[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To on jest tym przyjacielem, któremu zrobiłeś
przysługę? - Przyglądała mu się bacznie w półmroku.
- On cię tu przysłał?
- Tak. Posłuchaj, Holly... - Odsunął talerz i pochy-
lił się w jej stronę. - Rozmawiałem z nim dzisiaj. Po-
wiedział mi, że twój wuj jest w szpitalu. Nie wiedzą, co
S
R
mu jest. Przechodzi badania. Twoja ciotka Miranda py-
tała, czy nie zechciałabyś chociaż zadzwonić.
Widać było, że się waha, ale pokręciła wolno głową.
- Guy, przykro mi, że ten człowiek choruje, ale
w gruncie rzeczy to niczego nie zmienia. Nazwisko For-
tune'ow zawsze będzie mi przypominało długie, chłod-
ne zimy, kiedy matka nie miała pieniędzy, żeby ogrzać
małą przyczepę, w której mieszkałyśmy. Albo przera-
biane ciuchy, w których chodziłam, a z których inne
dzieci się naśmiewały, urodzinowe przyjęcia, na które
nigdy nie mogłam pójść. Albo chłopców, z którymi nie
mogłam się umawiać ani zaprosić ich do domu, bo moja
matka była ciągle pijana. Jedynie alkohol leczył jej zbo-
lałe serce, pomagał nie tęsknić za mężczyzną, którego
ona sama nic a nic nie obchodziła.
- Zgadzam się, że Cameron Fortune to skończony
łajdak i nieodpowiedzialny drań, ale zanim wszystkich
w tej rodzinie potępisz, może powinnaś przynajmniej
dać im szansę?
- A niby dlaczego powinnam dawać im jakąś szan-
sę? - Wstała, podeszła do okna i zapatrzyła się w cie-
mność nocy. - Bo w moich żyłach płynie ich krew?
Więzi rodzinne to dużo więcej niż tylko więzy krwi.
Podszedł bliżej i stanął za nią. Ręce na wszelki wy-
padek wsunął do kieszeni, żeby przypadkiem jej nie
dotknąć.
- Masz rację. To ludzie, którzy się o ciebie troszczą,
którzy są przy tobie, gdy ich potrzebujesz, którzy przyj-
S
R
mują cię taką, jaką jesteś. Ludzie, z którymi możesz się
pokłócić, ale i tak stanowicie wspólnotę.
Pokręciła głową.
- Nie, Guy. Przez dwadzieścia sześć lat radziłam
sobie bez nich i dobrze jest, jak jest.
- Czy aby na pewno?
Kiedy odwróciła się od okna, jej twarz miała surowy,
zacięty Wyraz.
- Zaledwie pojawiłeś się w moim życiu, a już my-
ślisz, że mnie znasz? Nie wiesz, czego chcę, co myślę
ani co czujÄ™.
- Może masz rację - odparł ze spokojem. - Ale po-
wiedz szczerze, czy nie zastanawiało cię nigdy, jak wy-
glÄ…da twoja ciotka albo twoi kuzyni? Czy majÄ… takie
same oczy, jak ty, taki sam kolor włosów, a może i głos?
Nie wyobrażałaś sobie ich wszystkich przy ogromnym
stole w Dzień Dziękczynienia lub Boże Narodzenie, jak
się śmieją i rozmawiają? I czy w myślach nie widziałaś
siebie przy tym stole?
- Nie.
Uśmiechnął się.
- Nie umiesz kłamać, Holly. Za każdym razem zdra-
dzÄ… ciÄ™ twoje oczy.
- Może powinnam wziąć lekcje u ciebie? - zapytała
wyniośle.
- W porządku, należało mi się - odpowiedział nieco
speszony. - Nie pozwól jednak, żeby twoja niechęć do
mnie odwiodła cię od poznania prawdy. Lepiej jest ża-
S
R
łować, że się coś zrobiło, niż pózniej wyrzucać sobie,
że się czegoś nawet nie spróbowało.
- Doprawdy? - zapytała prowokująco, patrząc mu
w oczy, a potem wolno przenoszÄ…c wzrok na usta.
Serce podskoczyło mu do gardła i poczuł szybsze pul-
sowanie krwi w żyłach. Ot, jedno jej spojrzenie, a cały
płonął z pożądania. Dobrze, że ręce wciąż trzymał w kie-
szeniach. Przezornie zrobił krok do tyłu. Gdyby dotknął
jej teraz, gdyby wziął ją w ramiona, nie umiałby już tego
powstrzymać. Szalone, dzikie emocje zapanowałyby nad
nimi, a rano jeszcze bardziej by nim gardziła.
Całą siłą woli utrzymał dystans między nimi i z ża-
lem zauważył, że z jej oczu znikło pragnienie. Miały
teraz znowu pusty, obojętny wyraz.
Odwróciła się do niego plecami, wsunęła ręce do
kieszeni podomki i wyglądając przez okno, powiedziała
prawie szeptem:
- Czasami myślałam o tym... W swoje urodziny,
gdy otrzymałam nagrodę za skok do wody, kiedy od-
bierałam świadectwo ukończenia szkoły, w Boże Naro-
dzenie. W takich chwilach bolało najbardziej. Zazdro-
ściłam innym dzieciom i nienawidziłam mojej matki za
to, że nie była w stanie pokochać mnie tak, jak tego
faceta, który nas porzucił.
- Holly...
- Możesz tu zostać do czasu załatwienia sprawy
ubezpieczenia, ale nie wspominaj już o rodzinie Fortu-
ne'ów.
S
R
Guy westchnął z rezygnacją i skinął głową.
- Jak sobie życzysz.
Holly zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi i rzek-
Å‚a na odchodnym:
- Ryan i Miranda Fortune'owie będą musieli przy-
jąć do wiadomości fakt, że nie wrócę do Teksasu. Nic
tam dla mnie nie ma. Nigdy nie było i nie będzie.
Wyszła. W chwilę potem usłyszał cichy trzask zamy-
kanych drzwi sypialni. Myślał o tym, co mu powiedzia-
ła. Czy naprawdę wierzyła w to, co mówi?
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Doroczny kiermasz dobroczynny na rzecz szkoły
w Twin Pines był jedną z letnich atrakcji. Mieszkańcy,
a także ludzie z pobliskich miast, tłumnie zgromadzili
siÄ™ w ogromnym budynku rady miejskiej. W tym roku
tematem przewodnim były Włochy. W powietrzu unosił
się delikatny zapach oregano i czosnku. Kusiły też wo-
nie przyrządzanych owoców morza i lazanii. Słychać
było ożywione rozmowy, głośny śmiech, a w tle orkie-
stra grała melodię z filmu Ojciec chrzestny".
Holly rozejrzała się po sali i uśmiechnęła do siebie.
Obrusy w czerwoną szachownicę, migoczące światło
świec, karafki z chianti. Do kompletu brakowało tylko
Marlona Brando i Ala Pacino. W tłumie na drugim koń-
cu sali dostrzegła też Guya. Rozmawiał z Edem Burto-
nem, naczelnikiem poczty w Twin Pines. Uśmiech znikł
z jej twarzy.
Cztery dni minęły od ich nocnej rozmowy w kuchni.
W tym czasie prawie się nie widywali. Guy przeważnie
przesiadywał z Quincym w warsztacie, a ona na spot-
kaniach z Lois i Lilah w sprawie kiermaszu. Kiedy Guy
zaoferował swoją pomoc, nie mogła odmówić. Chodzi-
S
R
ło przecież o dobro dzieci. To, że przyszli tu razem, nie
znaczyło, że są parą.
A jednak, kiedy Janet Mercer podeszła do Eda
i Guya, Holly mocniej zacisnęła palce na szklaneczce
z ponczem. Ta trzydziestotrzyletnia rozwódka, blon-
dynka o niewinnych niebieskich oczach, ciÄ…gle zasta-
wiała swoje sidła i bez wątpienia upatrzyła sobie Guya
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- leszczyniacy.pev.pl
Barbara Dunlop PodwĂłjne Ĺźycie (Hotel Marchand 10)
15. May Karol Klasztor Della Barbara
048. Delinsky Barbara Najprawdziwsza historia
Barbara Cartland A Frame of Dreams (pdf)
Barbara McMahon Pan biznesmen szuka Ĺźony
McMahon Barbara Wyjsc za maz z milosci
Dussler Barbara Anioły naprawdę istnieją
Frale Barbara Templariusze i całun turyński
Barbara Elsborg Digging Deeper (pdf)