[ Pobierz całość w formacie PDF ]

posadÄ™ w Londynie i ruchome
312
godziny, więc mogę dostosować pracę do potrzeb domowych. -
Wyciągnął wizytówkę i wręczył ją Jane. - Moje biuro jest niedaleko
żłobka i przedszkola, jeśli chciałabyś wrócić do pracy. Czy zmienił się
całkowicie dla niej?
- Chodz, pokażę ci piętro.
Pokoik dla dziecka wywołał łzy w oczach Jane. Mitch wybrał dokładnie
takie meble, o jakich marzyła dla Chloe.
- Sam to wszystko urządziłeś?
- Wszystko, oprócz zasłon. Muszę przyznać, że pomogła tu mama
Hannah.
- To Hannah o wszystkim wiedziała?
- Mhm. No to możesz już poznać resztę prawdy. Charlie i Shelley też
brały w tym udział. Pomogły dobrać kolory i detale.
- Więc ty to wszystko zaplanowałeś z dziewczynami?
- Sam zaplanowałem, a one mi pomogły w realizacji.
- Ale... ty jesteÅ› Å‚owcÄ… burz!
- Byłem. Gdy poprzednim razem wróciłem do domu, chciałem ci
powiedzieć, że pragnę ciebie o wiele bardziej niż gonienia za burzami. %7łe
moje życie należy do ciebie. I że tęskniłem za tobą tak bardzo, że aż
bolało mnie serce. I że chciałem być w domu. Przy tobie.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
- Ale czy to ciÄ™ nie znudzi?
313
- Nie. W nowej pracy zajmujÄ™ siÄ™ bezchmurnym niebem. Ta praca jest jak
wakacje. Będę mógł cię z sobą zabierać, by obejrzeć zorzę polarną albo
tornado albo tęczę za wodospadem, bo przecież nie jesteś z tych, co to
leżą plackiem na plaży?
- Zdecydowanie nie.
- Jak chcesz, to będziesz mogła się zanurzyć w starych księgach
parafialnych w okolicy albo wprosić się do prywatnej biblioteki w domu
zamożnego ziemiaństwa. Nie ma problemu. Ja wtedy będę robił zdjęcia
nieba. - Ujął jej dłoń i pocałował jej palce. - Chodz, pokażę ci resztę
domu.
W domu były dwie sypialnie: jedna całkiem zwykła, a druga przytulna,
bardzo kobieca.
- Czy to mój pokój?
- To jest nasz pokój. - Mitch zaakcentował słowo  nasz". Po chwili
zaskoczył ją jeszcze bardziej, klękając na kolano. - Do tej pory wszystko
robiliśmy, zaczynając od końca, więc kontynuujmy tę naszą nowoczesną
tradycję. Najpierw urodziliśmy dziecko. Potem przeniosłem cię przez
próg... więc teraz... nadszedł czas, żebym poprosił cię o rękę.
- Chcesz się ze mną ożenić?
- Tak, bo cię kocham. Chcę, żebyśmy byli razem przez resztę naszego
życia. Ty, ja i Chloe... i może jeszcze jej mały braciszek lub
siostrzyczka...
- Ty naprawdÄ™ mnie kochasz?
Mitch wyciągnął z kieszeni pokryte aksamitem pudełeczko.
- Kupiłem to, zanim wróciłem do domu przed
314
ostatnim tornadem, i nosiłem przy sobie przez cały czas? czekając na
właściwy moment. Kocham cię, Jane Redmond. Moje życie bez ciebie nie
ma sensu. Czy wyjdziesz za mnie?
Otwarła pudełeczko i zobaczyła najpiękniejszy kamień szlachetny, jaki
kiedykolwiek widziała. Błyszczał jak najpiękniejszy diament, ale, może
to przez łzy, nie wydawał się diamentem, bo przecież nie mogą być
błękitne.
Ostatnią kwestię musiała wypowiedzieć głośno, bo Mitch odpowiedział:
- Ten jest błękitny.
- Błękitny diament?
- Jak kolor twoich oczu.
- I nosiłeś go przy sobie całymi miesiącami?
- Mhm. Przez ten czas tworzyłem dom dla naszej trójki. Czy teraz mi
wierzysz? Czy wyjdziesz za mnie?
- Tak, wierzÄ™. Tak, wyjdÄ™ za ciebie.
- Brakuje jeszcze tylko trzech słów - wypomniał jej Mitch.
Jane roześmiała się.
- Czterech. Ja też cię kocham.
- To dobrze. - Mitch wyciągnął pierścionek z pudełka, pocałował jej palec
serdeczny i wsunął na niego pierścionek.-Pasuje doskonale. Takjak my do
siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl