[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oczy, zbierając siły. Wiedziała, że musi się zmierzyć
z nieuchronnym wyzwaniem. Oliver potrzebuje pomocy,
a tylko ona jest w pobliżu. Czy się odważy zejść po tych
skałach?
Popatrzyła na :sniące głazy i zauważyła kilka miejsc,
których można by się przytrzymać. Głęboko zaczerpnęła
powierza i obróciła się twarzą do skały, a potem zaczęła
zsuwać się po ścianie. Na szczęście mgła zasnuwała dno
wąwozu. Ignorując przejmujący chłód, powoli opuszcza-
ła się wgłąb żlebu, przesuwając dłoń lub stopę dopiero,
gdy znalazła mocne oparcie.
124 SARAH MORGAN
Gdy się nagle pośliznęła, zdrętwiała ze strachu. Od-
czekała dłuższą chwilę, zanim znowu się poruszyła. Ser-
ce waliło jej jak młotem. Odważyła się zerknąć wdół,
gdy wtem na moment rozwiała się mgła i ujrzała dno
przepaści. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, natych-
miast je zamknęła i przywarła w panice do ściany. Nie
potrafiła już logicznie myśleć.
 Wszystko w porządku, moja droga  usłyszała sta-
nowczy głos Olivera.  Mam cię.  W chwilę pózniej stał
już obok i obejmował ją mocno w pasie.  Złapałem cię,
kochanie. Nie spadniesz. Wez kilka głębokich wdechów
i nie patrz w dół.
Helen powoli się uspokajała. Obecność Olivera dawa-
ła jej poczucie bezpieczeństwa. Wtem przypomniała so-
bie, co się znajduje pod nią, i znów zesztywniała.
 Wiem, że to śmieszne, ale nie zrobię już ani kroku
 wyjąkała drżącym głosem.
Nienawidziła siebie za słabość, ale nie umiała zapom-
nieć o przepaści pod swoimi stopami.
 Nie ruszaj się, dopóki ci nie powiem.
Poczuła jego dłoń przesuwającą się wzdłuż talii, a po-
tem usłyszała trzask doczepianej do uprzęży liny. Ale
przede wszystkim czuła tuż obok ciało Olivera, który
stanowił barierę między nią a przerażającą pustką.
 Jesteś bardzo odważna  szepnął jej do ucha.  Cie-
szę się, że nie uciekłaś, bo cię potrzebuję. Musisz pomóc
temu mężczyznie. Już prawie dotarłaś na dół. Jeszcze
kilka krokówi będziesz na miejscu.
 Nie dam rady  odparła, nie otwierając zaciśniętych
powiek.  Spadnę w przepaść.
 Nigdzie nie spadniesz. Jesteśmy spięci liną, a ja się
NIEZNAJOMY Z WESELA 125
nie wybieram na dół.  Lekko uścisnął jej ramię, a potem
cofnął rękę, którą obejmował ją w pasie.  Ruszę pierw-
szy i będę mówił, gdzie masz postawić stopę albo sięgnąć
ręką. Wykonuj dokładnie moje polecenia.
Odstąpił do niej, a ona schodziła w dół jak robot,
postępującściśle według jego wskazówek. Wreszcie była
bezpieczna. Jeśli oczywiście można tak nazwać stanie na
skalnej półce przy huczącym wodospadzie.
Helen jednak starała się o tym nie myśleć i po chwili
puściładłoń Olivera, którą do tej pory kurczowo ściskała.
 Dobrze, wręcz doskonale  pochwalił ją.  Ale nie
podchodz do skraju wąwozu, bo skały są śliskie.
 Oliverze...  Helen zdobyła się na uśmiech.  Tego
akurat nie musisz mi mówić. Za nic tam nie podejdę.
 Chyba masz rację. Zobaczmy, jak możemy pomóc
temu nieszczęsnemu turyście. Zawiadomiłem już ekipę
ratunkową, gdzie się znajdujemy. Powinni niedługo tu
dotrzeć. Ten facet jest ledwie przytomny. Jeszcze nie
zdążyłem go zbadać.
Mężczyzna leżał oparty plecami o skałę i wodził dooko-
łamętnym wzrokiem. Próbował coś powiedzieć, alezjego
ust wydobył się tylko bełkot. Jęknął i przymknął oczy.
 Nazywa się Brian Andrews. Czy pan mnie słyszy,
panie Andrews?  Oliver dotknął jego ramienia. Męż-
czyzna z wysiłkiem uniósł powieki.  Brian, jestem leka-
rzem. Możemy porozmawiać? Boli cię?
Mężczyzna wymamrotał coś niewyraznie i odepchnął
dłoń Olivera, który próbował zmierzyć mu puls.
 A co to? Spokojnie, chcemy ci pomóc.  Oliver od-
sunął się, by Helen mogła klęknąć obok.
 Co pana boli, panie Andrews?  zapytała łagod-
126 SARAH MORGAN
nie, a mężczyzna odwrócił głowę i popatrzył w jej kie-
runku.
 Muszę iść do domu.  Zaczął machać bezładnie
rękami i próbował wstać, ale Oliver go powstrzymał.
 Proszę się nie ruszać  powiedział.  Jesteśmy na
skraju przepaści. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl