[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie zakochuję się. Nie mogę sobie na to pozwolić. A poza tym
jeszcze na to za wcześnie.
- Za wcześnie? Znasz faceta od dwunastu lat! Ale nie tak
gruntownie, jak teraz, pomyślała Jamie.
- Muszę być ostrożna, Faith. Gdybym się w nim zakochała, a on
by nie odwzajemnił mojego uczucia, sytuacja stałaby się niezręczna
dla nas trojga.
Faith pokręciła głową.
- Naprawdę uważasz, ze możesz kontrolować swoje uczucia do
niego? Myślisz, że masz w środku jakiś zawór, który możesz na
zawołanie zamykać i otwierać?
- Panuję nad sytuacją. - Albo tylko to sobie wmówiłam,
pomyślała Jamie.
- Eee, tak się tylko mówi.
- Panuję! - Tymczasem wewnętrzny głos podszeptywał jej, że
już jest za pózno. Zakochała się w Devie po uszy.
Ostatnio spędzali ze sobą wszystkie wieczory, więc Dev był
pewien, że także w czwartek uda się do Jamie. Toteż zdziwił się
bardzo, kiedy przekazała mu przez Ednę wiadomość, że wieczorem
wybiera się na łyżwy ze znajomymi z dawnej pracy. Nie zaprosiła
go, nawet nie napomknęła, że mogliby się spotkać pózniej.
Powiedział sobie, że to nieważne, że to nie ma znaczenia. Jamie
miała prawo zaplanować sobie coś bez niego. Ale gdy wrócił po
pracy do domu, czuł się bardzo samotny. Przez cały wieczór miał
Strona 91 z 102
RS
chandrę, a spał zaledwie kilka godzin. W piątek rano, gdy wstało
słońce i zaczął się walentynkowy dzień, Dev doszedł do
nieuchronnego wniosku. Był tylko jeden sposób, żeby poradzić
sobie z tym uciskiem w sercu, który się pojawiał, ilekroć myślał o
jamie. Trzeba się zdobyć na odwagę i zrobić to, co należy.
W piątek już od rana klienci obojga płci oblegali stoiska w
Czerwonych Drzwiach. Jamie czuła prawdziwą satysfakcję; ich
strategia marketingowa fantastycznie zdała egzamin. Gdyby jeszcze
miała uporządkowane życie osobiste, mogłaby powiedzieć, że
niczego jej nie brak do szczęścia. Nawet incydent z diamentem
Valentino, umieszczonym przez Faith w głównej gablocie, który
mógł się zakończyć prawdziwą katastrofą, tylko na krótko oderwał
Jamie od jej spraw sercowych.
Czuła się nie w porządku wobec Deva, powróciła dawna
niepewność. Próbowała wycofać się na chwilę, dać sobie i jemu
odrobinę przestrzeni. Ale przez ten jeden wieczór bez niego -
wybrała się z grupką dawnych znajomych na łyżwy - czuła się
oddalona od Deva o całą galaktykę. Nie przestawała o nim myśleć i
była niepocieszona, że nie są dziś razem. To był bardzo zły znak.
Na szczęście nawał pracy odrywał ją od ciągłego
rozpamiętywania i analizowania problemu z Devem. Była właśnie w
Niebiańskich Zapachach, gdzie pomagała klientom wypełniać
zamówienia, kiedy w drzwiach zjawiła się Dixie.
- Słonko, mogłabyś mi poświęcić chwilkę? - zapytała
zdenerwowana.
- Jedną chwileczkę. - Jamie szybko uporała się z zamówieniem i
przekazała je Weronice. Rzadko widywała Dixie tak wyprowadzoną
z równowagi.
- Mogłybyśmy przejść na pólpiętro? Chcę ci coś pokazać.
- Jasne. Czy coś się stało w Czerwonej Fasolce? - zaniepokoiła
siÄ™ Jamie.
- Nie. Chcę, żebyś coś zobaczyła, ale nie przy Weronice. - Dixie
wyjęła z kieszeni spódnicy aksamitne pudełeczko, otworzyła je i
Strona 92 z 102
RS
pokazała zawartość Jamie.
- Och, jaki piękny medalion! - Na delikatnym łańcuszku wisiało
serduszko wielkości orzecha, wykonane misterną techniką filigranu.
- Kupiłaś to sobie w Kopalni Diamentów? - zapytała Jamie.
- Nie. Rzeczywiście pochodzi stamtąd, ale znalazłam je na moim
biurku. To prezent... - Dixie zająknęła się i zaczerwieniła - ...od
mojego tajemniczego wielbiciela.
- O rany, Dixie! -Jamie uśmiechnęła się od ucha do ucha. - On
naprawdÄ™ podbija stawkÄ™. A sÄ…dzÄ…c po medalionie, zagrywa ostro!
Twój cichy wielbiciel najwyrazniej nie liczy się z groszem. A poza
tym wie, gdzie się zaopatrywać.
- Jamie, jeśli wiesz, kto mi to kupił, powiedz natychmiast.
Jamie podniosła ręce do góry.
- Nie wiem. Słowo daję, że nie wiem. A kogo ty podejrzewasz?
- Nie mam zielonego pojęcia i to mnie dobija. Na pewno nie
wiesz?
- Nie. Gdybym zresztą wiedziała, ale została zobowiązana do
dyskrecji, to bym ci to powiedziała. Ale w tej sprawie jestem jak
tabaka w rogu. Może Faith będzie się orientować?
- Ją pierwszą zapytałam. Podobno nie było jej w Kopalni
Diamentów, kiedy to zostało kupione. Była tylko Stacy.
- No właśnie, a ona jest tu nowa, co było na rękę twojemu
wielbicielowi. - Jamie popatrzyła na misternej roboty medalion. -
Musisz przyznać, że ma doskonały gust.
Dixie przejechała palcem po brzegu serduszka.
- Jest śliczny. To drobiazg z klasą.
- Przymierzałaś?
Dixie podniosła wzrok i potrząsnęła głową.
- Dlaczego nie? Czekaj, włożę ci go.
- Nie. Jeśli go będę miała na sobie, mój wielbiciel się ujawni. Tak
napisał na dołączonej karteczce. A jeśli to jakiś zgred? Co wtedy?
- A jeśli to królewicz z bajki? - roześmiała się Jamie.
- Nie żartuj. Mam pięćdziesiąt sześć lat. W tym wieku mogę
Strona 93 z 102
RS
liczyć tylko na jakiegoś odrażającego starucha. - Zatrzasnęła
pudełeczko. - Nie będę tego nosić.
- Chyba jednak powinnaś. Jeśli się okaże, że jest koszmarny,
spławisz go. Już widywałam cię w akcji.
Dixie wsunęła pudełko z powrotem do kieszeni.
- Dixie, zaryzykuj!
- Aatwo ci powiedzieć, bo wiesz, z kim spędzisz walentynkowy
wieczór. - Dixie mrugnęła. - Już nie możesz się doczekać, prawda?
- Mowa! - Entuzjazm Jamie był dość sztuczny. Im bliżej
zamknięcia sklepu, tym bardziej żołądek podchodził jej do gardła.
Zakochała się w mężczyznie, który ma ją za kogoś innego.
- Więc baw się dziś dobrze, słonko. A teraz wróćmy już do
naszej pańszczyzny.
- Słusznie. - Jamie odwróciła się i pospieszyła do Niebiańskich
Zapachów. Dzień szybko mijał, zbyt szybko. Nie skorzystała z
przerwy obiadowej, ale i tak nie mogłaby pojezdzić na łyżwach. Po
wczorajszym spotkaniu z przyjaciółmi wzięła łyżwy do domu, a rano
zapomniała zabrać je do biura.
Ani się spostrzegła, kiedy skończył się dzień pracy. W autobusie i
na ulicy zaroiło się od zakochanych par.
Niepotrzebnie tak mocno się zaangażowała w związek z Devem,
stwierdziła, kiedy po powrocie do domu szamotała się z ważącą
tonę czarną kiecką. Powinna była poprzestać na jednym razie,
niepotrzebnie była tak zachłanna. Teraz, decydując się na
przerwanie tej farsy, zapłaci za tę zachłanność złamanym sercem.
Pod czarną sukienką, którą wreszcie udało się zapiąć, włożyła
czarny koronkowy stanik z fiszbinami, który aż za bardzo uwydatniał
biust. Czarne podwiązki i koronkowe majtki przeszkadzały
przysiadaniu. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, jak usiedzi w
kiecce naszywanej koralikami nawet na pupie, a przecież miała w
niej jeść kolację.
Makijaż okazał się kolejną męczarnią. Kichała przy każdym
pociągnięciu rzęs mascarą i wciąż pod oczami robiły jej się czarne
Strona 94 z 102
RS
smugi. Dopiero po paru podejściach skończyła dzieło, z którego
bynajmniej nie była zadowolona.
Po całym dniu stania na nogach musiała się wbić w eleganckie
czarne pantofle na dziesięciocentymet-rowych obcasach, które
[ Pobierz całość w formacie PDF ]