[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zmierzałem do Ghor! - ryknął. - Nie liczyłem na to,
\e spotkam was, psy, na szlaku. Jedzcie za mnÄ… tak szybko,
jak zdołają wasze szkapy! Podą\ymy na Imszę i...
- Zdrajco! - chóralny ryk był dla Conana jak kubeł
zimnej wody wylany na głowę.
- Co takiego? - wykrztusił wybałuszając oczy.
Zobaczył wykrzywione wściekłością twarze i
wywijające bronią ręce towarzyszy.
- Zdrajco! - odkrzyknęli z przekonaniem. - Gdzie
siedmiu naczelników więzionych w Peszkauri?
- No, chyba w więzieniu gubernatora - odparł.
Odpowiedziało mu wycie setek gardzieli oraz
potrząsanie bronią i wrzaski, z których nie mógł
zorientować się, czego od niego chcą. Rycząc jak bawół
przekrzyczał hałas i zawołał:
- Co, u diabła? Niech mówi jeden, \ebym mógł
zrozumieć, o co chodzi! Chudy, stary naczelnik podjął się
tego zadania; na wstępie pogroził Conanowi szablą, po
czym wrzasnÄ…Å‚ oskar\ycielsko:
- Nie pozwoliłeś nam napaść na Peszkauri i odbić
naszych braci!
- Wy głupcy! - ryknął rozjątrzony Cymerianin. -
Nawet gdybyście wdarli się na mury, w co wątpię, to
powiesiliby więzniów, zanim zdołalibyście ich uwolnić!
- I pojechałeś sam targować się z gubernatorem! -
zawył Afgulis pieniąc się z wściekłości.
- I co z tego?
- Gdzie są naczelnicy? - krzyczał stary wódz wywijając
szablÄ…. - Gdzie oni sÄ…? Nie \yjÄ…!
- Co?! - Conan o mało nie spadł z konia ze zdziwienia.
- Nie \yją! - zapewniło go pięćset \ądnych krwi głosów.
Stary zakręcił szablą młyńca i znów dorwał się do głosu.
- Nie powieszono ich! - krzyczał. - Wazulis w sąsiedniej
celi widział, w jaki sposób zginęli! Gubernator przysłał
czarnoksię\nika, który zabił ich swymi czarami!
- To z pewnością kłamstwo - rzekł Conan. -
Gubernator nie odwa\yłby się. Kiedy rozmawiałem z nim
zeszłej nocy...
Była to bardzo niefortunna wzmianka. Wściekłe wycie
i przekleństwa wzbiły się pod niebiosa.
- Tak! Pojechałeś do niego sam! śeby nas zdradzić! To
prawda. Wazulis uciekł przez drzwi, które wyłamał
czarnoksię\nik, i opowiedział wszystko naszym
zwiadowcom napotkanym w Zaibarze. Wysłaliśmy ich, by
cię szukali, kiedy nie wróciłeś na czas. Gdy usłyszeli
opowieść Wazulisa, wrócili na Ghor, a my osiodłaliśmy
konie i przypasaliśmy miecze.
- I co chcecie zrobić, głupcy? - spytał Cymerianin.
- Pomścić naszych braci! - zawyli. - Zmierć
Kszatrijasom! Zabić go - to zdrajca!
Wokół Conana posypały się strzały. Uniósł się w
strzemionach próbując jeszcze raz przekrzyczeć hałas, po
czym z rykiem wściekłości, protestu i zniechęcenia zawrócił
konia i pogalopował z powrotem. Afgulisi ruszyli za nim
miotając wściekle przekleństwa i grozby, zbyt rozjuszeni,
by pamiętać, \e aby dostać się na grań, po której jechał
Conan, trzeba było udać się w przeciwnym kierunku,
minąć zakręt i mozolnie piąć się krętym szlakiem w górę.
Kiedy sobie o tym przypomnieli i zawrócili, ich były wódz
ju\ prawie dotarł do miejsca, gdzie grań przechodziła w
skalną półkę.
Znalazłszy się przy urwisku Conan nie pojechał
szlakiem, którym przybył, lecz innym; ledwie widoczną
ście\ynką usłaną głazami, o które potykał się ogier. Nie
ujechał daleko, gdy rumak parsknął i rzucił się w bok
widząc coś le\ącego na drodze. Conan spojrzał z jego
grzbietu na straszliwie poszarpanÄ…, krwawÄ… karykaturÄ™
człowieka, bełkoczącego coś przez połamane zęby.
Jedynie bogowie ciemności, rządzący losami
czarnoksię\ników, wiedzieli, w jaki sposób Khemsa zdołał
wydostać się spod ogromnego usypiska głazów i wpełznąć
po stromym stoku na szlak.
Wiedziony jakimÅ› dziwnym impulsem, Cymerianin
zsiadł z konia i stanął nad okropnie okaleczonym ciałem.
Wiedział, \e jest świadkiem niezwykłego, przeciwnego
naturze zjawiska. Khemsa podniósł okrwawioną głowę, a w
jego dziwnych oczach, zasnutych cierpieniem i mrokiem
zbili\ającej się śmierci, pojawił się błysk świadomości.
- Gdzie oni są? - wyrzęził chrapliwie głosem, który nie
miał w sobie nic ludzkiego.
- Wrócili do swego przeklętego zamku na Imszę -
mruknÄ…Å‚ Conan. - Zabrali Devi z sobÄ….
- Pójdę! - wybełkotał nieszczęśnik. - Pójdę tam! Zabili
Gitarę; ja zabiję ich... akolitów, Czterech Czarnego Kręgu i
samego władcę! Zabiję... wszystkich zabiję!
Usiłował powlec swoje okaleczone ciało dalej, lecz
nawet jego nieposkromiona siła woli nie była ju\ dłu\ej w
stanie o\ywiać tych krwawych strzępów, potrzaskanych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radom.pev.pl
Jordan Robert Koło Czasu Preqel Nowa Wiosna
139. Roberts Alison Dzień matki
NOWAK JERZY ROBERT ALARM DLA POLSKI(1)
Robert Anson Heinlein Drzwi do lata
Nora Roberts Goœcinne występy
Roberts Nora Irlandzka Róşa
John Maddox Roberts Cestus Dei
Heinlein, Robert A La Bestia Estelar