[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Antonella spojrzała przerażona na jego zakrwawione plecy. Krew kapała z rany. Długa
rana niemal łączyła ramiona. Stanęła na palcach, żeby się lepiej przyjrzeć, i delikatnie
zaczęła przecierać brzegi, jednocześnie próbując zatamować krwawienie. Jednak gdy
tylko przestawała uciskać, krew znów zaczynała się sączyć.
- Będzie trzeba to porządnie zabandażować. Bardzo cię boli?
- Jak cholera - odparł krótko.
Zaskoczyło ją nie to, że cierpiał, ale że był gotowy się do tego przyznać.
- Tak mi przykro, Cristiano.
- Bywało gorzej, principessa.
Wypłukała dokładnie ręcznik i dalej delikatnie oczyszczała ranę.
- Chodziło mi o to, że to przeze mnie to wszystko.
- To nie twoja wina, że drzewo zwaliło się na dom.
- Ale gdybym została z tobą w głównej sypialni...
- To już nie ma znaczenia, Antonello. Stało się i musimy sobie jakoś z tym pora-
dzić.
- Zawsze zachowujesz taki stoicki spokój? - zapytała z przekorą, ale Cristiano na-
gle spoważniał.
R
L
T
- Nie, nie zawsze.
Nie zapytała, co chciał przez to powiedzieć. Nie musiała. Zrozumiała, jak głęboką
ranę pozostawiła w nim śmierć żony. Czy ona kiedykolwiek się zagoi? Czy jeszcze bę-
dzie umiał kochać?
- Chyba udało mi się ją oczyścić, ale będę potrzebowała ją teraz zdezynfekować -
powiedziała.
- Oczywiście.
Antonella wzięła małą butelkę.
- Gotowy?
- Tak.
Cristiano nie wydał z siebie najmniejszego dzwięku, gdy odkażała ranę. Zacisnął
tylko kurczowo pięści.
- Myślę, że tyle wystarczy. Będzie trzeba to teraz mocno ucisnąć bandażem.
Przyłożyła opatrunek do rany i zabandażowała mu plecy, jak mogła najlepiej. Gdy
skończyła, odetchnęła z ulgą.
Cristiano odwrócił się do niej. Z pasem białego bandaża przez środek piersi wyda-
wał się bardziej ludzki niż kiedykolwiek wcześniej. Gdzie się podział ten bezczelny ksią-
żę z wczorajszego wieczora?
- Wszystko w porządku? - zapytał.
- Naturalnie - odparła.
- To było długie popołudnie, a domyślam się, że nie przywykłaś do opatrywania
ran, principessa.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz - odparła gorzko.
- Byłaś wolontariuszką w szpitalu? - zapytał zaskoczony.
- Nie, zapomnij, że to powiedziałam. - Spuściła oczy, żeby uniknąć jego spojrzenia.
Nigdy jej nie przyszło do głowy, żeby pomagać w szpitalu, bo nie mogła znieść
widoku bólu. Nie potrafiła spokojnie patrzeć na cierpienie innych.
Cristiano wyciągnął rękę i zaczął ją gładzić po ramieniu.
- JesteÅ› interesujÄ…cÄ… kobietÄ….
- Raczej nie.
R
L
T
- Ależ tak. Jesteś przecież księżniczką z rodu Romanellich i choć, jak sądzę, jesteś
przyzwyczajona do przyjemności i luksusu, masz też zupełnie inne oblicze. Bardzo ta-
jemnicze.
Antonella gwałtownie się odsunęła.
- Nie ma we mnie nic tajemniczego. Tak jak powiedziałeś, jestem rozpuszczoną
księżniczką, ale jak się słusznie domyślasz, sporo widziałam.
- W Rzymie czy w Mediolanie? Na pokazach mody? A może któryś z kochanków
zagroził, że rzuci się z klifów Santorini, jeżeli go opuścisz?
Cristiano przysunął się do niej, a ona próbując się odsunąć, natrafiła plecami na
ścianę. Cristiano oparł dłonie po obu stronach jej głowy, tak że znów była w potrzasku.
- Tak bardzo chciałbym się dowiedzieć, co sprawia, że mężczyzni tak za tobą sza-
leją, Antonello - szeptał jej do ucha.
Chciała odpowiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wiedziała, że nie
może na to pozwolić, ale nie miała siły się bronić i przymknęła oczy.
Jego wargi musnęły jej usta. Sama nie wiedziała, jak to się stało, ale chwilę pózniej
obejmowała go już ciasno ramionami, pogrążona w namiętnym pocałunku.
Czuła, że przestała panować nad sytuacją, a jednocześnie chciała wciąż więcej. Ale
przecież to książę Monterosso. To nie do pomyślenia, co się teraz dzieje. Próbowała my-
śleć racjonalnie, jednocześnie nie mogąc się oderwać od jego słodkich ust. Wiedziała, że
jeszcze chwila i nie będzie już w stanie nad sobą zapanować.
Czuła, że chce jeszcze więcej, że chce wiedzieć, jakie to uczucie być z mężczyzną.
I to właśnie z tym mężczyzną.
- Cristiano, proszę, nie - powiedziała cicho, wbrew własnym pragnieniom.
OdsunÄ…Å‚ siÄ™ od niej zdumiony.
- Nie mogę - próbowała tłumaczyć, mając świadomość, że nie zrozumie, o co jej
chodzi.
WestchnÄ…Å‚ zrezygnowany.
Wielu mężczyzn próbowało ją uwieść, ale żaden tak szybko nie rezygnował. Jed-
nak Cristiano zrobił krok w tył. Antonella poczuła jednocześnie ulgę i ogromną tęsknotę
za bliskością jego ciała.
R
L
T
- To dlatego, że jestem księciem Monterosso?
- Nie, oczywiście, że nie.
- To czemu, Antonello? Przecież wiem, że mnie pragniesz.
- Może właśnie dlatego?
- To jakieś szaleństwo. Pragniesz mnie i dlatego mnie odrzucasz? - Jego rezygnacja
zamieniła się w złość.
- Nie. Ale wiem, że mnie nienawidzisz, że nienawidzisz też siebie za to, że mnie
pragniesz - zaczęła tłumaczyć.
- Jestem tylko mężczyzną, nie mogę nienawidzić się za to, że pragnę pięknej kobie-
ty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl