[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierze zaczęło fruwać po pokoju, a Courtney opadła plecami na łó\ko.
Odgarnęła z twarzy włosy i spojrzała na Ryana. Jak mogła być taka słaba?
Wiedziała, do czego on zmierza, a jednak dała się ponieść swoim naiwnym
fantazjom. Jak głupia gęś.
Ryan stał nad łó\kiem jak mściwy mityczny bóg, z rękami na biodrach i z
ogniem w oczach. Ręcznik owinięty wokół pasa zsunął się niebezpiecznie nisko.
Ton jego głosu był równie grozny jak mina.
 Nie mam teraz czasu zajmować się tobą.
 Co chcesz zrobić?  Za wszelką cenę starała się powstrzymać dr\enie
głosu.
 Zająć się swoją pracą.  Odwrócił się do niej plecami, podniósł
słuchawkę i wściekle stukając, wybrał numer posterunku.
Sparali\owana słuchała, jak umawia się z miejscową policją, \eby
przysłali człowieka, który będzie ją ochraniał. A więc zamierza przywiezć tu
wujka. Wiedziała. Naiwnością byłoby Uczyć na to, \e zachowa się inaczej. To
jego praca. Kariera. A dla kariery poświęci wszystko. Nawet ją.
Załzawionymi oczami rozglądała się po pokoju i nagle do jej
świadomości dotarł oczywisty fakt: leopard nigdy nie pozbywa się swoich cętek.
Przeszył ją ból. Usłyszała, \e Ryan odkłada słuchawkę, i pospiesznie
otarła łzy.
 Za pięć minut zjawi się tu posterunkowy Logan  powiedział krótko. 
Do jego przyjścia nie ruszaj się z tego miejsca. Muszę mieć pewność, \e nie
wyprowadzisz mnie w pole i nie ostrze\esz Antona.
 Wyprowadzanie ludzi w pole to twoja specjalność. Wszystko to
zaplanowałeś.
 O co ci chodzi?
 O to!  Usiadła i trzasnęła ręką w materac.  Zaciągnąłeś mnie do łó\ka,
\eby osłabić moją czujność, bo liczyłeś na to, \e wtedy doprowadzę cię do
wujka.
 Nie mogłem wiedzieć, \e będziesz rozmawiała z nim za moimi plecami,
chocia\ powinienem się domyślić, \e od początku z nim konspirujesz.
Nawet nie próbował zaprzeczać. Nie chce zawracać sobie głowy
wymyślaniem alibi. Widziała to wypisane na jego twarzy, poznała po zaciśniętej
szczęce.
Ubrali siÄ™ w milczeniu, czekajÄ…c na zmiennika Ryana.
 Nie pozwól jej zbli\ać się do telefonu  rozkazał posterunkowemu
Loganowi.
 Poddaję się!  Zrezygnowana Muriel wyrzuciła w górę ręce, uderzając
niechcący ró\d\ką w lustrzany sufit sypialni.
 Dobrym wró\kom nie wolno się poddawać  nieśmiało przypomniała
jej Hattie.
 A gdzie to jest napisane, mÄ…dralo?
 W naszym regulaminie.  Jednym machnięciem ró\d\ki Hattie
wyczarowała grube tomisko. Przekartkowała księgę i znalazła to, czego szukała.
 O, tutaj, strona 3333.
 Złamałyśmy ju\ całe mnóstwo zasad z tego regulaminu. A ostatnio
narobiłyśmy bałaganu w tych komputerowych bajerach braci Zopo.
 Ale przecie\ działałyśmy jak solidne wró\ki.  Hattie nie dawała za
wygranÄ….
 Dobre sobie!  Muriel roześmiała się gorzko.  Gdybyśmy od początku
solidnie zabrały się do tej pracy, nie miałybyśmy dzisiaj tych wszystkich
kłopotów. Przypomnij sobie chrzest trojaczków Knightów.
Betty miała minę, jakby chciała zdzielić obie siostry po głowach.
 Przestańcie wreszcie, wy dwie marudy! Powinnyśmy wziąć się ostro do
roboty i naprawić sytuację.
 Miałyśmy się nie wtrącać  upierała się Hattie.
 Miałyśmy te\ niczego nie psuć. A jeśli ju\ mam wybierać, wolę to
drugie.
ROZDZIAA DZIESITY
 Mówiłem ci, \e wszystkim się zajmę  zapewniał Cezar brata, siedząc
na orientalnym dywanie wyściełającym podłogę w skrzyni cię\arówki
rozwo\ącej lody Kremowa Rozkosz. Z głośnika płynęły dzwięki  Traviaty .
 Z tą cię\arówką to był świetny pomysł  zgodził się Brutus,
zadowolony, \e w końcu mógł opuścić siedzenie kierowcy z zepsutą sprę\yną,
która wbijała mu się w kość ogonową. Na drewnianym taborecie było trochę
wygodniej.
Zaparkowali w spokojnej, eleganckiej dzielnicy. Brutusowi zdawało się,
\e jechali mnóstwo godzin. Był spocony i miał ochotę na prysznic, ale nie śmiał
nawet o tym wspomnieć. Cezar nie znosił jęczenia.
 U\ycie nowoczesnego sprzętu do wyśledzenia siostrzenicy Levy te\
było moim pomysłem.  Cezar spojrzał na urządzenie lokalizacyjne, które
trzymał w rękach.  Trudno uwierzyć, \e akurat teraz się zepsuło, kiedy
dojechaliśmy do Newport.  Uderzył w pudełko.  Sam wło\yłem nadajnik do
samochodu Knighta. I wiem, \e zrobiłem to dobrze.
Brutus zdawał sobie sprawę, \e pije do niego, swojego brata, który nigdy
niczego nie zrobił jak trzeba. Zdaje się, \e taka ju\ była jego dola. A teraz
ucieka przed wymiarem sprawiedliwości. Stella, jego milutki kwiatuszek, dowie
się, \e nie jest dyrektorem inwestycyjnym, tak jak powiedział. Nie mógł
uwierzyć, \e całe jego \ycie tonie w szambie.
A\ podskoczył, kiedy ktoś zaczął walić w skrzynię cię\arówki. Cezar
ledwie mrugnÄ…Å‚ okiem.
 Hej, panie lodziarzu!  wrzeszczał dziecięcy głos.  Niech pan wyjdzie!
Brutus wło\ył biały płaszcz poprzedniego właściciela. Cezar miał białą
koszulę z eleganckim krawatem i złotymi spinkami przy mankietach. Nawet
kiedy siedział na dywanie, budził respekt swoim wyglądem.
 Idz  rozkazał, machnąwszy dłonią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl