[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podkradł się ostrożnie do ściany budynku, po czym uważając, by się nie potknąć o
niewidoczny w mroku stopień, podszedł blisko. Wymacał klamkę, lecz drzwi były zamknięte na
klucz.
Allie oglądała uważnie tylną ścianę domu.
To okienko jest otwarte wskazała. Jest tak wysoko, że nie zadali sobie trudu, żeby
je zamknąć.
Pewnie spiżarnia Jupiter patrzył z powątpiewaniem na okienko. Jest bardzo małe.
Ja przejdę powiedziała Allie szybko.
Nie, nie przejdziesz. Nie jesteś aż tak cienka stwierdził Bob.
Ale ty jesteś, Bob Jupe klepnął przyjaciela po ramieniu. Bądz ostrożny.
Spokojna głowa.
Pete oparł się rękami o ścianę domu i Bob wspiął się na jego ramiona.
Sięgasz? zawołała Allie.
Ciii uciszył ją Jupe.
Bob uchwycił się oburącz framugi okna, stęknął podciągając się i po chwili zniknął z ich
pola widzenia. Czekali w napięciu. Raptem zamek szczęknął delikatnie i drzwi się otworzyły.
Chodzcie szepnÄ…Å‚ Bob. Wszyscy sÄ… gdzieÅ› z frontu.
Znalezli się w dużej kuchni. Sprzęty majaczyły niewyraznie w słabej poświacie. Przemknęli
się cicho do drzwi w przeciwległej ścianie. Prowadziły do obszernego holu. Stłoczyli się w tych
drzwiach, rozglądając się uważnie. Na lewo szerokie schody wiodły na górę. Naprzeciw nich
znajdowały się drzwi w łukowatym obramowaniu. Przez szparę pod nimi sączyło się światło.
Jupiter cofnął się do kuchni. Przez okno świecił mgliście księżyc. Z mroku wydobył się zarys
pieca kuchennego, słychać było kapanie wody z kranu. Jupe wypatrzył drugie drzwi na tej
ścianie. Stanowiły tylko ciemną plamę w pewnej odległości od pierwszych. Szturchnął Boba i
wskazał je. Bob skinął głowa,. Jupiter ujął Allie za rękę i poprowadził ją do drugich drzwi.
Weszli w kompletną ciemność. Bob i Pete tuż za nimi.
Szli krok za krokiem, potykając się o sprzęty. Pete wyciągnął rękę i natrafił na jakiś miękki
materiał. Pewnie obity aksamitem fotel lub kanapa.
W końcu, tuż nad podłogą, zarysowała się smuga światła. Drzwi! Jupiter puścił rękę Allie,
zrobił dwa kroki do przodu i przesunął ręką po drewnianej powierzchni. Natrafił na klamkę,
nacisnął ją delikatnie i pociągnął lekko do siebie. Drzwi uchyliły się. W parocentymetrowej
szparze ukazał się hol. Tym razem znajdowali się dokładnie naprzeciw łuku, który obramowywał
oświetlony pokój.
Bractwo jest w komplecie dobiegł go znajomy głos.
Uchylił drzwi trochę szerzej i wszyscy skupili się wokół niego. Przez szerokie, łukowate
przejście widać było niemal całe wnętrze pokoju. Pośrodku stał ogromny, okrągły stół, nakryty
czarnym obrusem. W srebrnych lichtarzach płonęły smukłe, czarne świece. Wokół stołu
zgromadzonych było dwanaście osób. Wszyscy stali, każdy za swoim krzesłem. Ariel zdawał się
tu być centralną postacią. Stał na wprost łuku. Krzesło przed nim różniło się od innych.
Przypominało tron. Pozłacane kobry wiły się wokół poręczy i oparcia. Obok Ariela zobaczyli
pannę Osborne. Sprawiała wrażenie zupełnie zagubionej.
Wszyscy stali bez ruchu. Zdawali się na coś czekać. Jupe dostrzegł, że zarówno na ścianach,
jak i na oknach pokoju zawieszono czarny materiał, który lekko poruszał się w przeciągu.
Bractwo jest w komplecie powtórzył Ariel głośniej.
Na schodach dały się słyszeć kroki. Po chwili jakaś postać w długiej czarnej pelerynie,
przesłoniła im widok. Zatrzymała się na chwilę, po czym weszła do pokoju, okrążyła stół i
zasiadła na oplecionym wężami tronie. Wtedy zobaczyli twarz przybysza. Jupe usłyszał, jak
stojący obok Pete przełyka głośno ślinę. Jeśli Hugo Ariel był trupio blady, ten człowiek sprawiał
wrażenie widma. Biała twarz zdawała się wypływać z czerni, w którą był spowity od stóp do
głów. Nawet włosy miał ukryte pod ściśle przylegającym do głowy czarnym kapturem.
Olśniewająco białą dłonią owinął się szczelniej peleryną i skinął lekko głową. Gdy wszyscy
usiedli, zaklaskał dwukrotnie. Hugo Ariel oddalił się i powrócił z tacą, na której stał srebrny
puchar. Podał go mężczyznie na tronie. Ten uniósł puchar i rzekł:
Belialu, obdarz Å‚askÄ… wszystkich obecnych!
Wysłuchaj nas, Molochu! powiedzieli wszyscy chórem.
Mężczyzna wręczył puchar pannie Osbomne. Wzięła go z taką miną, jakby się miała
rozpłakać.
Belialu, obdarz łaską wszystkich obecnych powiedziała drżącym głosem. Upiła łyk i
podała puchar następnej osobie, przy akompaniamencie wezwania do Molocha.
Rytuał ten powtarzał się, póty puchar nie powrócił do rąk siedzącego na tronie. Ten wręczył
go Arielowi.
Teraz Ariel postawił na stole, przed tronem, mały kosz żelazny na nóżkach, z żarzącym się
wewnątrz węglem drzewnym. Mężczyzna w czerni wstał i wyciągnął ręce nad koszykiem.
Asmodeuszu, Abaddonie i Eblisie, wejrzyjcie na nas! zawołał.
Ariel wręczył mu srebrny talerz. Mężczyzna zanurzył w nim dłoń, po czym skropił żarzące
się węgle.
Słup dymu wystrzelił w górę. Słodkawy zapach dotarł aż do grupki po drugiej stronie holu.
Belialu, usłysz nas! zawołał białolicy. Ześlij tajemną moc węża, by nas strzegła!
Daj nam ujrzeć twoje oblicze! Daj nam usłyszeć twój głos!
Zaległa martwa cisza. A potem, najpierw cicho, zaczął się okropny śpiew. Allie poruszyła się
niespokojnie, jakby chciała uciekać. Jupiter chwycił ją za rękę i przytrzymał.
Upiorny dzwięk narastał. Brzmiał coraz głośniej, coraz bardziej przeszywającymi tonami.
Mężczyzna w czerni ponownie skropił żar. Kłąb dymu buchnął z koszyka i nagle... coś się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- okiemkrytyka.xlx.pl
Jacqueline Lichtenberg [Sime_Gen_07]_ _Mahogany_Trinrose_(v1.0)_[rtf]
Dynastia z Bostonu 07 Królewicz na jednš noc Garbera Katherine
Dynastia DanforthĂłw 07 WhiteFeather Sheri Parne noce w Savannah
James Alan Gardner [League Of Peoples 07] Radiant
095. Hutchinson Bobby Miłość jak z bajki... 07 Przebudzenie
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 07 Zdrada
Christine Feehan 07 Mroczny sen
Zeydler Zborowski Zygmunt Tajemniczy pamiętnik
Cartland Barbara Tajemnica meczetu