[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Sześć miesięcy temu! - odpowiedziała ze złością.
- Nie zmieniaj tematu! Czy słyszysz, co mówię?
OdchodzÄ™ od ciebie!
- Nie pozwolę ci na to. - Podniósł le\ący na ziemi
sarong i zaczął ją nim owijać, tak jakby ubierał lalkę.
Odtrąciła jego ręce.
- Nie wa\ się mnie dotykać! Co to znaczy: nie
pozwolę ci odejść? Nie mo\esz mnie tu zatrzymać!
Odrzucając sarong, nieoczekiwanie podniósł ją do
góry i choć walczyła zębami i paznokciami, wymachi-
wała nogami i rękami, zarzucał ją sobie na ramię.
- Puść mnie! - krzyczała, tłukąc go pięściami po
plecach. - Co masz zamiar zrobić?
- Powstrzymać cię. Dla twojego własnego dobra.
Jesteś histeryczką - odpowiedział ostro - i mam ju\
tego dość.
- Ty masz dość. - W jej głosie brzmiało niedowie-
rzanie. - Postaw mnie!
- BÄ…dz cicho! - ofuknÄ…Å‚ jÄ….
Skierował się na kamienne schody, prowadzące do
oszklonych drzwi tarasu na pierwszym piętrze.
- Nienawidzę cię! - Szlochała, a łzy upokorzenia,
nie wyładowanej złości i zawodu zalewały jej oczy.
100 SPOTKANIE PO LATACH
W minutę potem Luc rzucił ją na łó\ko jak worek
kartofli.
- Przyznaj, ze nienawiść do mnie nie daje ci szczęś-
cia - zauwa\ył drwiąco. - Per Dio, czy sama tego nie
widzisz?
- Kiedyś musiałam wreszcie zrozumieć, \e jesteś
prymitywnym łotrem bez skrupułów. Odchodzę od
ciebie!
- Nigdzie nie odejdziesz.
- Nie mo\esz mi przeszkodzić! I z całą pewnością
nie mo\esz mnie zmusić, \ebym wyszła za ciebie!
Zsunęła się z łó\ka i utykając podeszła do krzesła,
\eby wziąć le\ący na nim lekki szlafroczek, gdy\ nagle
poczuła się zbyt obna\ona w samym kostiumie bikini.
- Teraz, gdy Drew podpisał ten swój wa\ny kon-
trakt, ju\ nie mo\esz mnie tu dłu\ej zatrzymywać.
- Podpisanie tego kontraktu nastÄ…pi w godzinÄ™ po
naszym ślubie.
Catherine zdrętwiała. Gwałtownie odwróciła się w
jego stronę. Błyszczące, złote oczy patrzyły na nią
prowokujÄ…co.
- Przewidziałem taką mo\liwość.
- To on... To on jeszcze nie ma tego kontraktu?
- zapytała z ogromnym wysiłkiem.
- Jak widzisz, jestem takim podstępnym draniem
- mruknÄ…Å‚ Luc.
- Nie mo\esz mnie chcieć, gdy ja ciebie nie chcę!
- Udowodniłem ju\ wcześniej, \e się mylisz - od
parł sucho. - Jestem pewien, \e humor ci się poprawi,
gdy jutro znajdziemy siÄ™ w Anglii.
Do Catherine dotarło to jedno magiczne słowo:
Anglia.
- Zabierzesz mnie po ślubie do Anglii?
- Taki jest zwyczaj.
Najwyrazniej nie miał \adnych wątpliwości, \e gdy
obrączka znajdzie się na jej palcu, będzie to miało taki sam
skutek, jak przywiązanie skazańca łańcuchem do
SPOTKANIE PO LATACH 101
ściany lochu. Ale gdy ona znajdzie się ju\ w Anglii, nie
będzie w stanie jej zatrzymać. Tu, we Włoszech, on miał
jej paszport, nie miała najmniejszych szans na ucieczkę z
tego kamiennego zamku pilnowanego przez specjalnÄ…
ochronÄ™ wspomaganÄ… przez imponujÄ…ce zabezpieczenia
elektroniczne.
Jeśli nie dojdzie do ślubu, ucierpi na tym Drew.
Perspektywa powrotu do Anglii ju\ jutro bardzo jÄ…
uspokoiła. Tam nie zmusi jej, \eby z nim pozostała.
- Catherine - wycedził Luc - nawet nie myśl o tym.
- Nie mamy o czym mówić-odpowiedziała stano-
wczo. - Wszystko ju\ powiedziałam.
- Musimy jednak porozmawiać.
Rozległo się pukanie do drzwi. Zignorował je.
- Nie chcę, \ebyś zepsuła uroczystość ślubną.
Zakneblowana i przyprowadzona pod przymusem
narzeczona mo\e zdziwić niejednego świadka ceremonii -
pomyślała z zawziętością, gdy pukanie do drzwi znów
się powtórzyło.
- Avanti! - wykrzyknÄ…Å‚ Luc z rozdra\nieniem.
Ukazał się Bernardo.
- Signorina Peruzzi. - Podał bezprzewodowy tele-
fon w obronnym geście. - Mówi, \e to sprawa bardzo
pilna i \e koniecznie chce z panem rozmawiać, signor.
- Nie będę z nią rozmawiał. Zostaw nas, Bernardo.
Majordomus wyszedł i drzwi zamknęły się za nim.
- On mówi po angielsku - zauwa\yła Catherine.
- Czy to ty zabroniłeś mu mówić przy mnie w tym języku?
- Słu\ba jest przekonana, \e sama o to prosiłaś,
chcąc sprawdzić się w języku włoskim.
Ukryła twarz w dr\ących dłoniach. Ile\ trzeba było
zimnej krwi, \eby nie stracić panowania nad sobą. -
- Czuję wstręt do ciebie.
- Po prostu jesteś na mnie zła. I przypuszczam, \e
masz jakiś szczególny powód ku temu.
- Przypuszczasz? - Obrzuciła go wściekłym spoj-
rzeniem.
102 SPOTKANIE PO LATACH
- Nale\ysz do mnie, Catherine. U\yj całego swego
rozumu, którym cię Bóg obdarzył. Byłaś tu
szczęśliwa, szczęśliwszej nigdy cię przedtem nie
widziałem.
- śyłam w przeszłości!
- Ale dlaczego wybrałaś właśnie ten fragment
przeszłości? - W ironicznym uśmiechu skrzywił swoje
zmysłowe usta. - Zapytaj o to samą siebie.
- Niczego nie wybierałam - zaprotestowała.
- A skończyło się czymś, co jest nierealne!
- Mo\e być realne, jeśli tylko zechcesz. Catherine
czuła się fatalnie. Luc zawiódł ją, ale
najgorsze, \e zawiodła się na samej sobie. W ciągu
jednego tygodnia, zniweczyła cztery lata poczucia
własnej godności i wszystkie bariery, które miały ją
chronić.
- Przez cały ten tydzień pękałeś pewnie ze
śmiechu, \e tak łatwo udało ci się mnie ogłupić -
stwierdziła gorzko.
- To nie tak było miedzy nami.
- Właśnie tak było zawsze - zaatakowała go,
dygocąc cała. - Spiskujesz, knujesz i manipulujesz,
\eby wszystko odbyło się tak, jak ty sobie tego
\yczysz.
- Nie planowałem twojej utraty pamięci.
- Ale nie omieszkałeś \ niej skorzystać! I tak było
zawsze. Kiedy wróciliśmy ze Szwajcarii, moi praco- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl