[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Myślała o Kirchnerze, o płomiennych spojrzeniach, jakie rzucał na Reginę. Skarbnik nie starał
się już wcale ukryć swej szalonej namiętności. Był niespokojny, roztargniony, wyglądał bardzo
zle. Twarz miał bladą i ciemne sińce pod oczami.
117
Człowiek ten przez wiele lat igrał miłością z wyrachowania. Obecnie stał się ofiarą własnej
namiętności, która trawiła go jak gorączka, odbierała sen i spokój.
CaÅ‚ymi nocami krążyÅ‚ wokoÅ‚o domu radcy Schrötera. Na próżno staraÅ‚ siÄ™ wszelkimi
sposobami pomówić z Reginą, a te ciągłe daremne usiłowania doprowadzały go niemal do
obłędu.
Wszystko, co nie dotyczyło Reginy, stało mu się obojętne. Marzył o niej, pożądał jej,
postanowił, że za wszelką cenę musi ją posiąść.
Ludwika widziała to wszystko...
Okropne myśli zrodziły się w jej duszy. Serce zalewała gorycz, nagromadzona w ciągu
długich lat samotnego, smutnego życia.
Nie obwiniała mężczyzny, którego kochała. Całą winę przypisywała siostrzenicy. To ona
uwiodła Kirchnera, zwabiła go w swoje sieci, pozwoliła mu się męczyć, miotać w tych
niegodnych sidłach.
Trzęsła się cała z nienawiści. Coraz mocniej dojrzewał w niej zamiar zgubienia Reginy.
Myślała o tym dzień i noc, głowa bolała ją z tych myśli. Układała wciąż nowe plany zemsty 
plany, graniczące z obłędem...
Po takich napadach czuła się bardzo zle, opadało ją znużenie, apatia. Traciła zdolność jasnego
rozumowania..
Ojciec z coraz większą troską spoglądał na Ludwikę. Niepokoił go nie tylko jej chorowity,
znękany wygląd. Zdarzało mu się niekiedy podchwycić jedno z jej spojrzeń, które wprawiały go
w lęk. Ludwika czasami mówiła do siebie, wypowiadała jakieś bezładne, bezsensowne zdania.
To wszystko budziło poważne obawy.
Prosił ją w takich razach, by udała się po poradę do lekarza. Ludwika jednak wzruszała
ramionami i patrzyła szyderczo na ojca:
 Nie jestem chora! Mnie nie pomoże żaden lekarz!  odpowiadała. Mimo to starała się wtedy
panować nad sobą. Mijał dzień za dniem, zdawało się, że czuje się lepiej. Pózniej znowu wpadała
w dawny nastrój, a w stanie jej nerwów następowało pogorszenie.
Nieraz lękała się własnych okropnych myśli. Zadawała sobie wówczas pytanie, czy ta udręka
nigdy się nie skończy, czy nie ma dla niej ratunku.
Teraz także siedziała bez ruchu, wpatrując się osłupiałym wzrokiem w Reginę. Dziewczyna
wyglądała uroczo i gawędziła z dziadkiem, nie przeczuwając nic złego.
118
Dreszcz wstrząsnął postacią Ludwiki. Poczuła straszliwy ból głowy. Poza silną depresją
duchową odezwało się także fizyczne cierpienie. Zaszumiało jej w skroniach, przed oczami
zawirowały ciemne kręgi.
Ból stawał się nie do zniesienia. Ludwika wstała wreszcie i powlokła się do swej sypialni.
Poleciła Minie, by zawiadomiła ojca, że pozostanie w swoim pokoju. Ma ból głowy i pragnie
wypocząć.
Pod wieczór zjawił się Gerhard, aby wyjawić radcy i Reginie tajemnicę swego pochodzenia.
Dziewczyna wychodziła właśnie z pokoju ciotki, gdy spostrzegła Gerharda w przedpokoju.
Oczy jej zajaśniały na jego widok, mimo to młody inżynier zauważył, że Regina jest czymś
zaniepokojona i smutna.
Oboje weszli do bawialni.
 Dlaczego miała pani przed chwilą takie smutne oczy, panno Reniu?
 Ciotka jest chora. Musi mieć silny ból głowy, bo ciągle naciera sobie skronie i wygląda
bardzo zle.
 Do jutra będzie lepiej. Niech pani się nie martwi!
W tej chwili nadszedÅ‚ Schröter i serdecznie powitaÅ‚ goÅ›cia. Radca zdziwiÅ‚ siÄ™ bardzo, gdy mu
Gerhard opowiedział, jaka zmiana zaszła w jego życiu. Całym sercem życzył mu szczęścia.
 Dla mnie osobiście nie możesz mieć większej wartości jako pan von Massenburg, niż jako
zwykÅ‚y Gerhard Rüdiger. Znam jednak ludzi, którzy przykÅ‚adajÄ… wagÄ™ do nazwiska i tytuÅ‚u.
Uważam natomiast za wielkie szczęście, że będziesz mógł nareszcie swobodnie obcować ze
swojÄ… rodzinÄ….
Regina powiedziała mu kilka miłych słów, lecz posmutniała. Czyż Gerhard nagle nie oddalił
się od niej? Czy jego arystokratyczna rodzina pozwoli mu się ożenić ze skromną dziewczyną,
córką aktora...?
Od owego dnia, gdy w ogrodzie Massenburgów powiedział do niej:  Chodz, Reniu! czuła się
ogromnie szczęśliwa. Przepełniona błogim upojeniem, myślała wciąż o tym jedynym, wybranym,
którego ukochała całą duszą.
Teraz znowu zbudziły się wątpliwości...
Pełna smutku, spojrzała nieśmiało na Gerharda. W oczach jej zastygło jakby niespokojne
pytanie.
Gerhard odgadł natychmiast, co ją nęka i trwoży. Odpowiedział jej szczerym, otwartym
119
spojrzeniem, jakby pragnął powiedzieć:
 Bądz spokojna, nic nas nie rozłączy.
Regina zrozumiała i odzyskała dawny spokój.
Ogarnęła go spojrzeniem pełnym niewysłowionego uczucia. Tylko kochająca kobieta potrafi
w ten sposób patrzeć na ukochanego mężczyznę. Gerhard również rozmiłowanym wzrokiem
spoglądał na swoją najdroższą Renię.
Pózniej Regina podeszła do okna. Za oknami zapadał już cichy zmierzch...
Duszę dziewczyny przepełniała dziękczynna modlitwa.
Gerhad na pożegnanie ucałował gorąco jej drobne rączki.
 Wyjeżdżam na kilka dni w ważnej sprawie  powiedziaÅ‚ gÅ‚oÅ›no do radcy Schrötera, po czym
szepnÄ…Å‚ do Reginy:
 Gdy powrócę, zapewnię sobie moje szczęście! Do widzenia za kilka dni...
 Do widzenia!
Tej nocy Regina siedziała długo przy oknie, myśląc o Gerhardzie i jego ostatnich słowach,
będących zapowiedzią nieopisanego szczęścia.
A tymczasem w sąsiednim pokoju zbłąkana i nieszczęśliwa istota toczyła zawziętą,
wyczerpującą walkę z potęgami ciemności.
Regina nic o tym nie wiedziała. Pełna zadumy patrzyła w noc. Potem wydało jej się nagle, że
przez ogród przemknął się jakiś cień. Po chwili uspokoiła się, pomyślała sobie, że te obawy są
śmieszne. Rozebrała się po ciemku i udała się na spoczynek. Uprzednio sprawdziła jeszcze, czy
okna i drzwi sÄ… dobrze pozamykane.
Długo leżała, nie mogąc zasnąć. Wreszcie sen skleił jej powieki.
* * *
Trzynastego wrzeÅ›nia przypadaÅ‚a rocznica Å›mierci radczyni Schröter. Ludwika i jej ojciec
udawali się co roku tego dnia na cmentarz, by przystroić kwiatami i wieńcami grobowiec
rodzinny.
Ludwika poleciła Birknerowi, aby przygotował wieńce i wiązanki. Leżały gotowe od
wczesnego ranka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl