[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czemu?! - wrzasnął. Na szyi wystąpiły mu żyły.
- Zainwestowałam pieniądze.
Tak było. Zainwestowała wszystko, łącznie z dochodami ze
sprzedaży galerii.
Zatrzymał się i wbił w nią ciężki wzrok.
- Nie masz rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego?
Kiwnęła głową.
- Owszem, mam. Ale nie mam na nim stu tysięcy dolarów.
- A ile?
- Jakieś jedenaście tysięcy na jednym i osiem na drugim.
- BiorÄ™ - warknÄ…Å‚.
Zamknęła oczy i kiwnęła głową. Zgodziłaby się na wszystko, żeby
tylko sobie poszedł.
133
RS
- Poczekaj tu. Pójdę po torebkę.
- Myślisz, że jestem taki głupi? Nie spuszczę cię z oczu.
Jesteś głupi jak but, pomyślała. Przecież wystarczy jeden telefon, by
zablokować czek.
- Torebka jest na górze.
Poszedł za nią. Był tak blisko, że czuła na karku jego oddech. Wyjęła
książeczkę czekową z torebki i wypisała czek. Podeszła do szafki, skąd
wyjęła drugą książeczkę i wypisała kolejny czek. Oba wystawiła na
Clintona Hamlina.
Wyrwał jej czeki.
- Wrócę po resztę. Skontaktuj się lepiej ze swoim inwestorem i
powiedz mu, że musisz wycofać pieniądze.
Zmusiła się do uśmiechu.
- Nie przeginaj, Clinton.
- To ty przeginasz.
- Zmiem mieć inne zdanie - rozległ się za jego plecami silny, męski
głos.
- Ken!
W głosie Weroniki zabrzmiała wyrazna ulga. Zjawił się w samą porę.
- Wszystko gra, Ronnie - powiedział uspokajająco do Weroniki, nie
spuszczajÄ…c z oczu Clintona.
Clinton obrócił się na pięcie i nim zdążył mrugnąć, znalazł się na
podłodze, z kolanem przeciwnika na gardle. Trwało to niecałe trzy
sekundy.
- Zadzwoń na policję, Ronnie. I pospiesz się, bo mogę się zapomnieć
i udusić tego szczura.
134
RS
- Nie rób mi krzywdy... - jęknął Clinton. - Błagam.
Weronika wykonała telefon, a potem usiadła w fotelu bujanym. Ken
popatrzył na nią, po czym złapał Clintona za poły koszuli i wyprowadził
go z sypialni. Weronika zeszła na dół dopiero wtedy, gdy przyjechała
policja. Wszystko im opowiedziała. Clintonowi odczytano jego prawa i
zakuto go w kajdanki. Weronika ani słowem nie wspomniała, że zamierza
wycofać wszystkie zarzuty przeciw pasierbowi przed wyjazdem do
Europy.
Ken zamknął drzwi za policjantami, odwrócił się z uśmiechem i
otworzył ramiona przed Weroniką. Cmoknął ją w koniuszek nosa.
- Dobrze siÄ™ czujesz, kochanie?
- Chyba poczujÄ™ siÄ™ dobrze dopiero w chwili, gdy zostanÄ™ paniÄ…
Walker.
Uniósł brwi.
- Zostało nam tylko czterdzieści osiem godzin. Oparła głowę o jego
pierś i zamknęła oczy.
- Już się nie mogę doczekać.
- Ja też.
135
RS
EPILOG
Rok pózniej.
Ken ułożył sobie syna na ramieniu, a wolną rękę wyciągnął do żony.
Uśmiechnęła się do niego i przyłożyła do piersi drugiego chłopczyka.
Malcy przyszli na Å›wiat jeszcze przed uroczystym otwarciem Café
Véronique. Ciąża byÅ‚a trudna, ostami miesiÄ…c Weronika spÄ™dziÅ‚a w łóżku.
Każde z dzieci w chwili urodzin ważyło po trzy kilogramy. Poród poszedł
w miarę gładko.
Gdy Weronika zobaczyła po raz pierwszy swoich chłopców, zalała
siÄ™ Å‚zami. WyglÄ…dali jak idealne kopie Kena.
Ken objął żonę i cmoknął ją w króciutkie srebrzyste włosy. Ostrzygła
się po narodzinach blizniąt, twierdząc, że krótkie włosy łatwiej
pielęgnować.
Wyglądała świetnie. Straciła już niemal wszystkie dodatkowe
kilogramy, które przybyły jej w czasie ciąży, lecz jej ciało się zmieniło.
Było teraz pełniejsze, bujniejsze.
Jerome Ken Walker nadal nie potrafił uwierzyć w swoje szczęście.
Znalazł kobietę swego życia, która urodziła mu dwóch zdrowych synów i
w końcu udało mu się otworzyć swoją wymarzoną restaurację.
A jednak marzenia się spełniają!
136
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl