[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dobra - oznajmił Fade, cofając zapalniczkę. - Znasz py tanie. Raz&
- Powiem ci! Powiem! Proszę! Ty lko już przestań! Telefon wciąż dzwonił i Fade go odebrał. &"
340
- Panie kapitanie?
- Co się tam dzieje? Sły szeliśmy krzy ki. Czy nikomu nic się nie stało?
- Pan Logner chciałby z tobą o czy mś porozmawiać. Fade przy łoży ł
telefon do ucha mężczy zny, a ten wy -
skamlał jakiś adres.
- Sły szałeś? - zapy tał Fade. - Pod ty m adresem powinniście znalezć dziewczy nę. Mam tu telewizor, który za chwilę włączę. Poddam się, kiedy ją zobaczę na ekranie.
- Potrzebny mi lekarz - jęknął słabo Logner. - Proszę wezwać lekarza.
Fade zakry ł dłonią mikrofon w słuchawce.
- Przy mknij siÄ™.
- Naty chmiast wy sy łamy ekipę, panie al Fay ed. Chciałby m ty lko, żeby pan się uspokoił, niech się pan odpręży. Możemy coś jeszcze dla pana zrobić?
- Niezby t. Pokażcie w telewizji dziewczy nę. - Wy ciągnął rękę, chwy cił
rozporek w piżamie Lognera, rozerwał go i podłoży ł zapalniczkę pod mosznę. - Bo jeśli nie zobaczę jej w ciągu godziny, zrobi się tutaj naprawdę paskudnie. - Patrzy ł na Lognera, który dy szał ciężko, jak kobieta w szkole rodzenia Lamaze a, i
wolno zaczął odkładać słuchawkę.
- Czekaj! - krzy knÄ…Å‚ Logner.
- Coś ci przy szło do głowy, Harold? Pomy lił ci się adres? Bo wiesz, powinieneś mieć absolutną pewność, że dobrze go zapamiętałeś. To prawdopodobnie najważniejsza rzecz, jaką robisz w ży ciu.
Logner kiwał przez chwilę głową, dając upust złości i bólowi, a potem zerknął na telefon, który Fade trzy mał w ręku.
- Ja& ja jeszcze mu coÅ› powiem.
Rozdział pięćdziesiąty siódmy
To by ła niemała operacja. Na dalekim końcu kory tarza dwóch policjantów z oddziału SWAT przy cupnęło za stalową zaporą, z karabinami wy mierzony mi w zamknięte drzwi. Jedy ne okno w kory tarzu zostało zasłonięte kocem, aby media nie
mogły filmować, co się w środku dzieje, i prowadzić transmisji na antenę telewizji, do której dostęp miał także Fade.
Dwaj mężczy zni, którzy przy ciszony m głosem prowadzili rozmowę na kory tarzu, zdawali się w ogóle nie zauważać Egana, dopóki ten się w końcu nie odezwał.
- Czy który ś z panów to kapitan Pickering? Jestem Matt.
Młodszy z mężczy zn usunął się bez słowa, a drugi wy ciągnął rękę.
-Dziękuję, że tak szy bko pan do nas dotarł, panie Egan.
- Co tu siÄ™&
Przerwał mu nagle hałas otwierany ch z rozmachem wahadłowy ch drzwi.
Egan się obejrzał i zobaczy ł, jak na oddział wpada Karen Manning. Kiedy go rozpoznała, zwolniła kroku.
- Do tej pory nie miałem okazji podziękować za interwencję - powiedział
Egan, kiedy podeszła dostatecznie blisko.
-On nie chciał cię zabić. On by ł& by ł ty lko wściekły.
Egan pokiwał głową, a Karen zwróciła się do Pickeringa.
- JakÄ… mamy sy tuacjÄ™, kapitanie?
- Właśnie chciałby m się tego od ciebie dowiedzieć.
- SÅ‚ucham?
 Chy ba me chcesz powzięć, że nie ty wy stawiÅ‚aÅ› tu ju, a potem nagle ^°^ Egan nie spodzie-Choć Pickering ^f^^Karen i zdąży Å‚ wskoczy ć waÅ‚ siÄ™ fizy cznej napasÄ… ze strony ^ ^ R
między nich dosłownie ^ ^tatniej silniejsza, mz
 n dosięgły krtani W^fc^ się jej obejść Ega-sugerowałby jej wy gląd, i niema
na, lecz ten odciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ…sih, . e ^ z ty m
- Jeśli w mediach usły szę c co trzeb&; ze-cokolwiek wspólnego, ^^^cesy sądowe wszy stkie by ś wy leciał z P^J^tT^o mówię, ty mały, natręt- _ oszczędności ży cia.
Rozumiesz,
ringby lwy raje« ^*B chy ba powiedzieć ze
 °* taCS. wte M°* *dMk by ^  Karen nic o ty m nie w mó&Å‚? " A ¦ Å‚ od razu wy raznie szukajÄ…c sposobu Nie odpowiedziaÅ‚ od razu y ak godzli odzy skania ^^J^S^scb^ wy traciÅ‚o im-siÄ™ z ty m, że 3ego natarcie n sterrory zowaÅ‚ pistoletem, a v
Harolda Lognera.
_Po co? - ^py tataKat^. .^^ 0 miej-
- Torturuje Lognera, zeoy wy scu poby tu Elizabeth Hetmdj. .
patrzÄ…c unie
- Co? - zapy tała ^rtsWWS _ t0 robl? strzeżone drzwi w głębi kory tarza.
I^t^ZeS py taÅ‚ Egan. ¦
343
Pickering przeszy ł go wzrokiem pełny m złości, ale py tanie by ło sensowne.
- Dostaliśmy jakiś adres i sprawdzamy go. Jeszcze nic nie wiemy.
Egan wziął głęboki oddech i spojrzał na Karen.
- Jesteś gotowa? Skinęła głową.
- Dobrze, kapitanie. Proszę do niego zadzwonić i powiedzieć, że wchodzimy. I niech pan zabierze spod drzwi swoich ludzi. Dość mam problemów na głowie, żeby się jeszcze dostać w krzy żowy ogień.
- Jest pan uzbrojony ? -Hm? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl