[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak mógł, świętość swego posłannictwa, przystał wreszcie na wszystko, czego margrabia
żądał.
Pierwszą niegoóiwością sługi bożego było odwrócić życzliwość proboszcza i przeko-
nać go, iż protegowane pani de La Pommeraye, otrzymując z parafii jałmużnę, krzywóą
osoby uboższe i godniejsze współczucia. Celem jego było sprowaóić je nęóą ku swoim
widokom.
Następnie zaczął pracować w konfesjonale nad tym, aby zasiać niezgodę pomięóy
matką a córką. Kiedy słyszał, iż matka żali się na córkę, powiększał wagę błędów jednej
i drażnił urazę drugiej. Jeżeli córka uskarżała się na matkę, podsuwał, iż właóa ojca i matki
nad óieckiem jest ograniczona i że, o ile prześladowanie dochoói do pewnych granic, nie
byłoby niemożliwym znalezć ochronę przed tą tyrańską właóą. Następnie jako pokutę
nakazywał wrócić niebawem do spowieói.
Kiedy inóiej znów, mówił pannie o jej uroóie, ale w sposób lekki: iż jest to jeden
z najniebezpieczniejszych darów, jakie Bóg może uczynić kobiecie; mówił o wrażeniu,
jakie sprawiła na pewnym godnym człowieku, którego nie nazwał, ale którego łatwo by-
ło odgadnąć. Mówił dalej o nieskończonym miłosieróiu niebios i ich pobłażliwości dla
błędów uzasadnionych okolicznościami; o słabości natury luókiej, której usprawiedli-
wienie każdy nosi w swoim sercu; o gwałtowności i powszechności niejakich pożądań,
od których najświętsi luóie nie byli wolni. Pytał następnie, czy nie miewa pragnień, czy
natura nie przemawia do niej we śnie, czy obecność mężczyzn nie miesza jej. Następnie
rozważał kwestię, czy kobieta powinna raczej ulec człowiekowi rozpalonemu namiętno-
ścią, czy też opierać się i skazywać może na śmierć i potępienie istotę, dla której Chrystus
przelał krew swoją. Nie śmiał, jak mówił, rozstrzygać tej kwestii; wzdychał jeno, podnosił
oczy ku niebu, modlił się za spokój dusz utrapionych. Młoda óiewczyna zachowywała się
³w iet  mistyczny kierunek relig3ny wiodÄ…cy siÄ™ od Å›w. Teresy i Å›w. Franciszka Salezego, dążący do
osiągnięcia najwyższego stopnia ekstazy przez zupełny zanik indywidualnego życia duchowego.
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 67
biernie. Matka i pani de La Pommeraye, której powtarzano wiernie rady spowiednika,
podsuwały jej pomysły zwierzeń, które utwieróały klechę na tej droóe.
KUBUZ: Wasza pani de La Pommeraye jest zła kobieta.
PAN: Ej, Kubusiu, to sąd za lekki. Ta złość jej, powieó, skąd bierze zródło? Z po-
stępków margrabiego des Arcis. Wróć go takim, jakim przysiągł być, i znajdz mi teraz
skazę na pani de La Pommeraye. Kiedy bęóiemy w droóe, bęóiesz ją oskarżał, a ja
podejmuję się bronić. Co do tego klechy, łajdaka i rajfura, daruję ci go.
KUBUZ: To człowiek tak bezecny, iż myślę, że od tego czasu nie pójdę więcej do
spowieói. A pani, miła gosposiu?
GOSPODYNI: Co do mnie, będę nadal choóić do naszego starego proboszcza, który
nie jest ciekawy i słyszy tylko to, co mu się powie.
KUBUZ: Gdybyśmy tak wypili za zdrowie paninego proboszcza?
GOSPODYNI: Tym razem zgoda. Zacny człeczyna: w nieóiele i święta daje się wy-
tańczyć chłopakom i óiewczętom i pozwala dobrym luóiom zachoóić do gospody,
byleby nie wychoóili p3ani. Zdrowie proboszcza!
KUBUZ: Zdrowie proboszcza!
GOSPODYNI: Nasze parne nie wątpiły, iż pręóej lub pózniej sługa boży odważy się
doręczyć jakiś liścik swej penitentce. Tak się też stało; ale z jakimi ostrożnościami! Nie
wieóiał niby, od kogo pochoói list; nie wątpił, iż od jakiejś miłosiernej i dobroczynnej
duszy, która odkryła ich nęóę i ofiaruje się z pomocą; często zdarzało mu się dorę-
czać podobne.  Zresztą  dodał  ty, moje óiecko, jesteś cnotliwa, matka jest osobą
roztropnÄ…: otworzysz list jedynie w jej obecnoÅ›ci. Panna Duquênoi wzięła list i oddaÅ‚a
matce, która uóieliła go natychmiast pani de La Pommeraye. Ta, uzbrojona w ów pa-
pier, kazała sprowaóić księóa, obsypała go zasłużonymi wyrzutami i zagroziła, że wyda
go przełożonym, jeżeli jeszcze usłyszy cokolwiek podobnego.
W liście tym margrabia rozpływał się w pochwałach nad własną osobą, jak również
w zachwytach nad pannÄ… Duquênoi; kreÅ›liÅ‚ namiÄ™tność swÄ… w caÅ‚ej gwaÅ‚townoÅ›ci i prze-
choóił do świetnych propozycji, podsuwając nawet wykraóenie.
Wypaliwszy kazanie księóu, wezwała pani de La Pommeraye margrabiego. Przed-
stawiła mu, jak baróo postępowanie jego było niegodne człowieka honoru; do jakiego
stopnia mogło narazić ją samą; pokazała list i zaklęła się, iż mimo tkliwej przyjazni, jaka
ich łączy, nie mogłaby się uchylić od przedłożenia listu trybunałom lub też oddania w ręce
pani Duquênoi, w razie gdyby cześć jej córki miaÅ‚a być narażona na niebezpieczeÅ„stwo.
 Ach, margrabio  rzekła  miłość zły ma wpływ na twoją duszę; nie musi być ona ze
szlachetnego kruszcu, skoro owa twórczyni wielkich rzeczy tobie podsuwa jeno poniża-
jące. I co ci uczyniły te biedne kobiety, aby dorzucać hańbę do ich niedoli? Dlatego, że
óiewczyna jest piękną i chce pozostać cnotliwą, trzebaż, abyś stał się jej prześladowcą?
Tobież przystało kazać jej znienawióić jeden z najpiękniejszych darów nieba? Czymże
zasłużyłam na to, aby być twoją wspólniczką? Dalej, margrabio, rzuć mi się do nóg, proś
o przebaczenie i przysięgn3, że zostawisz moje biedne przyjaciółki w spokoju . Margrabia
przyrzekł, iż nic nie podejmie nadal bez jej wieóy; ale musi mieć tę óiewczynę za jaką
bÄ…dz cenÄ™.
Margrabia nie pozostał bynajmniej wierny słowu. Matka wieóiała, jak rzeczy stoją;
nie zawahał się zwrócić do niej. Wyznał jej swoje zbrodnicze zamiary; ofiarował znacz-
ną sumę i szerokie naóieje na przyszłość: listowi towarzyszyło bogate puzdro drogich
kamieni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl