Hestingsa, że deputowany
jest po uszy pogrążony w pracy. Wrogowie nie przestawali wymyślać o nim najnieprawdopo-
dobniejszych historii. Zbliżał się dzień jego ostatecznego wystąpienia w parlamencie.
R
L
T
Wesoły, przyjacielski list Beatrycze sprawił Mary wielką radość. Do Waszyngtonu jed-
nak powracać jeszcze nie chciała.
John zaczął się już męczyć życiem hotelowym. Morze straciło urok nowości, zwierzy-
niec był już dobrze znany, spokojne kucyki na plaży nie były nic warte w porównaniu z wła-
snym, żwawym konikiem. Pewnego razu, kładąc się spać, przyznał się Mary, że chciałby po-
wrócić do swego kucyka i do pana Edwardsa"
Mary ucałowała go serdecznie. Podzielała jego uczucia. Z tą różnicą, że mogłaby się
obejść bez kucyka...
Rozdział XI
SPOTKANIE DAWNYCH KOCHANKÓW
Ransom zdecydował wreszcie, że zebrano dosyć głosów dla obalenia szkodliwego pro-
jektu w Kongresie. Poprosił o postawienie sprawy sprzedaży terenów na porządku dziennym do
rozpatrzenia przez parlament. Naznaczono dzień. Edwards przygotował swoją mowę i z nie-
cierpliwością oczekiwał decydującego starcia.
Nie tracił nadziei zdobycia Mary, lecz rozumnie powstrzymywał się, do czasu, od poszu-
kiwania jej. Nie odwiedzał Beatrycze, chociaż był przekonany, że ona zna miejsce pobytu Ma-
ry. Nie uważał za stosowne roztrząsać tej sprawy z panią Salignac. Mówiąc otwarcie, bał się
trochę jej ostrego języczka i wrodzonej przenikliwości. Lecz przyrzeczony list od Mary nie
przychodził i wreszcie stracił cierpliwość, by oczekiwać dalej. Rano zadzwonił do Beatrycze i
prosił o zezwolenie na odwiedzenie jej. Zaprosiła go na popołudniową herbatę.
Beatrycze doskonale zrozumiała, o co właściwie mu chodziło i jaki miał do niej interes.
Bawiły ją usiłowania deputowanego, by podejść do interesującego tematu.
Mówiono o pogodzie, o przyjezdzie dyplomaty francuskiego, o pracy w Kongresie. Be-
atrycze bardzo się żywo wszystkim interesowała, lecz ani razu nie wspomniała nazwiska Mary.
Wreszcie Edwards nie wytrzymał.
Czy wiadomo pani, gdzie obecnie przebywa Mary Freeman? zapytał.
Zmiech Beatrycze wytrącił go trochę z równowagi.
R
L
T
Nareszcie! Patrzyłam na zegarek, ile potrzeba panu czasu, by przystąpić do tematu,
dla którego pan właściwie do mnie przyszedł. Równo osiem minut. Byłam przekonana, że od-
wiedził mnie pan nie po to, by specjalnie się ze mną zobaczyć.
Bardzo pragnąłem zobaczyć panią zmieszał się Edwards.
Zawsze jest mi miło spędzić z panią kilka chwil. Prócz tego jest pani bliską osobą
missis Freeman...
Przypuszczał pan, że mu powiem, gdzie jest obecnie Mary? przerwała mu Beatry-
cze.
Bardzo bym chciał wiedzieć. Wyjechała tak nagle...
Wiadomo mi nie więcej niż panu, panie Edwards. Mary przyrzekła napisać, lecz do-
tychczas nie otrzymałam listu. Powiedziała, że powróci do Waszyngtonu. Miała moc przykro-
ści. Panu, oczywiście, wiadomo jakich?
Tak.
Obawiam się, że wyjechała z mojej winy. Byłam jednak tak zdenerwowana, że nie
mogłam zapanować nad sobą i wszystko jej opowiedziałam.
I tak, wcześniej czy pózniej, dowiedziałaby się od kogoś.
Przypuszczam. Zawsze lepiej usłyszeć to z ust przyjaciółki niż od obcych ludzi.
Beatrycze zrobiła pauzę i dodała: Panie Edwards, Mary chce na zawsze opuścić Wa-
szyngton. Chce znów gdzieś wyjechać, gdzie nikt nie zna jej przeszłości. Nie można do tego
dopuścić!
Oczywiście, nie można. Ale w jaki sposób ją zatrzymać?
Wzięła z kominka srebrne pudełko, zaproponowała Edwardsowi papierosa i sama zapa-
liła. Na kilka chwil oboje zamilkli.
Mary nie powinna wyjechać powiedziała znów Beatrycze. Kocha swój dom w
Waszyngtonie; była w nim po swojemu szczęśliwa, dopóki nie rozeszła się ta dzika plotka.
Edwards się nachmurzył, lecz nie powiedział ani słowa. Beatrycze mówiła dalej:
Prawdopodobnie domyśla się pan, kto puścił tę plotkę. Zawsze trudno jest wpaść na
zródło plotek. Po cichu jednak zdobyłam pewne wiadomości... i zdaje mi się, że jestem bliska
wykrycia!
Edwards wyprostował się.
Chce pani powiedzieć, że mogłaby... dowieść tego? zapytał zdenerwowany.
Cierpliwości, panie Edwards! Jeszcze tego nie powiedziałam. Mam jednak nadzieję...
R
L
T
Gdybym tylko wiedział, kto to zrobił niewyraznie burknął gość. Gdybym tylko
był pewny!
Nic pan na razie nie może zrobić. Niech mi pan pozwoli przeprowadzić śledztwo do
końca.
Czy pani mi powie, jak siÄ™ dowie?
Oczywiście.
Beatrycze wypuściła kłąb dymu i uśmiechnęła się.
Nie wyglądam na kobietę krwiożerczą, prawda? A jednak jestem gotowa własnymi
rękami zadusić łotra, który puścił plotkę o Mary! W starych dobrych czasach gentelman wyzy-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
Bush, George The Unauthorized Biography (English)
267. Merritt Jackie WśÂ‚óczć™ga z Newady
Anne Norton Leo Strauss and the Politics of American Empire (2004)
Blish James Latajć…ce miasta 1 Bć™dć… im śÂ›wiecić‡ gwiazdy
Felix, Net i Nika Tom 13 Klć…twa Domu McKillianów
William Morris The Wood Beyond the World
Courtney Breazile [Immortal Council 03] Wet Glamour (pdf)
Barbara Delinsky Namić™tnośÂ›ć‡ i zśÂ‚udzenia