[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A to, co powiedziałaś o Tonim?
Milczała, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem.
- Co się dzieje? - chciała wiedzieć Celia.
- Toni jest tutaj - odparł jej Francesco. - Przyjechał mimo wszystko.
Siedzi na końcu korytarza.
- Chciał być przy Hope, jednocześnie jej się nie narzucając.
- Chyba tak. Hope idzie do niego. Zobaczył ją, wstaje i bierze ją w
ramiona.
- Chodzmy - powiedziała Celia. - Są rzeczy, których nikt nie powinien
oglądać.
133
RS
ROZDZIAA JEDENASTY
Kiedy dotarli do hotelu, był wczesny ranek. Francesco milczał przez
całą drogę, ale Celia czuła, że jest to inny rodzaj milczenia. Był pogrążony
w myślach, lecz co jakiś czas ściskał jej dłoń, dając jej tym samym do
zrozumienia, że ona jest częścią tego, co dzieje się w jego duszy.
Szybko położył się do łóżka, a kiedy przysiadła obok niego, by
powiedzieć mu dobranoc, nie odpowiedział, ale ujął jej rękę i ucałował ją.
Oboje szybko zasnęli. Po jakiejś godzinie Celię obudził krzyk
Francesca. Wyskoczyła z łóżka, spodziewając się usłyszeć znane już  idz
sobie".
Nic podobnego jednak nie usłyszała. Zamiast tego Francesco z uporem
powtarzał jedno pytanie.  Co ja zrobiłem? Co ja takiego zrobiłem?"
- Caro. - Dotknęła jego ramienia. - Obudz się, to ja. Potem dotknęła
jego twarzy. Chwycił jej dłoń, ale wciąż nie był do końca obudzony.
- Dlaczego? Powiedz mi, co jak takiego zrobiłem? - pytał przez sen.
Celia przysunęła usta do jego ucha.
- Nic nie zrobiłeś - powiedziała. - To nie twoja wina. Powtarzała te
słowa jak mantrę, mając nadzieję, że w końcu dowie się, co go dręczy. Choć
początkowo zdawał się w ogóle jej nie słuchać, z czasem jego głos
przycichł, a on sam uspokoił się i pogrążył w rezygnacji.
- To nie twoja wina - powtórzyła po raz kolejny.
- Nieprawda. To przeze mnie. Musiałem coś zrobić. Inaczej by nas nie
wyrzucił. Dlaczego to zrobił?
Zaczęła nim potrząsać, by się obudził, pewna, że nie zniesie tej męki
dłużej.
134
RS
- Francesco, obudz siÄ™!
Nagle znieruchomiał, a z jego piersi wydobyło się głębokie
westchnienie.
- Co ty tu robisz? - szepnÄ…Å‚.
- Jestem przy tobie. Powiedz mi, Francesco, co się stało? Cały czas
pytałeś:  co ja zrobiłem?". A potem zacząłeś krzyczeć:  wynoś się stąd!" O
co chodzi? Miałeś zły sen?
- To było gorsze niż sen. To znów działo się naprawdę. - Opowiedz mi
wszystko, dopóki pamiętasz. Czy to przeze mnie masz te koszmary?
- Nie do końca. Ty tylko wyzwoliłaś swoimi słowami wspomnienia,
ale wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Było we mnie, tylko ja o tym nie
wiedziałem. -Ale dzisiaj...
- Dzisiaj on powrócił. Czekał na to od lat.
- Kto? O kim ty mówisz? To prawdziwy człowiek czy wytwór twojej
wyobrazni?
- Był człowiekiem, ale nie żyje od lat. Dla mnie jednak będzie żył
zawsze.
- Co widzisz w swoim śnie?
- Góruje nade mną. Jest wielki, a ja mam tylko trzy lata. Boję się go i
chcę uciec, ale wiem, że tak robią tylko tchórze. On mnie tego nauczył.
Nauczył mnie wielu rzeczy. Uważałem, że jest najwspanialszy na świecie.
- Ale kim on jest?
- Nazywał się Jack Cayman i był pierwszym mężem mamy. Słyszę, jak
pochyla się nade mną i krzyczy:  Wynoś się i zabierz ze sobą tego bękarta".
Celia ścisnęła go za rękę.
- Mów dalej.
135
RS
- Krzyczy tak przez cały czas. Nie rozumiałem, o co chodzi, ale wiem,
że wyjechaliśmy jeszcze tego samego dnia. Pewnie dowiedział się, że nie
jest moim ojcem.
- Powiedziałeś, że bardzo go lubiłeś.
- Tak. Zawsze mnie wyróżniał. Luke był adoptowany, Primo był jego
synem, ale to ja byłem synem, jakiego pragnął. Uwielbiałem go. Robiłem
wszystko, żeby zyskać jego miłość i akceptację. A potem nagle, w ciągu
jednej chwili, to wszystko zostało mi odebrane. Nie wiedziałem, co zro-
biłem. Zniknęły gdzieś jego miłość i ciepło, pozostawiając po sobie uczucie
ogromnej pustki.
- Biedny mały chłopiec.
- Pózniej wszystkiego się dowiedziałem. Nie chodziło o mnie, ale o
fakt, że nie jestem jego biologicznym synem. Jednak krzywda została już
wyrządzona i nic nie mogło tego zmienić. Od tamtej pory słowa  wynoś się"
działają na mnie jak mechanizm spustowy.
- Na szczęście nie słyszysz ich zbyt często. Ilu ludzi miałoby odwagę,
żeby ci tak powiedzieć?
- Kilkoro próbowało. Zwłaszcza jedna dama, która bez skrupułów
wyrzuciła mnie ze swego życia.
- Mam wrażenie, że nie do końca wiedziała, co robi -oznajmiła Celia,
kładąc się obok niego. - Musiała być bardzo głupia.
- Wręcz przeciwnie. Kiedy byłem już w stanie racjonalnie myśleć,
zdałem sobie sprawę, że miała rację. Zawsze byłem dość zdecydowany i
nikt nie miał odwagi mi się przeciwstawić.
- Ale mogłam to zrobić inaczej, a nie krzyczeć na ciebie tak jak on.
136
RS
- Od tamtej pory zaczęły się moje problemy. Po raz kolejny w życiu
straciłem kogoś, kto był dla mnie najważniejszy. Straciłem poczucie
bezpieczeństwa, ciepło, miłość. Dziś, kiedy zobaczyłem Franca, wszystko
powróciło. Nagle przypomniałem sobie wydarzenia tamtej nocy i wszystko
stało się jasne.
- Co będzie dalej?
- Teraz będzie dobrze. Nareszcie mogę stawić czoło moim demonom i
z nimi walczyć. - Zwrócił twarz w jej stronę. - Nie obiecuję, że będzie łatwo.
- Domyślam się - odparła, przytulając się do niego. -Ale znasz mnie,
lubię niebezpieczeństwa i wyzwania.
- Nie chcesz, żeby było łatwo i miło?
- Takie życie zieje nudą.
- A możesz mi wyjaśnić, dlaczego leżysz na kocu, zamiast się pod
niego wsunąć?
Zrobiła, co jej polecił.
- Tak lepiej?
- Nie całkiem. Nie wiem, po co masz na sobie tyle ubrań.
- Spytaj o to samo siebie.
W jednej chwili rozwiązali ten problem, jakby ich życie zależało od
tego, jak szybko się połączą. Na czułość będzie czas pózniej. Teraz chcieli
się kochać.
Dla Celii było to jak kochanie się z zupełnie innym człowiekiem. Jego
cienie zaczęły blednąc, ale oboje wiedzieli, że jej obecność jest potrzebna do
tego, aby całkowicie zniknęły.
- To miłe, że Toni przyjechał do szpitala - powiedziała Celia, kiedy
zaspokoili już swoje pragnienia.
137
RS
- Zawsze tak było. Jego oczy nieustannie podążają za mammą. - Po
chwili wahania dodał: - Mówiąc szczerze, tylko dlatego żałuję, że jesteś
niewidoma. Nie mam pewności, czy twoje oczy podążałyby za mną.
- W takim razie zle patrzyłeś - oznajmiła. - Ponieważ one śledzą cię
nieustannie.
Następnego dnia z samego rana pojechali do szpitala. Usłyszeli to, co
spodziewali się usłyszeć.
- Odeszła jakąś godzinę temu - oznajmił Franco. - Niemal do końca
była przytomna i zdążyłem jej powiedzieć, jak bardzo ją kocham.
- Nie miała powodu, aby w to wątpić - rzekła miękko Hope. - Byliście
razem ponad czterdzieści lat, a to nie byle co.
Franco pozostał wierny żonie aż do końca. Kiedy szli na parking, Della
ujęła Celię pod ramię.
- Jak na mężczyznę po sześćdziesiątce, Franco jest niewiarygodnie
przystojny - powiedziała cicho. - Kiedy był młodszy, naprawdę musiał robić
na kobietach wrażenie.
- To nie ma nic wspólnego z tym, jak mężczyzna wygląda - zauważyła
Celia. - Gdyby tak było, nigdy nie mogłabym się zakochać.
- Czy między tobą a Franceskiem dobrze się układa? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl