[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wygadujesz głupstwa! Maria być może próbuje oszukiwać samą siebie podobnymi
myślami. Ale ja dostrzegam mrok w jej oczach, ta wyniszczająca choroba zżera ją od
środka. Nie znajdzie na nią nigdy ziół ani leku. Wy jesteście dla siebie jedynym
lekarstwem, nadzieją na uratowanie życia! Usłuchaj mnie, przyjacielu, ucz się na moim
doświadczeniu, nie powtarzaj moich błędów! Skoro już udało ci się odnalezć w życiu tę
potężną siłę, gdy poznałeś, co oznacza miłość kobiety, to jej nie odrzucaj!
Randar odetchnął głęboko, ostrza noży w sercu cięły z odnowioną siłą, jedynie
nadludzkim wysiłkiem rozum jeszcze mógłby zapanować nad uczuciami.
- Nie mów więcej - szepnął ochryple. - Nie mów ani słowa, inaczej tak jak
stoję, rzucę się do łodzi i popłynę.
Ole spoglądał mu prosto w oczy.
- Uczyń tak, Randarze. Pozwól jej przynajmniej dokonać wyboru. %7ładne z was
nie może dalej tak żyć. %7ładne nie ma szans na godne życie, jeśli nie wyjaśnicie
nieporozumień...
- Jadę - syknął Randar przez zęby. Oddychał ciężko, jak gdyby dzwigał wielki
ciężar. - Jadę, Ole, jeśli w istocie musimy się spotkać jeszcze raz, by wszystko wyjaśnić.
Ale nie mogę mieć nadziei, że ona ze mną wróci. Wiem, że więzy, które ją tam trzymają,
są zbyt mocne. I nie wiem, czy sumienie pozwoli mi oderwać ją od męża, bogactwa,
zagrody...
- Nie kuś jej, wyznaj tylko, co myślisz i czujesz. A jeśli ona myśli podobnie,
musi usłuchać głosu serca, nawet gdyby miało to sprawić ból i jej samej, i otaczającym ją
ludziom.
Wszystko więc zostało już powiedziane, dwaj mężczyzni w milczeniu zaczęli się
przygotowywać do wyjazdu.
Pogoda była dobra, wiał przychylny wiatr, pod wieczór zapewne jeszcze się
wzmoże i ułatwi podróż wzdłuż Lysterfjordu.
Przy odrobinie szczęścia dotrą na miejsce przez dwie noce i dzień.
- Popłyniemy każdy swoją łodzią, będziesz musiał wziąć trochę na wstrzymanie
i od czasu do czasu na mnie zaczekać. Moja stara łajba jest szeroka i ciężka, nie
przysposobiona do takich pospiesznych wypraw...
Ole uśmiechnął się, wypluł listki, które żuł.
- Oczywiście, stary przyjacielu, ale przypuszczam, że twoja łódz pomknie po
falach szybciej niż kiedykolwiek... Słychać prawie, jak serce ci wali i pogania!
Roześmiali się, zaskoczony Randar ze wstydem stwierdził, że na policzki wypełzł
mu rumieniec.
Na Boga, zachowuje siÄ™ jak osiemnastoletnia dziewczyna!
Ale ciało drżało mu i pulsowało, w piersiach czuł niepokój, jakby pływało tam
tysiąc maleńkich rybek i łaskotało od środka.
Przechylił się przez burtę i w otwartej beczce solonego mięsa, którą przewoził
Ole, ujrzał swe własne odbicie.
Włosy miał długie, zmierzwione, broda nadawała obliczu obcego wyrazu
dzikości.
DrgnÄ…Å‚ na widok kilku siwych pasm.
- Ona mnie nie pozna!
Ole zaśmiał się, pamiętał zapewne podobne stwierdzenie z przeszłości.
Randar i Maria...
Nikt nie słyszał chyba o drugiej takiej historii miłosnej.
I ona miałaby go nie poznać!
- Nawet gdybyś przywdział włosiennicę i posypał głowę popiołem, kulał na obie
nogi i mówił głosem staruszki... Marii i tak nie oszukasz!
Pomimo takich zapewnień Randar pomknął po swój najostrzejszy nóż i z pomocą
Olego przystrzygł brodę tuż przy twarzy. Przyjaciel skrócił mu także włosy, Randar
prosił, by wyciął mu jak najwięcej siwych pasm.
- Niezwykłe - mruknął Ole. - Naprawdę dziwne, jak w ciężkich momentach
życia naznacza człowieka siwizna... tak z dnia na dzień.
- Obetnij je! Nie jestem jeszcze taki stary!
- Dobrze, dobrze, to po prostu znak, że coś przeżyłeś, próżny chłopcze!
Randar żartobliwie zamierzył się na Olego, podsunął mu pięść pod nos. Ole
mocno pociągnął go za włosy, obciął ostatni kosmyk i zręcznie związał grzywę
przyjaciela na karku.
- No, wystarczy! Mężczyznom nie przystoi stroić się jak kobietom!
- Nie ma obaw - Randar wyszczerzył zęby w uśmiechu, przesuwając dłońmi
po znoszonych spodniach od munduru i szarej połatanej bluzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl