[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To było ponad czterdzieści minut temu. Nadbiegło dwóch wyrostków i kiedy mnie
zobaczyli, zboczyli z drogi - mówił Worthington, podczas gdy sadowili się w samochodzie. -
Weszli między krzaki poniżej. Po chwili wyjechał stamtąd z rykiem niebieski, sportowy wóz.
Pete i Jupiter wymienili spojrzenia. Chudy Norris miał niebieski sportowy samochód.
- Potem - ciągnął Worthington - usłyszałem hałas toczących się z góry kamieni. Kiedy
wciąż nie wracaliście, zacząłem się obawiać, czy nie jesteście w niebezpieczeństwie. Moim
obowiązkiem jest nie spuszczać z oka tego samochodu, mimo to poszedłbym was szukać,
gdybyście się nie zjawili w ciągu najbliższych minut.
- Więc hałas spadających kamieni rozległ się po odjezdzie tamtych chłopców? -
zapytał Jupiter.
- Zdecydowanie po ich odjezdzie. DokÄ…d jedziemy, proszÄ™ pana?
- Winding Valley Road, numer 915 - Jupiter podał adres z roztargnieniem.
Pete wiedział, co zaprząta jego myśli. Jeśli Chudy z kolesiem odjechali przed lawiną,
kto zepchnął kamienie i uwięził ich w skalnej rozpadlinie? Spojrzał na przyjaciela. Jupiter
oczywiście szczypał wargę.
- Tajemnica nowych śladów opon jest rozwiązana - powiedział wreszcie. - Oczywiste,
że zostawił je samochód Chudego Norrisa. Pytanie: kogo widzieliśmy w kanionie po ucieczce
Chudego z kolesiem?
- Jakiś typ, co wziął i znikł. W każdym razie ani duch, ani widmo, ani inne straszydło.
Rozdział 9
ZÅ‚owieszcze duchy
Aysy człowiek z blizną zbliżył się do nich błyskawicznie.
- Stójcie, chłopcy! - wyszeptał. - Ani kroku, jeśli wam życie miłe!
Pete a nie trzeba było ostrzegać. Nie mógł się ruszyć. Wtem maczeta śmignęła między
nim a Jupe em. Wbiła się w ziemię za ich stopami, a człowiek z blizną wydał okrzyk zawodu.
- Nie trafiłem! - szepnął.
Zdjął ciemne okulary i zamrugał niebieskimi i całkiem przyjaznymi oczami. Wyglądał
teraz dużo mniej groznie.
- W trawie za wami był wąż - powiedział. - Nie wiem, czy grzechotnik, ale one się tu
zdarzają. Chciałem go zabić maczeta, za bardzo się jednak pospieszyłem.
Wyciągnął czerwono-białą chusteczkę i otarł czoło.
- Zcinałem poszycie na wzgórzu. Te suche zarośla są niebezpieczne w przypadku
pożaru. Ależ się zgrzałem. Chcecie się napić ze mną lemoniady?
Jego ochrypły szept wydawał im się teraz bardziej naturalny. Pomyśleli, że musiał to
być skutek rany, która zostawiła mu tę wielką bliznę.
Zaprowadził ich do swego domku. W przegrodzonym parawanem pokoju z jednej
strony stały fotele i stół, na którym czekał wielki dzban lemoniady z nie rozpuszczonymi
jeszcze kostkami lodu. Za przepierzeniem znajdowały się klatki z ptakami wydającymi
nieustanne wrzaski.
- Zarabiam na życie hodując papugi - wyjaśnił pan Rex, nalewając lemoniadę do
szklanek. Podał je chłopcom, przeprosił ich i wyszedł z pokoju.
Jupiter w zamyśleniu popijał ze swojej szklanki.
- Co myślisz o panu Rexie? - zapytał.
- Jest chyba całkiem miły - stwierdził Pete. - Trzeba się tylko przyzwyczaić do jego
głosu.
- Wydaje się bardzo przyjacielski. Zastanawiam się jednak, dlaczego powiedział, że
ścinał poszycie. Miał zupełnie czyste ręce. Byłyby pokryte zdzbłami trawy i gałązek, gdyby
to rzeczywiście robił.
- Po co miałby okłamywać dwóch chłopców, których w życiu nie widział?
Jupiter potrząsnął głową.
- Nie wiem. Ale jeśli był od jakiegoś czasu zajęty ścinaniem zarośli, skąd się wziął
dzban lemoniady z ledwie roztopionym lodem?
- Racja. Prawdopodobnie da się to łatwo wyjaśnić. Może lubi lemoniadę.
- Każde wyjaśnienie jest łatwe, kiedy się je już zna. Tylko znalezć je trudno.
Jupiter zamilkł, gdyż Jonathan Rex wrócił do pokoju. Przebrał się w sportową koszulę
z kołnierzem i owijał właśnie szyję szalikiem.
- Niektórych ludzi razi widok mojej blizny - wyszeptał. - Dlatego w towarzystwie
zakrywam ją. Pozostałość po małym zadrapaniu, jakiego nabawiłem się wiele lat temu na
Archipelagu Malajskim. Ale powiedzcie, chłopcy, co was do mnie sprowadza?
Jupiter podał mu wizytówkę.
- Aha, jesteście detektywami? - powiedział pan Rex po przestudiowaniu karty
firmowej. - A co takiego badacie?
Jupiter wyjaśnił, że chcieliby mu zadać kilka pytań dotyczących Stephena Terrilla.
Pan Rex sięgnął po ciemne okulary, które zostawił na stole.
- Oczy mam bardzo wrażliwe na dzienne światło. Najlepiej widzę w nocy. Co was
interesuje na temat mojego dawnego przyjaciela, Stephena Terrilla?
- Chcielibyśmy się dowiedzieć, czy pan Terrill był człowiekiem, który mógłby stać się
po śmierci mściwym duchem i straszyć każdego, kto wejdzie do jego dawnego domu? -
zapytał Jupiter.
Oczy pana Rexa zdawały się patrzeć na nich przenikliwie zza ciemnych okularów.
- Bardzo dobre pytanie - stwierdził. - Pozwólcie mi odpowiedzieć tak: mój przyjaciel
Stephen, mimo że grał w filmach upiory, potwory i szereg nikczemnych postaci, był w
rzeczywistości człowiekiem nieśmiałym i łagodnym. Dlatego właśnie mnie potrzebował. Nie
potrafił się z nikim spierać o to, co mu się należało. Obejrzyjcie sobie to zdjęcie.
Wskazał dużą, oprawioną w ramkę fotografię. Chłopcy wzięli ją ze stolika i wpatrzyli
się w nią uważnie. Dwaj mężczyzni stali w drzwiach, podając sobie ręce. Jednym z nich był
Szeptacz, drugi był niższy i młodszy. Najwidoczniej był to oryginał fotografii, której kopię
przyniósł Bob z biblioteki. Zobaczyli na niej dedykację: Mojemu drogiemu przyjacielowi, J.
R. Steve .
- Ta fotografia pokazuje, dlaczego ja prowadziłem wszystkie jego sprawy. Umiem
postępować z ludzmi, nikt nie był w stanie mi się przeciwstawić - mówił pan Rex. - Taki
układ pozwolił Steve owi oddać się wyłącznie aktorstwu. Brał je bardzo poważnie. Zdolność
wzruszania i przerażania publiczności dawała mu dużą satysfakcję. Kiedy w ostatnim filmie
jego nędzny głosik wystawił go na takie pośmiewisko, serce niemal mu pękło. Mógł znieść
wszystko, byle nie to, żeby się z niego śmiano. Jestem pewien, że potraficie to zrozumieć.
- Tak, proszę pana, wiem, jak się czuł - odpowiedział Jupiter. - Ja też nie znoszę, jak
się ze mnie śmieją.
- Właśnie. Po wejściu tego filmu na ekrany przez całe tygodnie nie wychodził z domu.
Odprawił służbę. Ja mu robiłem wszystkie zakupy. Dochodziły go słuchy, że we wszystkich
kinach, gdzie wyświetlano jego ostatni film, publiczność pokłada się ze śmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fopke.keep.pl
Zeydler Zborowski Zygmunt Tajemniczy pamiętnik
Cartland Barbara Tajemnica meczetu
May Karol Tajemnica Miksteków
Blake Maya W szwajcarskim zamku
Alfred Szklarski Tajemnicza Wyprawa Tomka
Hitchcock Alfred Perły Patrycji McGrove
Hitchcock_Alfred_ _PTD_07_ _Tajemnica_śpiewającego_węża
Benford, Gregory Galactic Center 6 Sailing the Bright Eternity
Lil Gibson Feline Predators of Ganz 1 Zorroc