[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świadkami takiej bezdennej ludzkiej nikczemności, jaką nam tutaj zademonstrowano. Zdrada
stanu, zdrada główna, prostytucja, rajfurstwo, spędzenie płodu, skąpstwo - tak, czy\ istnieje
jeszcze jakaś ludzka zbrodnia, której nie dopuściłby się mój klient, w której nie wziąłby
udziału? Wysoki sądzie, moi panowie! Nie mogę bronić takiego zbrodniarza. W takim
wypadku zdejmuję togę adwokata i ja, obrońca, muszę zamienić się w prokuratora i podnieść
ostrzegawczy głos: niechaj sprawiedliwość zastosuje najwy\szą surowość. Przystosowując
znane powiedzenie, mogę tylko zawołać: Fiat iusticia, pereat mundusl śadnych okoliczności
łagodzących dla tego zbrodniarza, nie zasługującego na miano człowieka!
Z tymi słowami, ku ogólnej konsternacji obrońca ukłonił się i usiadł, troskliwie podciągając
spodnie na kolanach. Rzucił badawcze spojrzenie na swoje paznokcie i zaczął je lekko
pocierać.
Po krótkim zdumieniu przewodniczący zapytał oskar\onego, czy ma jeszcze coś do
powiedzenia na swojÄ… obronÄ™. Niech jednak Å‚askawie mo\liwie siÄ™ streszcza.
- Nie mam nic do powiedzenia na swoją obronę - rzekł Otto Quangel
przytrzymując spodnie - ale chciałbym serdecznie podziękować adwokatowi za jego obronę.
Nareszcie zrozumiałem, co to znaczy  lewy adwokat"*.
Quangel usiadł. Słowa jego wywołały ogólne poruszenie. Adwokat przerwał polerowanie
paznokci, wstał i oświadczył niedbale, \e rezygnuje z wniosku przeciw swemu klientowi,
poniewa\ ten raz jeszcze dowiódł, \e jest niepoprawnym przestępcą.
I wtedy Quangel roześmiał się. Po raz pierwszy od chwili swego aresztowania, nie, od
niepamiętnych czasów, roześmiał się wesoło i beztrosko. Nagle dostrzegł cały komizm
sytuacji: ta banda zbrodniarzy powa\nie zamierzała napiętnować go jako zbrodniarza.
Przewodniczący ostro poskromił oskar\onego za jego niewłaściwą wesołość. Zastanawiał się,
czy nie zastosować jeszcze ostrzejszych represji - Lewy adwokat - w oryginale
nieprzetłumaczalna gra słów: zamiast Rechtsanwalt (adwokat) u\yto Linksanwalt (rechts -
prawo, links - lewo).
vvobec Quangla, ale zorientował się, \e wymierzył ju\ oskar\onemu ^szelkie mo\liwe kary,
\e pozostało tylko wykluczenie go z rozprawy, j pomyślał, \e zrobiłoby to złe wra\enie,
gdyby wyrok został oznajmiony w nieobecności obojga oskar\onych. Wobec tego postanowił
być łagodny.
Sąd udał się na naradę w celu ferowania wyroku.
DÅ‚uga przerwa.
Większość publiczności jak w teatrze wyszła zapalić papierosa.
ROZDZIAA LXV Rozprawa główna: wyrok Zgodnie z regulaminem obaj policjanci
pilnujący Quangla powinni byli w czasie przerwy wyprowadzić go do specjalnie
przeznaczonej celi. Poniewa\ jednak sala prawie zupełnie opustoszała, a transport więznia z
opadającymi ciągle spodniami przez szereg korytarzy i pięter byłby dość kłopotliwy, obeszli
przepis i gawędząc zatrzymali się nie opodal Quangla.
Stary majster oparł głowę na rękach i zapadł na parę minut w rodzaj półsnu. Wyczerpała go ta
siedmiogodzinna rozprawa, w czasie której ani na chwilę nie pozwolił sobie na osłabienie
czujności. Jak cienie migały mu przed oczyma obrazy: szponiasta ręka przewodniczącego
Feislera-otwierająca się i zamykająca, obrońca Anny z palcem w nosie, garbusek Heffke,
pragnący ulecieć, Anna z płonącymi policzkami, mówiąca  osiemdziesiąt siedem". Oczy jej
Strona 148
Kazdy_umiera_w_samotnosci_-_Hans_Fallada_(11103)
w owej chwili wyra\ały pogodną wy\szość, jakiej jeszcze nigdy u niej nie widział. I jeszcze
wiele innych obrazów. Jeszcze... wiele... innych... obrazów...
Mocniej oparł głowę na rękach. Był tak zmęczony. Musiał spać. Choć pięć minut...
Poło\ył więc na stole ramię, a na nim głowę. Oddychał błogo. Tylko pięć minut mocnego snu.
Krótka chwila zapomnienia!
Ale poderwał się znowu. Było coś w tej sali, co rozbijało mu Wytęskniony spokój. Rozejrzał
się szeroko rozwartymi oczyma i wzrok jego padł na byłego radcę sądowego Fromma, który
stał oparty o balustradę oddzielającą część sali przenaczoną dla publiczności i jak gdyby
dawał mu jakieś znaki. Quangel ju\ przedtem zauwa\ył starego pana, nic zresztą nie uszło
jego naprę\onej uwagi, ale wśród wielu podniecających wra\eń tego dnia nie interesował się
byłym współ-lokatorem z ulicy Jabłońskiego.
W tej chwili radca stał przy barierze i dawał mu jakieś znaki.
Quangel rzucił okiem na obu policjantów: oddaleni o trzy kroki i zagłębieni w o\ywionej
rozmowie nie patrzyli na niego. Majster usłyszał akurat słowa: - I jak złapię faceta za kark...
Majster podniósł się, chwycił spodnie mocno w obie ręce i krok za krokiem ruszył przez całą
długość sali ku radcy.
Radca stał teraz przy samej barierze, z opuszczonym wzrokiem, jakby nie chciał widzieć
zbli\ającego się więznia. Quangel był oddalony od niego zaledwie o parę kroków, wtedy
radca odwrócił się nagle i poszedł między rzędami krzeseł ku drzwiom wyjściowym. Ale na
balustradzie le\ała pozostawiona przez niego mała biała paczuszka, niniejsza nawet od rolki
nici.
Quangel zrobił ostatnie dwa kroki, chwycił rolkę i ukrył ją początkowo w zagięciu dłoni, a
potem schował do kieszeni. Odwrócił się i stwierdził, \e obaj wartownicy dotychczas jeszcze
nie zauwa\yli jego nieobecności. Potem trzasnęły drzwi wejściowe i radca sądowy wyszedł.
Quangel rozpoczął powrotną wędrówkę na swoje miejsce. Był podniecony, serce mu biło -
wydawało się nieprawdopodobne, aby ta przygoda mogła się dobrze skończyć. I có\ to było
dla starego radcy tak wa\ne, \e aby to doręczyć, odwa\ył się na taki czyn?
Quangel był oddalony jeszcze o kilka kroków od swego miejsca, gdy jeden z policjantów
zauwa\ył go; Przestraszony skierował wzrok na puste krzesło Quangla, jakby chciał się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl