[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nań w blasku świec, zauważyli, że nosi na szyi na złotym łańcuchu medalion z jakimś
symbolem. Narl powitał go, ktoś podsunął mu krzesło; ale kapłan słyszał, jak
rozmawiali o jednorożcu. Podniósł głos, nie ruszając się z miejsca, i zwrócił do nich:
 Niech przeklęte będą jednorożce!  powiedział  i wszystkie ich zwyczaje, i
wszystko, co ma zwiÄ…zek z czarami!
W kuzni zadowolenie ustąpiło miejsca zdumieniu i lękowi. Ktoś zawołał:
 Panie! Nie przeklinaj nas!
 Dobry kapłanie  odezwał się Narl  my nie polowaliśmy na jednorożca.
Ale kapłan podniósł ręce i jeszcze raz przeklął jednorożce.
 Niech będą przeklęte ich rogi!  zawołał.  I miejsce, gdzie mieszkają, i lilie,
którymi się żywią! Niech będą przeklęte wszystkie pieśni, które je opiewają. Niech będą
przeklęte ostatecznie wraz ze wszystkim, co nie zostanie zbawione!
Przerwał, by umożliwić im wyrzeczenie się jednorożców, nadal stojąc w drzwiach i
wodzÄ…c surowym spojrzeniem po obecnych.
A oni pomyśleli o połysku sierści jednorożca, o jego szybkości, o gracji jego szyi, i
o jego niewyraznej, pięknej sylwetce, gdy przebiegł przez Erl tamtego wieczoru.
Przypomnieli sobie jego mocny i grozny róg; przywołali w pamięci dawne pieśni, które
o nim opowiadały. Siedzieli w pełnym zażenowania milczeniu i nie chcieli wyrzec się
jednorożca.
I kapłan zrozumiał, o czym myśleli, i znowu podniósł rękę, wyraznie widoczny w
blasku świec na tle nocnych ciemności poza nim.
 Niech będzie przeklęta ich szybkość! I ich lśniąca biała sierść! Niech będzie
przeklęte ich piękno i wszystko, co mają w sobie magicznego! Niech będzie przeklęte
wszystko, co kroczy nad zaczarowanymi strumieniami!  mówił dalej.
A mimo to ujrzał w ich oczach miłość do tego wszystkiego, czego im zabronił, i
dlatego jeszcze nie skończył. Kontynuował jeszcze głośniej, patrząc surowo na
zmieszanie malujÄ…ce siÄ™ na ich twarzach.
 Niech będą przeklęte trolle, elfy, gobliny i duszki na ziemi, hipogryfy i pegaz w
powietrzu, i plemiona wodników w morzu. Nasze święte obrzędy odtrącają ich. I niech
przeklęte będą wszelkie wątpliwości, wszelkie niezwykłe sny, wszystkie fantazje. I oby
wszyscy wierni chrześcijanie odwrócili się od magii! Amen.
Potem odwrócił się nagle i zniknął w nocy. Wiatr wpadł we drzwi, a potem je
zatrzasnął. I pomieszczenie w kuzni Narla wyglądało tak samo jak kilka chwil
przedtem, choć pogodny nastrój gdzieś znikł. A potem Narl wstał u szczytu stołu i
przerwał ponure milczenie.
 Czy po to układaliśmy nasze plany tak dawno i pokładaliśmy naszą nadzieję w
magii, żebyśmy teraz mieli wyrzec się jej, wykląć naszych sąsiadów, nieszkodliwych
mieszkańców krainy poza naszym światem, pięknych stworzeń z powietrza oraz
ukochanych zmarłych marynarzy przebywających na dnie morza?  powiedział z
mocÄ….
 Nie, nie  odparli niektórzy.
I ponownie napili siÄ™ miodu.
A potem jeden z nich wstał, trzymając w górze róg z miodem, pózniej zaś jeszcze
jeden i drugi, aż wszyscy stanęli wokół stołu w blasku świec.
 Magia!  zawołał któryś.
A pozostali podchwycili ten okrzyk, wołając chórem:  Magia!
Kapłan w drodze do domu usłyszał to wołanie. Otulił się ciaśniej swoją świętą szatą
i mocniej ścisnął święte przedmioty, a potem wypowiedział zaklęcie, które miało go
chronić przed nieoczekiwanym atakiem demonów i innych wątpliwych stworów z
nocnej mgły.
XXI
NA KRACCU ZIEMI
Tego dnia Orion pozwolił odpoczywać swoim psom. Lecz następnego dnia, w jasny
poranek, wstał wcześnie, poszedł do psiarni, wypuścił psy, wyprowadził je z doliny i
ponownie powiódł poprzez wzgórza w stronę granicy zmierzchu. Już nie wziął swego
łuku, tylko miecz i bicz. Albowiem bardzo spodobała mu się radość piętnastu psów,
kiedy polowały na jednorogiego potwora, i zdał sobie sprawę, że cieszył się wraz z
każdym z nich. Natomiast zabicie jednorożca strzałą byłoby tylko jednorazową
radością.
Przez cały dzień chodził po okolicy to tu, to tam, witając jakiegoś gospodarza w
zagrodzie lub na polu i w odpowiedzi otrzymując pozdrowienia i życzenia pomyślnych
łowów. Ale gdy nadszedł wieczór i młody książę zbliżył się do granicy zmierzchu,
coraz mniej spotkanych Erlan go pozdrawiało, gdyż wyraznie wędrował tam, gdzie nikt
się nie zapuszczał, od czego nawet odwracali swoje myśli. Dlatego Orion szedł
samotnie, choć weseliły go jego własne myśli i poczucie bliskości z psami. A on sam,
jak i jego psy, myślał tylko o polowaniu na jednorożca.
I w ten sposób dotarł znów do zapory zmierzchu, w której zanurzały się żywopłoty
z ziemskich pól, stając się dziwne i niewyrazne w poświacie nie pochodzącej z naszego
świata, i znikały w półmroku granicy Krainy Elfów. Orion stał, trzymając psy blisko
siebie, przy jednym z tych żywopłotów dokładnie tam, gdzie dotykał on tej granicy.
Zwiatło padające tylko na ten żywopłot, jeśli w ogóle podobne do czegokolwiek z
naszej Ziemi, wyglądało jak połyskujący na jego szczycie mglisty półmrok, gdy dotknie
go tęcza. Ale na niebie tęcza jest jasna i czysta, a tu z odległości jednego szerokiego
ziemskiego pola skrawek tej tęczy ledwie był widoczny. W każdym razie widać było, że
jakieś niebiańskie dziwo dotknęło i zmieniło ten żywopłot. W niektórych żywopłotach
takie niesamowite światło oblewało ostatnie głogi, które rosły na granicy naszego
świata. A tuż za nimi, jak płynny opal, pełen wędrujących światełek, leżała zapora,
przez którą żaden człowiek nie mógł nic zobaczyć, a spoza niej docierało tylko granie
elfowych rogów, i to jedynie do uszu bardzo nielicznych mieszkańców Ziemi. Rogi te
grały teraz, przeszywając tę granicę z przyćmionego światła i ciszy metalicznym
rezonansem srebrzystych tonów, które zdawały się uderzać w uszy Oriona niczym we
wszystko, co chciałyby odegnać, podobnie jak promienie słoneczne uderzają w eter, aby
oświetlić księżycowe doliny.
Rogi zamilkły i żaden dzwięk nie docierał już z Krainy Elfów. Teraz słychać było
tylko odgłosy ziemskiego wieczoru. Nawet one przycichły, a mimo to jednorożce nie
nadeszły.
Jakiś pies zaszczekał w oddali; samotny wóz, jedyna rzecz wydająca dzwięki na
pustej drodze, skrzypiąc, jechał powoli do domu; ktoś powiedział coś na jakiejś dróżce,
a potem wszystko ucichło, gdyż wydawało się, że słowa przeszkadzają głębokiej ciszy,
która zapadła nad wszystkimi naszymi polami. I w tej ciszy Orion patrzył na granicę
zmierzchu, czekając na jednorożce, które wcale nie przyszły, choć spodziewał się, że w
każdej chwili wynurzą się z półmroku zapory między światami. Postąpił nierozsądnie,
przychodząc w to samo miejsce, gdzie zaledwie przed dwoma dniami znalazł pięć
jednorożców. Albowiem jednorożce są najostrożniejsze ze wszystkich zwierząt,
chroniąc się przed ludzkimi oczami z nigdy nieustającą czujnością. Przebywając cały
dzień poza naszym światem, wchodzą tam rzadko tylko wieczorami, kiedy panuje
spokój, z największą czujnością i prawie nie zapuszczając się poza jego skraj. Orion
mylił się, sądząc, że dwukrotnie trafi na te zwierzęta w odstępie dwóch dni na tym
samym miejscu, gdzie polował na nie z psami i zabił jedno z nich. Ale jego serce
przepełniał triumf z udanego polowania i tamta scena zwabiła go z powrotem, podobnie
jak takie sceny w przeszłości. Teraz zaś wpatrywał się w granicę zmierzchu, czekając,
aż wyjdzie z niej jedno z tych wielkich stworzeń, namacalny kształt wynurzy się z
przyćmionego blasku. Lecz żaden jednorożec nie przyszedł.
Kiedy stał tam, patrząc na tę niezwykłą granicę tak długo, skupił na niej myśli, aż
jęły wędrować wraz z tajemniczymi światełkami, i zapragnął ujrzeć szczyty Krainy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • glaz.keep.pl