[ Pobierz całość w formacie PDF ]
umiejętnie wykorzystywał tę sytuację. Potrzebował sojusznika całkowicie zale\nego, Pardero
do tego nadawał się najlepiej.
Verdoja nie wiedział, \e jego pomocnicy zostali pojmani. Nie mógł pojąć, jakim sposobem
Sternau dowiedział się o wszystkim i chcąc tę sprawę wyjaśnić udał się w kierunku kamienia.
Dlaczego wyruszamy do Monclowy dopiero jutro? zapytał Pardero. Wedle
wskazówek mamy wyruszać natychmiast.
Mamy jeszcze jedną rzecz do załatwienia. Czy chcesz zostawić tego Sternaua w
przekonaniu zwycięstwa?
Gdybym mógł go ująć! zgrzytnął porucznik.
Osiągniemy to. Zresztą sądzę równie\, i\ piękna Indianka wzburzyła panu krew. Ona jest
wszystkiemu winna, chce pan stąd odejść nie odpłaciwszy za te winy?
W oczach Pardero zaświecił się niebezpieczny ognik.
Do czarta! Przyznam, \e pali się we mnie chętka na tę dziewczynę. Jest najpiękniejsza z
wszystkich, jaką widziałem. Du\o dałbym za to, by ją pojąć za \onę!
Dobrze, powiem otwarcie, \e ja te same uczucia \ywiÄ™ w stosunku do Emmy& Nie
osiągniemy tego jednak po dobroci, musimy działać wspólnie, sądzę, \e wtedy nikt nam się nie
oprze. No co, zgoda, poruczniku? wyciągnął rękę.
Zgoda! zawołał Pardero Ale jak to zrobimy?
Pozostaw pan to mnie! Mam plany, które są korzystne nie tylko dla mnie, ale i dla pana.
SÄ…dzÄ™, \e dowiem siÄ™ o nich!
Ma pan dziwną naturę, nie wiem, czy mogę ci całkiem zaufać i wierzyć, \e zachowasz
tajemnicÄ™.
Przysięgam!
Dobrze, i tak nie mam wyjścia. Co pan sądzi o tym, co powiedział Sternau? Przyznaję, \e
mówił prawdę.
Pardero zdziwił się.
PrawdÄ™?
Tak. Gdyby mój plan się udał, mielibyśmy całe ręce, a diabeł by zabrał Sternaua z
sekundantem. Muszę panu powiedzieć, \e mam rozkaz od bardzo wysokiej i wpływowej osoby
unieszkodliwić Sternaua i jego towarzyszy.
Ostatnie słowa były chytrze pomyślane, miały nakłonić Pardera do pomocy.
A to zadziwiające rzekł porucznik. Czy wolno spytać kto to taki?
Na razie nie. Ten Sternau jest kimś o wiele bardziej wpływowym, od jego zniknięcia
wiele zale\y, a ten, który spowoduje jego zniknięcie, mo\e liczyć na wielką wdzięczność.
Mo\esz pan sobie wyobrazić, i\ nie wdawałbym się w zbędne awantury, gdybym nie wiedział,
\e to w przyszłości otwiera mi drogę do kariery, o jakiej nie mógłbym nigdy w świecie marzyć
nawet.
Wszystko to było wierutnym kłamstwem, obliczonym na złowienie porucznika, ale cel
został osiągnięty.
SÄ…dzi pan, \e i mnie wynagrodzÄ…, gdy panu pomogÄ™?
Naturalnie, tak samo, jak mnie. Naprzód mo\emy się spodziewać rychłego awansu albo
znacznej pomocy materialnej. A potem, ju\ to samo będzie zadośćuczynieniem, gdy
udowodnimy tym drabom, \e jesteśmy w stanie się zemścić. Mogę liczyć na pana?
Całkowicie! Jestem gotowy. Proszę mi tylko powiedzieć, co mam czynić.
Na razie sam jeszcze nie wiem. Przede wszystkim muszę się dowiedzieć, dlaczego nie
przybył mój pośrednik. Dam mu znak, \e dzisiaj wieczorem chce się z nim widzieć. Pomówię z
nim o warunkach.
Ale jak Sternau dowiedział się o całej sprawie?
To zagadka.
Pośrednik przecie\ jej nie zdradził!
Nie, to pewne. Sądzę, \e nas podsłuchał przypadkiem. Dlatego dzisiejsza rozmowa
będzie w innym miejscu. Chodzmy!
Pardero musiał się na razie zadowolić tym wyjaśnieniem i jechał razem z kapitanem.
Zaraz po ich wyjezdzie z hacjendy Sternau z porucznikiem te\ dosiedli koni i udali siÄ™ w
kierunku kamienia. Na miejscu porucznik wdrapał się na cedr, Sternau zaś schował się w
krzakach.
Długo czekali nim jezdzcy przybyli. Verdoja podniósł kamień i wsadził pod niego
karteczkę, a gdy sprawdzili, \e są sami i bezpieczni wrócili do koni i odjechali.
Obaj tropiciele wyszli z ukrycia i wyjęli kartkę.
Pardero był przy tym rzekł porucznik. Jest więc wtajemniczony w sprawę. Co tam
jest napisane?
Bądz w pobli\u tego miejsca, o północy spotkam się z tobą. Czekam na wyjaśnienia.
I tym razem nie było podpisu. Porucznik zapytał:
To przeznaczone jest dla tego, który miał panów zastrzelić?
Tak, ale człowiek ten o północy nie przyjdzie. Jest uwięziony w hacjendzie. Chodzmy do
koni, podczas drogi powrotnej opowiem panu całą historię.
To, co porucznik usłyszał, wywołało w nim nie tylko zdziwienie, ale te\ głęboką pogardę.
Postanowił działać zgodnie ze swoją honorową naturą.
Co powinienem teraz czynić? zapytał Sternaua.
Zdemaskuję kapitana i jego pomocnika, pana zaś proszę na świadka w tej sprawie.
Więzniom obiecałem darować \ycie, skoro szczerze powiedzą wszystko. Na razie to uczynili,
więc ja dotrzymam słowa.
Hm, nie bardzo to rozsądne, te draby zasłu\yły na stryczek. Je\eli się ich puści bezkarnie,
to nigdy się pan nie będzie czuł bezpieczny.
Tak te\ sądzę, ale dotychczas nigdy nie złamałem słowa, mo\e moje postępowanie
zmieni tych ludzi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]